• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Słowa malowane życiem.

Mój blog będzie dotyczył życia. Znajdują się tu słowa życiowe, o życiu i za życiem.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
24 25 26 27 28 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2025
  • Luty 2025
  • Październik 2024
  • Lipiec 2024
  • Czerwiec 2024
  • Luty 2024
  • Wrzesień 2023
  • Czerwiec 2023
  • Luty 2023
  • Listopad 2022
  • Wrzesień 2022
  • Sierpień 2022
  • Maj 2022
  • Luty 2022
  • Styczeń 2022
  • Wrzesień 2021
  • Sierpień 2021
  • Kwiecień 2021
  • Styczeń 2021
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Listopad 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Maj 2019

Najnowsze wpisy


< 1 2 3 4 5 6 7 8 9 >

W pałacu 2 cześć

I nastała cisza, długa, straszna i obezwładniajaca,

Ojciec zaginionej kobiety, nie potrafił mysleć logicznie, krązył jak tygrys w klatce,dzwonił do prawników,  zadręczał pracowników. Niechetnie wracał do domu. Nie potrafił szczerze porozmawiać z żoną.Zbyt dużo było pomiędzy nimi napięć. Czuł że, żona coraz więcej sekretów przed nim ukrywa. Nie ufał jej. Nie rozuniał jej toku myslenia. Byli sobie coraz bardziej obcy. Wiedział,że to zona napędziła mu stracha swymi domysłami i kiepskimi pomysłami oraz oskrażeniami, o to że nie poświecał córce czasu i teraz to nie nadrobi. Skupił się na poszukiwaniach na własną rękę, zdany na własna intuicję, nie na histerię żony. Wiedział, o żonie tyle, że jej nie znał i był gotów teraz poznawać. całą swoją energię poswiecił na odszukaniu córki. na odzyskanie z nia zatraconej więzi. Czuł, że tak powinien, teraz albo nigdy.

Dzwonił do biur detektywistycznych, które cieszyły się najlepszą opinią wśród wyróżnionych w internecie.

Pisał, nawet do jasnowidza. Nie był w stanie czekać. telefon do córki wciąz był poza zasięgiem.

Zdązył nawierzyć wszelkie portale społecznościowe, które nalezały do jego córki.

Metoda prób i błędów, usiłował dostać się do osobistego konta na facebooku, nalezącego do Irminy.
Kombinował na wszelkie możliwe sposoby, wymyślał najbardziej prawdopodobne i nieprawdopodobne kombinacje. Brzskutecznie. Był bliski załamania się i poddania.

Tymczasem matka Irminy, nareszcie zdobyła numer do Kaśki, wyprosiła siłą perswazji od dziewczyny.

-Kasiu, umieramy ze strachu. Powiezd co się dzieję z moją córką!-krzyczała matka.

-Pani Leokadio, prosze mnie zrozumieć , ale nic nie jest Irminie, ona zyje. Ona się zakochała w jakims Piotrze i oszalała i prosiła, aby nic Państwu nie mówić-kobieta sciszyła głos niemal do szeptu.

-To absurd, my umieramy ze strachu, a awy się bawicie naszym kosztem. Tak się nie robi rodzicom i nikomu blsikiemu. Dlaczego Irmina ma wyłączony telefon?-dopytywała kobieta.

-Ona jest zajęta miłością, jest dorosła. To prosiła przekazać. Zabroniła mi komukolwiek o tym wspominać- odpowiedziała z naciskiem

-Nie rozumiem, jak można tak dręczyc psychicznie matke zaginionej?. Ja musze tam pojechać. Podaj mi adres i to już!-drążyła Leokadia.

Zanim zdazyła jeszcze dodac słowa przepełnione gniewem, usłyszała głuchy dżwięk wyłączoneo telefonu.

Poczuła mdłości i gorzki zawód odrzucenia. Bolała ją glowa, mdłości w żoładku nie pozwalały jej dokończyć posiłku.

Miotała się po ogromnym pomieszczeniu, nie miała pomysłu jak odzyskac kontakt z córką.

Zawód odrzucenia i ignorancji uwierał najmocniej, wywoływał poczucie winy i wzmagał stare cierpienie.

Nie rozumiała najbliśzych, nie wiedziała dlaczego jej włąsna córka, nie chce miec kontaktu z własną matką.

-A może coś jej się stało, i nie może odpisac ani odzdwonić?-dumała rozsierdziała ze złości.

Spojrzała znów na telefon, usłyszałą dżwięk nadchodzącej wiadomości, wzgrygnęłą się.

'Ludka, wynająłem detektywów, juz są na miejscu. Irmina jest bezpieczna. Uspokój się"

Leokadia czytała niemal sto razy wysłaną wiadomośc od Ryszarda,czytała raz po raz i nic nie rozumiała, albo nie była w stanie nic pojąć.

Czuła żal i narastajacy niepokój, przecztana wiadomośc wcale jej nie uspokoiła.

Usiłowała dodzwonić się do męża i natarfiła na głuchy dżwięk, świadczący o braku zasięgu.

Upiła obrzydliwy łyk zimnej kawy i znów wróciła do otartej strony na facebooku.

Nie znosiła siebie za bombardowanie córki, setka tych samych wiadmości, oraz słowa pełne goryczy skierowane do ignorujących ją znajomych córki.

-Kim jest matka dla doroslego dziecka?-pytała siebie wciąż na nowo.

-Kim jest dorosłe dziecko dla matki?-pytanie wciąz domagało sie odpowiedzi.

Przysiadła obok i zaczęłą płakać, szczerze , długo, bezgłosnie.

Dżwięk wysłanych wiadmości na mesendżerze, odwerwał na chwile jej mysli.

-Cześć, tu Anna, zapraszamy Cię na szkolenie, które odbędzie się już za 7 dni. Pan Andrzej Ogórek, będzie prowadził dla Państwa najnowocześniejsze szkolenie dotyczące prowadzenia biznesu i  odnoszenia sukcesu nie tylko w pracy.

Leokadia odetchnęła z dżiwnym niepokojem.

Czuła zarazem tęsknotę i niepokój.

Juz w duchu odliczała dni do planowanego spotkania.

Tymczasem Irmina w koncu spotkała się z Piotrem, sama zapłaciła męzczyżnie za bilet i pobyt all inclusive w hotelu czterogwiadkowym, w sercu Acapulco.

Zakochana Irmina, spragniona, uwagi, czułości  nade wszystko miłości dosłownie oddała się szaleńczej miłosci niemal obcemu mężczyżnie.

Kochali się dniem i noca, bez ustanku, z przerwami na lanch i wyjscie do toalety, obydwoje zatracili się, w erupcyjnej w szale namietności.

Nie liczył sie dla nich czas, nie liczyło się miejsce, byli sami dla siebie, oddani, niepohamowani.

Kochali się tak, jakby jutra miało nie być. jakby chcieli sobie odbić wcześniejsze poszukiwania i pragnienia a przede wszystkim bolesną samotnośc i stale rosnące pragnienia, zaspokojenia.

Kochali się wariacką, nigdy niezaspokojoną miłością. Kiedy znów oderwali się od siebie, bo jakiś natarczywy dżwięk w  telefonie, nie pozwalał im zająć sie sobą, na chwile spojrzeli na nieodebrane połączenia i kolejne zignorowane wiadomości. Obydwoje prychnęli na głos i znów zajęli się sobą, stale rosnąca i nigdy niezaspokojoną namietnością.

Nie wizdieli świata za sobą, nie obchodziły ixh piekne piaszczyste, złote plaże , które planowali poznać, głod namietności trzymał ich zamknietym pokoju, na uwięzi, spalali się na ołtarzu straceńczej miłości.

Czasem pokojówka zapukała,ktoś z administracji hotelu, wydżwaniał zaniepokojony ich ciszą, sąsiedzi niepokoii sie ich zniknięciem albo zamknięciem, nie reagowali, nikt i nic nie bylo im potrzebne, oprócz siebie samych.

Byli dla siebie całym światem.

Szaleństwo namietnosci odbierał im rozmum i wzmagał zmysły, kochali się raz powoli, a raz szybko, innym razem celebrowali każdy swój dotyk.

Nie potrafili sie oderwać od siebie, ofiary nieplanowanej namiętności.

 Dostrajali się do fal, uderzajacych miarowo o brzeg plaży.

Nie pragneli niczego i nikogo prócz siebie.

Kiedy zmorzył ich wielki i pierwotny głód, przesyceni, zmęczeni sexem, lecz nienasyceni, odetchneli na chwile, by upić ukradkiem łyka wina, by zdezynfekować usta, przemyć usta płynem i znów oddawać się wyuczonym, szalonym ars amandi.

 W tym samym czasie, tysiace kilometrów od córki, rodzice Irminy niemal zamierali z niepokoju i strachu z powodu milczenia, jedynego dziecka, dorosłej kobiety.

 

Ojciec Irminy, uciekał w prace, w spotkania biznesowe, kłócił się z kontrahentami, na których wyładowywał swe niedyspozycje i niepowodzenia osobiste.

-Żle, nie podpisuję umowy z wami, to jest niekorzystna dla mnie oferta-uniósł sie Ryszard, jego twarz była blada, oczy płonęły gniewem.

-Niech się pan zastanowi, nie będzie więcej pertraktacji, wasze usługi nie sa tyle warte. Dziękuję. Będziecie żalować, że rezygnujecie z naszej długoletniej współpracy- młody biznesmen wstał za biurka, jego przystojna postura wyrażała zażenowanie i rezygnację.

-To pana ostatnie słowo, a zatem żegnam i tak dużo czasu stracilismy przez pana - dopowiedział  mlody i dodał.

- Zakończmy to i na te nic nie warte dyskusje o niczym. Tu trzeba działać, czas to pieniądz-krzyknł młodszy biznesmen.

-Chwileczkę, nie skończyłem z Tobą-Ryszerd wszedł w  słowo i zagrodził ciałem wyjście z gabinetu.

-Miałbym dla ciebie świetny interes, ale musisz się postarać- jesteś zonaty, masz dziewczynę?

-panie Ryszardzie, pan się źle czuję/ cio za bzdury-prychnął kontahent.

-Mówię poważnie, będzie dla ciebie płatne zlecenie. Musi pan tu sprowdzić moją córkę; będziesz jej ochroniarzem, opiekunem, jak zwała tak zwał, zapłacę extra. Prosze usiąść!-głos starszego bzinesmena był pełen determinacji i powagi.

Oniemiały młody Kowalczyk, usiadł na podstawionym krześle i spojrzał podejrzliwie na starszego bizensmena.

 Tymczasem żona Ryszarda, rozpoczeła nową, dziwną  znajomość z dopiero co poznanym znajomym  na facebooku.

-Jesteś przepiekna, poznajmy się!-pisał nieznajomy.

-Dziękuję, miło z twej strony- odpisała po dłuższym czasie Leokadia.

-Jesteś mężatką?-dopytywał Paweł.

-Samotna jestem, a ty?

-Rozwodzę się, żona mnie wyrzuciła-odpisał.

-To dziwne, co jej takiego zrobiłeś.

-Problem w tym, że nic, nie piję, nie palę, ciężko pracuję.

Rozmowa między Leokadią a Pawłem, nabierała coraz większych rumieńców, kobieta nareszcie poczuła się doceniona, zauważona.

Nieznajomy zapenial kobiecie adorację i uwagę, dokładnie to, czego żonie biznesmena od dawna bardzo brakowało.

Kobieta sprawdziła przenikliwie profil nieznajomego; okazał się młodszy od niej o 6 lat, żonaty z trójką dzieci, ale bardzo przystojny. Zachwyciło kobietę przenikliwe spojrzenie neiznajomego oraz komplementy, których była spragniona.

Nieznajomy coraz bardziej rozbrajał kobietę, nową energią zaufania, zwierzał się kobiecie ze swojego osobistego życia, nieudanego małżenstwa.

 Leokadia świetnie się odnajdywała w nowej relacji, sprawa córki zeszła na dalszy plan, ponieważ poznała nowego mężczyznę.

Czekała na komplementy od tajemniczego nieznajomego, cieszyły ją niespotykane wyrazy zainteresowania.

Co wieczór a potem przez pól nocy pisała coraz więcej i częściej do nowego kolegi.

Po kilku dniach, znała jego życiorys, relacje z najbliszymi, oraz wrogość ze strony żony i teściów.

Dziwiła się, żonie nowego kolegi,że psotanowiła tak po prostu wyrzucić tak dobrego i oddanego ojca dzieci, najpierw z domu a potem z pożycia małżeńskiego.

Leokadia pelnila rolę psychologa, darzyła ogromnym wsparciem i zaufaniem nowego nieznajomego.

Sama niewiele miała do powiedzenia, była nastawiona na słuchanie i przede wszystkim planowała spotkanie z dopiero co poznanym męźczyzną.

Potrzebowali siebie nawzajem; atencji i wsparcia. Dwoje rozbitków uczuciowych, spragnionych przyjazni i odrobiny życzliwości.

Leokadia, jako współwłascicielka kilku firm miała imponujący majątek, Paweł miał tylko marzenia o majatku, sam miał tylko sprawne ręce do pracy i chwciwą na majątek bezrobotną żonę, oraz trójkę nastoletnich dzieci.

 Chociaż tak od siebie rózni, jednakże poprzez kontakt wirtualny coraz bardziej emocjonalnie bliscy.

Leokadia przede wszystkim słuchała na temat trudnej sytuacji osobistej swojego wirtualnego kolegi.

Nie układało się Pawlowi: żona gardziła porzuconym mężem, wymagała od niego tylko pieniędzy i zajmowania się dziećmi. Nie było tam dialogu, była pogarda i nienawiść. Dzieci w skonfliktowanym małżeństwie czuły się samotne i głęboko nieszczęśliwe.

Leokadia, cieszyła się, że ma juz dorosła córkę, która co prawda nie wymagała już opieki, była samodzielną osoba, jednakże nigdy nie była przedmiotem aż na taką skalę wojen pomiędzy rodzicami i krewnymi.

Jedynaczka nie była łatwym dzieckiem, ale nie była powodem biedy czy okrutnych oskarżeń, tak jak to było w rozbitej rodzinie Pawła.

Leokadia nigdy nie lubila i nie ceniłą rodzin wielodzietnych, koajrzyła je z bieda i patologią. Sama nigdy nie chciała więcej niż jedno dziecko, w  tym wyjątkowym przypadku zgadzała się z mężem.

Walka o czas spędzony z dziećmi, samotność porzuconego małżonka, bardzo rozczulała Leokadię.

W gruncie rzeczy osobliwe problemy czy to rodzinne czy finansowe stanowiły swoista rozrywkę dla słuchaczki.

Wspólczuła mężczyźnie a zrazem usiłowała wesprzeć kolegę dobrym słowem.

Tymczasem kontakt z córką w dalszym ciagu był utrudniony, jednakże była spokojna o córkę. Rozumiała jej wariactwa, ponieważ były do siebie podobne, sparwgnione rozrywek ale tez skłonne do refleksji.

Wiedziała, że Irmina kocha romanse, rozrywki i zabawy, lecz w każdym tym szaleństwie młoda kobieta zachowywała kontrolowany rozsądek.

Cieszyła się matka z powodu nawet zdawkowego smsa ze strony córki, nigdy nie traciła nadziei,że jeszcze kobiety będa sobie bliskie i oddane.

Wypiła poranną kawę, przeczytała zaległe emaile.

Wzdrygnęła się, i zupelnie zapomniała wstawić się na zapłacony z góry kurs, który miał prowadzić Andrzej.

Przebiegła wzrokiem przeszłany prze Annę email, przeczytała uważnie krótką treść raz a potem kilka razy.

 

Dnia 14 maja o godzinie 10.00 w siedzibie naszej firmy oddbędzie się spotkanie uczestników  kursu dla przesiebiorców.

Prosimy o zabranie ze soba dowodu osobistego oraz laptopa.

O pyszną kawkę i smaczny poczęstunek zadbamy my sami.

Proszę zabrać ze sobą dobry humor i zarezerwować dla nas cztery godziny.

 

Z poważaniem

 

Anna Majcher

 

Leokadia poczuła dziwne ukłucie zazdroścci i żalu.

Zapomniała pojechać, chciała klnac na czym świat stoi.

Szybko zalogowała się strone facebooka, gdzie sprawdziła dopiero co nadaną relację.

Jej serce przyśpieszylo, poczuła niemal mdlości i do oczu cisnęły się łzy.

Ujrzała na każdym zdjeciu Andrzeja w eleganckim ganiturze, było mu w nim wybitnie do twarzy.

Wokół mężczyzny krążyły i pozowały bardzo zgrabne wręcz wyuzdane kobiety.

Miało się wrażenei jakby kobiety pragnęły za wzelką cenę zwrócić na siebie uwagę; wydatnym dekoltem, krótką mini, powiększonymi przesadnie ustami, zbyt cienką talią, sztucznymi rzęsami niczym firany lub wszystkimi atutami jednocześnie.

Zaklęła siarczyście, uczucie zazdrości zdawało się być niszcące i porażajace, wywoływalo odruch gniewu i nienawiści.

 Znienawidziła od razu te wszystkie dmuchane lale i Andrzeja wpatrującego się w nie z roziskrzonym wzrokiem.

Nie mogła się nadziwić, iż to wspólcześni mężczyżni nie muszą nic, to kobiety o nich zabiegaja, uwodzą, zdobywają. 

Kobiety same sięgają i zabiegają o mężczyzn.

Mężczyna nie musi nic, wystarczy, że jest, i że łaskawie się zgadza lub nie uwiedzenie.

Wstała od stołu, spojrzała za okno na zewnątrz zimne i deszcowe chmury zapowiadały deszcz i ulewy.

W powietrzu zbierało się napięcie i dawał się odczuć jakiś nieokreślony niepokój.

Wróciła z impetem do biurka, gdyż na telefon docierały co rusz nowe wiadomości.

'Mamo, mam dość tych zdradliwych, interesownych i podłych facetów. Wracam. Brakuje mi pieniedzy. Poprosze o przelew. irmina"

Leokadia, odetchnęła z ulgą, poczuła w sercu nadzieję.

Natychmiast oddzwoniła na wyświetlajacy się obcy numer.

Odpowiedzią stało się gluche echo, dobywające się z  tamtej strony.

Zaklęła. Odpisała. Wysłałą smsa.

irminko, wracaj, czekamy. Zazdwoń proszę!. Denerwuję się. Mama.

Wysłała wiadomość na podany numer, zrozumiała, że wiadomośc pomyślnie została wysłana.

Kobieta znów spojrzała na portale społecznościowe, nie było tam żaddnych infformacji ze strony córki.

Wyglądało to tak, jakby młoda kobieta od kilku dnie nie korzystała z internetu, nie logowała się od dobrcch czterech dni.

Co w tym czasie robiła i z kim była i czym się zajmowała?

Przerażenie mieszało się z nadzieją. Nadzieja z czarnymi myslami.

Nie wiedziała jak własciwie postąpić. Policzyła, że z córką nie ma kontaktu właściwie juz ponad trzy tygodnie. 

Cierpiała jak każda kochajaca matka i nie miała pojecia jaki powinien być jej teraz krok.

Nie chciała zaszkodzić, nie chciała uchodzić za niezrównoważaoną histeryczkę ,a najmniej nie chciała budzić litości i współczucia.

Obawiała się plotek i pustego ludzkiego gadania, najcieższe były dla niej wścibskie pytania - na które nie miała zamiaru odpowiadać.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

-

 

 

 

 

 

18 marca 2025   Dodaj komentarz
w pałacu  

Wiersze dedykowane

"Eluniu dla Ciebie"

Powiadałaś, czy z nami i bez nas,

noce i dnie jednakowo się toczą.

Bez Ciebie świat przestał się toczyć,

staczamy się my pochyleni i sami.

 

Dokąd odeszłaś duszo przeczysta,

tak nagle przez Boga poproszona?

My uboźsi i odarci o Twoją obecność,

płaczemy, wspominamy Twój czas.

 

Ty, która umiałaś łze otrzeć z policzka

nieutulone serca pokornie przytulić,

Przejąć się nieswoją niedolą i łkać

po cichu żarliwe modlitwy kierować.

 

Wesel się z góry, otuchę nam nieś,

przyjdź we śnie, z pieśnią na ustach.

z poezją z Niebios i z melodią Chopina,

Z uśmiechem najszczerszym z serca.

 

Opowiedz o Elizjum, o Edenie, o Niebie,

o mieszkaniu wybranym przez Ciebie.

Przeznanych Ci tryumfach nieziemskich,

Ty, która stoisz na podium Niebieskim.

 

 

 

 

 

"Wujciu Stasiu""

Żyjesz teraz bardziej i więcej

Nie potrzebne Ci nasze wieńce

Zaznajesz uczty wysłowionej

Schorowanym sercem okupionej

 

Badź pozdrowiony wujciu Stasiu!

Nie jestes sam, sa z Toba Nasi

Radują się Ci, co na Ciebie czekali

Bedniejsi, Ci co bez Ciebie zostali

 

Z kim Ty tańczysz poranną zorzą?

Czy blaskiem tęcz mozaiki tworzysz?

Z kim wyspiewujesz hymny pochwalne?

Dla kogo zrywasz pozłacane tulipany?

 

 

Badź pozdrowiony wujciu Stasiu!

Nie jestes sam, sa z Toba Nasi

Radują się Ci, co na Ciebie czekali

Ubodzy, Ci co z Tobą nie pozostali

 

 

O czym cykają wieczorem swierszcze?

Poczytujecie sobie ziemskie wiersze?

Czym Obsadzacie Niebiańskie ogrody?

Czy na wieki zaznajacie błogiej pogody?

 

 

Badź pozdrowiony wujciu Stasiu!

Nie jestes sam, sa z Toba Nasi

Radują się Ci, co na Ciebie czekali

Bedniejsi, Ci co z Tobą nie zostali

 

My tęsknimy, czekamy i nic nie mamy

Pocieszaj nas i wspomnaj nas czasami

W sercach naszych Wujciu pozostaniesz

Chwilę trwa rozstanie i znów się spotkamy

 

 

 

"Pod osłona nocy"
Pod osłona nocą przechadza, sie śmierć
Choć niewidoczna, nieznajoma i nieodgadniona
Wprasza, się jak Intruz na randkę w ciemno
Do tych co śpią lekkim snem czekając na cud

Śmierć spaceruje niczym babcia w kapciach
Barwami niebosklonu, wschodem słońca
Jak mgła rozpraszana promykiem zorzy
Jak światło dla zblakanych wędrowców

A może śmierć nie żyje bo sama umarła?
Przeżyła, sama się zabiła i odeszła na zawsze
Wcisnieta między bajkami, zasnęła na amen
Życie i smierć- niewiadome, bez kresu i startu

 

13 lutego 2025   Dodaj komentarz
nowe wiersze  

W palacu

Rozdział I.

Irmina zbudziła się wczesnym rankiem, poczuła mdłości i wzmogło sie w niej uczucie złości.

Znowu zaprosiła przyjaciól i całą noc trwało szaleństwo. Imprezowe życie po raz kolejny wzmagało w niej uczucie pustki i roczarowania.

Omiotła wzrokiem porzucone butelki po drogich drinkach, opakowania po suschi, pieczonych krabach i krewtkach we wszystkich możliwych wariacjach.

Postanowiła, że nazajutrz zacznie nowe rozdanie bez zabaw, bez swawoli, bez rozrywek i znajdzie dla siebie dobre i godne bogatej panienki zajęcie.

Jednakże, nie było to proste zadanie, albowiem niegdy nie zaznała niedostatku, zawsze opływała w dobra nadroższe i same luksusy.

Nie znała biedy i skromności, bogaci rodzice zapewniali jej wszystko co mozna było kupić, lecz nigdy nie mieli dla niej czasu i cierpliwości.

Rodzce Irminy państwo Leokadia i Ryszard Zomojscy, szczycili się wielkim dostatkiem, albowiem byli włascicielami kilku prężnie działąjacych firm inwestycyjnych i banków maklerskich.

 Pani Leokadia, szczyciła się nieprzecietną uroda;była kobieta posagowa, smukłą i przesadnie szczzupłą, miała podłużna twarz oraz długie blond włosy. jej małzonek Ryszard był raczej krepej postury, miała ostr rysy twarzy i nie był wysoki, jednakże zawsze podobał się kobietom z powodu dużego poczucia humoru i pewności siebie. Byla barzdo rozmowny, lubił rozmawiać niemal z każdym człowiekiem. Miał przy tym ogromna smykałke do intersów-znal się na biznesie jak mało kto. Niestety nie był człowiekiem idealnym, gdyz mial wiele słabości do innych kobiet. Żonę darzył uczuciem, ale głownie na poczatku znajomości, kiedy byli jeszcze studentami w krakowie. Jednak z czasem nastala zwykła proza życia. Ryszarda zajmowały rozległe biznesy, budowanie relacji z kontrahentami, wyjazdy zagraniczne. Mężczyzna chociaż nigdy nie ukończyl politechniki w Krakowie, to swoją zaradnoscią i przedsiębiorczością przewyższał wielu inzynierów razem wziętych. Pomysłu na siebie nauczyło go zycie, albowiem sam musiał sobie radzic ze wszystkim, wychowywała go babcia, bo rodzice młodo zgineli w wypadku drogowym, zostawiajac Rysia ledwie w wieku wczesnoszkolnym. Miał wielkie szczęscie,że jego dziadowie byli jeszcze dośc młodzi i zdrowi i mogli mu poświecić swój cały wolny czas. Leokadia wywoziła się z bogatej rodziny i nigdy nie musiałałaby pracować, poniewaz jej rodzice byli właśicielami kilku mieszkań i fabryki obuwia. Dziewczyna nigdy nie musiałą pracowaćLeokadia ukończyła jedynie filozofię, bardziej dlatego,że nie wiedziałą co chciałąby robić w swoim życiu. Nie miałą glowy do intersu, lecz jedynie potrafiła dobrze używać życia, kochała dobrą zabawe i imprezy. Miała wielka słabośc do młodszych od siebie mężczyzn. Niestety nie była stała w uczuciach. Miłośc do męża Ryszarda dość szzybko się  wypaliła.

 Leokadia nie była zbyt dobrą matką, nie lubiła angazowac się w wychowanie jedynaczki. 

Leokaadia najbardziej uwielbiała lekkie, wystawne i zabwne życie. Sama w dziecinstwie nie zaznała miłości ani przepychu. Jej rodzice wiedli niebywale skromne, wrecz ubogie zycie, dość się napatrzyła na ogólną beznadzieje i brak perspektyw. Postanowiła, że je zycie będzie inej bardziej kolorowe, beztroskie i pełne uciech. tak samao tez wychowywała swoją córkę. Albowiem obie kobeity niezbyt były ze sobą zżyte, cchociaz miały podobny charakter i urodę, nie pzepadaly za sobą. Jedna od drugiej oczekiwała wsparcia, pomocy i zrozumienia, jednakże zawsze to było daremne czekanie.Leokadia, kiedy tylko doczekała się córki, porzuciła studia i pracę. na poczatku usiłowała byc dobrą matką, przkadała się i starałą się jak najwiecej czasu poświęcić dziewczynce, lecz szybko odczuwała nudę i znużenie. w jej sercu było pragnienei zabawy i szaleństw. Zdażało się,że malutkie niemowle zostawiała pod opieką teściów, sióstr lub własnej matki i sama wychodziła na całonocna zabawę. Młoda matka, jako że nie karmiła piersią, mogła sobie pozwolic na swobobne zachowanie i spozywanie alkoholu. Muzyka grała,a ona tańczyła odurzona papierosami i kolorowymi drinkami. Towarzyszyły jej znajome lub kolezanki ze szkoły, nigdy nie zabierała ze sobą męża. Ryszard nie lubił takich zakrapianych alkoholem imprez, jego zajmowały sparwy biznesowe, inwestycje i pommnażanie majątku. Spotykał się z kontrahentami z kraju ale i zza granicy. Miał powodzenie, podobał sie wielu kobietom. Nie był człowiekiem całkowicie oddanym żonie. Bywało,że tracił głowe dla wpływowej i urodziwej kobiety.Jednakże nigdy przed nikim nie przyznawał się do skoku w bok. Kobiety, które poznawał zazwyczaj były jego jednorazowymi przygodami. One nigdy nie odmawiay, a Ryszard skwapliwie korzystał. Nie czuł nic do kobiet, prócz pożadania i rozładowania napięcia. Po skoczonym spotkaniu, kulturalnie dziekował i ozstawał się z kobietą na zawsze. Nigdy o nic nie pytał. Inaczej było w  przypadku Leokadii, albowiem ona rozpaczliwie szukała zakochania i gorąceg uczucia. Narodziny córki i proza życia zabiły w niej dawny romantyzm, podczas zabawy liczyła wyłacznie na wolność i pragnęła byc bardzo podziwiana i kochana. Pracowac nie lubiła, nie musiała nawet, gdyż mąz dobrze zarabiał i przemykał oko na niefrasobliwość żony. Niestety wszystko w  zyciu ma swoja cenę i termin ważności.Ryszard miał jeszcze jedna słabość, która niekontrolowana stawała się jego coraz więsza zmorą. męzczzyna lubił sobie wypić. jeszcze we wczesnej młodości umilał sobie czas wysokoprocentowym drinkiem, z czasem coraz wiecej zjadywal okazji do "świętowania" w samotności. Albowiem, mimo iz dobrze sobie radził w świecie biznesu,nie radził sobie z włąsnymi emocjami, coraz częściej sięgał po alkohol. O ile swoj nałog skrzetnei ukrywał przed kontahentami i innymi biznesmenami, którzy bardzo chetnie raczyli się drogim trunkiem lub szapanem po każdej udanej transakcji.

Irmina czuła w sercu ogromna pustkę, mimo,że wrociła z butiku, gdzie kupiła sobie wiele zbędnych dodatków. Zakupy zazwyczaj skutecznie poprawiały nastrój i wywoływały krótką euforie, tym razem czuła ogromne przygnebienie.

Rozłożyła na tapczanie swoje dzisiejsze trofea; sukienki i spódnice-każda po kilkaset złotych, ponadto sfeterki i golfy w róznych kolorach i deseniach. Zastaniawiała się, gdzie umieścic w szafie kolejne zdobycze. Będzie musiała kupic nowy mebel, do którego z pewnością upcha kolejną dostawe ubrań. Kochałą stroje, ubrania, uwielbiała pzryglaadc się w oczcah innych mężczyzn i budzić w nich zachwyt.Uroda ułatwiała życie,a le nie czuniłą go szczęśliwszym.

Usiadła na podłodze, omiotłą wzrokiem kusztownie wykończone wnętrze mieszkania, które otzrymałą w spadku po babci, matce ojca. Ileż tu wspomnień zostałą, niektóre raniły serce. Szkoda,że babcia musiała odejśc, zbyt szybko. Nie doczekała staruszka osiemdziesiatych urodzin, zabrakło jej zaledwie dwóch miesięcy. Zapłakała. Nie ma juz przy niej nikogo bliskiego. Rodzice żyją tylko dla zarabianai pieniędzy. Wszystkie kolezanki są zawsze zajete. Przyjaciólki nie ma, mimo,iż bardzo o niej zawsze marzyła. Chłopak z nią zerwał, dokłądnie tydzień temu. Znów poczuła jak łzy zbieraja jej się do oczu.Piotra znała krótko zaledwie pół roku, zakochala się w im dośc szybko i boleśnie. Poczuła do niego namietnośc, gdy zobaczyła go wychodzącego z marketu, miała wyjątkowe szczęście do jego towarzystwa.Dziwnym zbiegiem okoliczności robił wtedy zakupy kiedy ona. Nic nie wskazywało,że niewinan znajomośc dwójki zwykłych klientów zsklepu moż epołączyc dziwne uczucie. To irmina pierwsza zaczepiła Piotra.

-Pan znów takie same niezdrowe produkty wybiera? Mogłabym cos zdrowszego zaproponowac-zagadnełą kobieta.

-No, ale pani tu chyba nie pracuje, to czemu tak pani zależy bym zdrowo się żywił?-mężczyzna zmierzyłnieodgadnionym wzrokiem smukłą sylwetkę Irminy.

-Zdrowie to podstwawa-dodała.

-Znam takich co przesadnie dbają o zdrowie ale i tak umeirają-odparł niedbale, wrzuvcaając kolejna porcje chipsów do koszyka.

-Wiadomo, wszyscy umrzemy. Najważniejsze jest zdrowie-kobieta odwzajemniłą spojrzenie.

 -Nie mówię, że nie. chodzi o to,aby nie wpadac w obsesję-odburknął podchodzą do kasy.

Irmina jeszcze długo miezryła wzrokiem wysoka, dobrze zbudowaną posturę nieznajomego.

Zachwyciła się jego gęstymi włosami ciemnego, ale nie czarnego koloru, spoglądała na jego małe głeboko osadzone, tajemnicze oczy, jasnego koloru.

Nazajutrz znów wybrała się na zakupy i znów spotkała tajemniczego mężczyznę.

-Jak ma pan na imię?-kobieta pierwsza podeszła znajomego z widzenia.

-Piotr-odburknął, mierząc kobiete nieodgadnionym wzrokiem.

Ładne imię pomyślała, mimo wszystko odeszła na bok, gdyż poczuła jak się nieco zlekceważona, poczuła chwilowy zawód i zanurkowała w stronę alejkami z nowymi kosmetykami. Męzczyzna zdołał jeszcze zapytać" A pani jak ma na imię?" lecz słowa ugrzęzły w powietrzu, nie doszły one do uszu kobiety.

Irmina podchodząc do kasy sklepu, czuła na sobie intensywne spojrzenie Piotra, nie potrafiła spojrzec mu w oczu, mimo iz zdawało się że obcy zbajduje się w pobizu i mierzy kobeite coraz intensywniejszym spojrzenie. Płonęła ze wstydu i ekscytacji zarazem.

Oglądała się za siebie, ostrożnie mierząc nieznajomego ukradkowym spojrzeniem. "Całkiem przystojny"-dumała, placąc za zakupy.

Kobieta wróciła do swego mieszkania swoim nowym, drogim terenowym pojazdem. Nie była dobrym kierowcą, lecz lubiła pojazd prowadzić pewnie i z moca. Czuła się wtedy taka ważna i sprawcza. Dziś, nie miała planu na dzień. Była bezdzietna panną, dobrze po trzydziestece. Ukończyła co parwda kilka kierunków na studiach, dla zabicia czasu, najbardziej, chyba, aby zaimponować rodzicom i znajomym.Sobie nie zaimponowała, bo nie miała stałej pracy. Miałą swoje pieniądze, które otrzymywałą od ojca. Wystarzcajaco duzo, aby nie pracować a jednak zbyt mało, aby poczuć się sama ze sobą komfortowo i honorowo.

Przejeżdzała obok salonu fryzjerskiego i masażu postanowiła nieco zwonić pędzący pojazd niemal powodujac wyapdek. Zaklęła siarzcyście, gdyż nie zauważyła innego auta, który znajdował się tuż za nią. Pomstowałą na siebie sama,że nie pomyslała o ważnej przestrodze, często wypominanej jej przez ojca.Mimo to, zaparkowałą pewnie nieopodal salonu piekności i pręznym krokiem pobiegłą do zakładu fryzjerskiego, aby poprawić sobie fryzure oraz samopoczucie.

Zafrasowane fryzjerki uwijały się nerwowo, biegnąc pomiędzy siedzacymi i oczekujacymi na swoją kolej.

-Nie ma dzisiaj wolnego terminu,może pojutrze po 17ej- wypaliła chuda właścicielka salonu, dumna posiadaczka nieobytcznie długich rzęs i tlenionych blond loków, siegajacych pasa.

-Pojutrze, niech będzie-odpowiedziała Irmina.

-A co konkretnie robimy? Proponuje nawilżenie i poprawienie suchych pasm, zafarbowanie odrostów i pasemka-rzekła poważnie tleniona włascicielka.

-Suche włosy, będzie nawilżenie-powtórzyła klientka, nieco zbita z tropu,-Niech bedzie, biorę to-odparła po chwili.

-To proszę podać imię i numer telefonu-odparła pracownica suchym tonem.

Irmina podała jednym tchem potrzebne dane i wyszła z impetem z salonu, nieco zafrasowana, z powodu usłyszanego zaniedbania,teraz  widocznego w lustrzanm odbiciu, które pośpiesznie po drodze mijała.

Irmina udała się do swego źle zaparkowanego samochodu, na wycieraczce dostrzegła karteczkę z mandatem na sumę 4000 zł, zaklęła siarczyście.

Była zła i obrazona na cały świat. Nic nie szło po jej myśli. Pieniądze nie były dla niej ważne, albowiem nigdy nie znała ich wartości. Ojciec, dobrze prosperujący biznesmen nigdy nie żałował córce majątku nawet na zbędne rzeczy.

Spotykali się kilka razy w miesiacu i rozmawiali głownie o pieniądzach.Postanowiłą znów do ojca zadzwonić, bo potrzebowała solidnego zasilenia konta.

Musi zainwestowac w swoją urodę;zacznie od poprawy włosów, cery a nawet wzięłą pod uwagę operacje plastyczne.Nigdy nie lubiła swego wydatnego nosa, małe piersi też nie były jej dumą. Miała sprecyzowane plany na najbliższe miesiące. Jednakże nim wróciła do swojego mieszkania, jej myśli uporczywie błądziły wokól osoby nieznajomego. Przystojny nieznajomy ze sklepu zawładnął jej myślami. Pragnęłą znów go spotkać i z nim porozmawiać. Udała się zatem do marketu, gdzie spodziewałą się zastać mężczyznę, Pogoda była wyjątkowa kapryśna;póżna jesień, mżawka i przymrozki, nie zachęcały do spaceru. Mimo to parła przed siebie w nadziei, że ujrzy nieznajomego.Ogladała się za siebie, w takiej porze dnia-wczesnego popołudnia widywała jedynie emerytów i gospodynie domowe. Wszyscy inni obywatele byli jeszcze w pracy. Przypomniała sobie,że dokłądnie o tej porze dnia spotkała przystojnego nieznajomego. W sklepie spędziła długie chwile, ogladając tani asortyment niezbędnych rzeczy do sprztatania domu. Zdała sobie nagle sprawę,że tak pospolite zajęcie jak sprzatanie, wcale jej nie dotyczy.Jej ojciec zatrudnił dla niej panią w średnim wieku,panią Krysię, która dość dobrze wywiazuje się ze swoich obowiązków.

Westchnęła, zdrobiła tylko podstawowe zakupy spożywcze, nabyła kilka czasopism i udała się do kasy. Zdenerwowała ją gadatliwa kasjerka, która uwielbiała miejscowe ploteczki i miałą zwyczaj zagadywania każdą klientkę, która znajdowala się w jej zasięgu.

Irmina nie miałą nastroju na pogaduchy, chciałą tylko szybko zapłacić i wrócić do swojego mieszkania i poszukac na internecie ciekawych ofert dotyczących poprawy urody.

-A pani jaką ma pracę?-chciałą wiedzieć pracownica.

-Prowadzę biznesy a co?-odparła Irmina.

-A nic, tak tylko pytam.

-Aha, ile płacę?-rzekła sucho, przystawiajac kartę do czytnika.

Odchodząc, dostrzegłą znajomą wysportowaną, wysoką sylwetkę nieznajomego.

-Dzień dobry. Co tu pani robi?-spytał Piotr.

-To samo co pan. Przyszłam na zakupy-odparła.

-A no tak. Wydawało mi się,że panią już gdzieś spotkałem-rzekł mężczyzna, lekko zmieszany, wodząc wzrokiem po sylwetce kobiety.

-W tym sklepie chyba-dodała kobieta, mocno się czerwieniąc.

Mężczyzna skineniem glowy oddalił się od kobiety, a Irmina czuła na sobie dziwne spojrzenia klientów. Jednak osoba Piotra gdzieś przepadła w alejkach sklepowych. Kobieta wyszła ze sklepu wprost w jesienny wicher, który zdawał się drapać chłodem w zarumienione policzki.

Nieznajmy coraz usilniej wpraszłą się do wyobrażni i myśli kobiety, myslała o nim bezustannie. widywała go potemw  kolejce do apteki, jego postać mignęłą kobiecie w drogeri, w warzywniaku oraz na poczcie. za kazdym razem usiłowała coś zaskakujacego powiedzieć nieznajomego, lecz za kazdym razem zabrakło jej odwagi. Mężczyzna wszak zdawał się spoglądac w jej strone, jednakże za każdym razem wydawało się,że to było jej tylko złudzenie. Patrzył się na kobuetę nieodgadnionym wzrokiem, a Irmina czuła się dziwnie rozpromieniona i zawstydzona.

 Po powrocie do mieszkania zastała swój wsłasny bałagan, dojrzała w lazience pania od sprzatania, która zamiast wykonywac swą powinność, zajeta była testowaniem licznych kosmetyków swojej klientki. Irmina na widok kobiety, bezwstydnie testujacej drogi krem do twarzy, krzyknęła w jej strone.

-Co sobie pani wyobraża! Nie wolno tak bezczelnie używac cudzych rzeczy bez pozwolenia. wyparszam sobie!-wrzasnęła właścicielka.

-Przepraszam bardzo, ale nie mogłam sie oprzeć-taki krem w aptece kosztuje 400 zł a to moje utrzymanie miesięczne-odpowiedziałą skromnie.

-Niech sobie pani kupi, to nie jest tak drogo.Przecież pani dostaje pensje od ojca-żachnęła się kobieta.

-Ja nie opływam w luksusy jak niektorzy;mam trójkę dzieci na utrzymaniu i męża pijaka, sama utrzymuję dom-zawołała urażona.

-Każdy ma to na co zasłuzył-odparła Irmina, wychdząc do swojego pokoju i zamykając za soba drzwi.

-Pani Irmino, mam jeszcze posprzatć pokój, ale widzę że- Agata, sprzątaczka nie dokończyła zdania, gdyż włąścicielka uznała rozmowe za zakonczoną.

Agata usiadła na skórzanym fotelu, spoglądała na lsniący salonik, dzięki jej wylązcnemu wysiłkowi. łazienka takż elsniła czystością, jednakże  wtym trudnym momencie braku wdziezcności i ludzkich odruchów ze strony ludzi bogatych nie czułą zadowolenia,

W jej sercu narastała frustracja i gorycz. Wiedziała,że pod koniec miesiaca pan Ryszard rozliczy się uczciwie z pracownica i nawet dorzuci kilka produktów spożywczych, które jemu zwbywają, poczucie smutku i rozczarowania zawsze będzie w jej sercu obecne.

-Ci bezduszni ludzie bogaci nigdy nie zrozumieja biednych-myślała ze smutkiem i rezygnacją.

Agata zawsze marzyła, aby stac się osobą bogatą i pełną podziwu. Tak bardzo chciałą się wyrwać z okopów nędzy i zalezności, że nigdy nie było jej dane zdobyc nawet dobrego wykształcenia czy pracy po której poczułaby satysfakcję. Lubiła sprzatać, nie bała się żadnej pracy, jednakże nie lubiła ludzkiej pogardy. 

W jej wysłuzonym telefonie zabrzęczał dżwięk nadchodzących wiadomości na whatupie, wzdrygnęła się.

Nie lubiła kiedy jej pracowadczyni pani Leokadia, wysyłała zdjęcia z pieknych kurortów i bajecznych krain. 

-Co za brak taktu i wyczucia-grzmiała Agata, zbierajac się do wyjścia.

 

W swoim pokoju Irmina rozsiadła się z parujaca kawą, nie miałą ochoty na czytanie książki.

Jej mysli stale były zajęte osobą Piotra.Mężczyzna coraz bardziej ją intrygował i nie pozwalał o sobie zapomnieć. Cierpiała na sercu i duzy coraz bardziej. Usiłowała wyrzucic go  z pamięci lecz niewiele się to zdało. Gdyby znała jego nazwisko mogłaby chociaz wysłac mu wiadoość lub namierzyć na facebooku.

Jej profil na faceboku, śledziło kilkadziesiąt osób, chociaż była dobrze znana osobą, a tak na prawdę nie znałą nikogo.

Żałowała,że nie wybrała sie z matką na Karaiby.

Zadzwoniła do ojca, ponieważ nagle ogarnęło ją poczucie zawodu i smutku. Rozmowa z ojcem, niekiedy poprawiała kobiecie nastrój. Ojciec był nieco podobny z charakeru do córki, bardzo często mysleli podobnie, mieli podobne spojrzenie na rzeczywistośc oraz zblizone temperamenty.

-Tato mozesz rozmawiac czy jestes znów gdzieś w delegacji?-spytała zamaist wstępu córka Ryszarda.

-Zajęty, ale dla ciebie dziecko zawsze znajdę czas. Słucham, pewnie potrzebujesz gotówki co?-zaśmiał się biznesmen.

-Jakbys zgadł.Muszę koniecznie gdzieś wylecieć w ciepłe kraje. Nie byłam jeszcze na Madagaskarze a to teraz hit-poskarżyła się córka.

-Dla ciebie dziecko wszystko. Czekaj na przelew, będzie do godziny. A i jeszcze pochwal się jakims nowym narzeczonym, bo coś ostatnio milczysz na ten temat-drążył ojciec.

-Nie ma o czym mówić, może tam kogoś spotkam i wtedy ci wszystko opowiem a narazie trzymaj sie tatko i dzięki-odparła Irmina.

-Pozdrawiam i do usłyszenia-nagle połączenie zostało zerwane.

 Po zakończonej rozmowie Irmina poczuła jednocześnie ulgę, ale też niepokój. Cieszyła się,że może niekeidy liczyć na pomoc ojca, który mimo licznych obowiązków czasem okazywał ludzkie uczucia i bywał pomocny. Z matką nie była tak zżyta, mimo,iż bardzo się starały być sobie bliskie. Jednakże, zawsze wracały jakieś zadry z przeszłości, kiedy tylko usiłowały okazac sobie więcej ciepła.Miały podobne zainteresowania, były zdan właściwie na siebie, ale nie potrafiły byc razem. Pani Leokadia, nigdy nie czuła się gotowa do roli matki, maciezryństwo była dla niej od samego poczatku duzym wyzwaniem, gdyby nie pomoc jej rodziców, ciotek nie bylaby w stanie unieśc ciężaru macierzyństwa.

Leokadia, kochała na swój sposób swoją jedynaczkę, jednakże zbyt obciążające obowiązki najpierw przy małym dziecku a następnei trudy wychowaniai mocno dały się we znaki kobiecie.Kobieta lubiła zajmować się swoimi sprawami, nie była zdolna do poświęceń.

Chociaż nie wyszła za mąz z wielkiej miłości, lecz bardziej z rozsądku i nieco wyrachowania, małżeństwo z Ryszardem nie było nieudane. Każde z nich miało własną wolność i własną przestrzeń. Z czasem tych wspólnych spraw było coraz mniej, a tajemnic z czasem przybywało.Leokadia uzalżeniła się od podróżowania;zwiedziła juz niemal cała Europę i inne kontynenty, jednakże wciąż pragnęła więcej. Miała szcęście,że nie musiała codziennie chodzic do pracy, albowiem firmy mężą świetnie prosperowały. Dziś przebywała z koleżanką na Karaibach.Czuła się zrelaksowana i nareszcie wypoczeta, za nikim nie tęskniła. Nikt nie był jej w tym momemncie potrzebny. Upajała się cisza, odgłosem spietrzonych fal, oddechem morza i milczącym majestatem gór. Pośród odłegłych zboczy gór i fali mórz, leokadia oddawała się wspomnieniom oraz marzeniom.

-Wieśka, widzisz tego młodego opalonego?-Leokadia spojrzała na koleżanke zajętą czytaniem stregoo numeru "twojego stylu".

-Widziałam go juz wcześniej. On poluje na starsze i bogate. Zobacz kogo teraz zagaduje-Wieśka wskazała kciukiem przystojnego obcokrajowca czarujacego starszą, obwieszoną złotem damę.

-Może i czaruje, ale popatrz taki młokos, potrafi dobrze dogodzić. Grzech by było nie spokrzystać-drązyłą temat leokadia, leniwie opalajac sie przy basenie okalajacym ogromny hotel. Słońce opalało na złoto, rodziny oraz młode pary beztrosko spedzały czas, śmiejac się i relaksujac.

Leokadia uwielbiałą takie blogie chwile lenistwa, kochała plotki, planować kolejny zakup i rozmyślać.

Mimo,że Leokadia żyła na wysokim pozioie, czułą nieustanny głód kupowania, posiadania a najbarzdiej dojmował ją ból miłości niespełnionej.

-Leośka daj ty sobie spokój z tymi podrywami. Pamiętasz jak zadurzyłaś się kiedys w prawniku i miałas przez niego kłopoty. Dobrze, że tylko sie skończyło na karach finansowych no i mąż się nie dowiedział-grzmiał Wieśka, popijajac wybornego szampana.

-Nawet mi nie przypomnaj-odpowiedziała nerwowo.

Niestety wspomnienia sprzed dekaty na powrót uderzyły ze zdwojoną mocą.

Wstydziła się tych przykrych sekretów, których uzbierało sie coraz więcej i więcej.

 Niechciane wspomnienia sprzed dziesięciu latu wróciły z moca, powodując zawód i rozgoryczenie w sercu samotnej Leokadii.

Była wczesna jesień, Leokadii bardzo nudziło sie w domu, przestały ją cieszyć kolejne wyloty po Europie, zwiedziała już większość krajów. Mąz jej nigdy nie towarzyszył, tlumacząc się nawałem obowiązków. Kolezanki jakoś sie wykruszyły, każda nagle przypomniałąsobie o powinności wobec rodziny.Leokadia czuła w sercu pustkę, szukałą odskoczni i czegoś jeszcze nieokreslonego, jakiegoś uczucia. Zapisałą się na kurs administracyjno-biurowy,aby mieć pojęcie odnośnie pracy w biurze, którą się niekiedy musiała zająć, kiedy nie było kompetentnych osób na miejscu. Leokadia, nie chciała uchodzić na ignorantkę. Liczyłą,że podczas kursu dowie się wielu przydatnych rzeczy dotyczących prac biurowych.Liczyłą, że podszkoli się w zakresie obsługi programów wymaganych do wypełniania tabelek, przeliczeń, wysyłania raportu. Potrafiła rozmawiać z klientami telefonicznie, ale nie lubiła obsługiwac kontrahentów. Nie rozumiała upodobania męża do stałego obcowania z klientami i swobodnym załątwianiu przez niego zawiłych spraw biznesowych.Nie potrafiła zrozumiec zby wiele z biznesowych narrad czy konferencji. Dla niej to była ufręka i strata czasu. Dla Leokadii najbardziej liczylo,się to że umiała biegle obsłużyć internet, zakupić i załatwić dla siebie to wszystko co było dla niej samej potrzebne i konieczne. Nigdy nie zapomni osoby prowadzacej. Był to postawny, przystojny i przebojowy prawnik Andrzej. Spodobał jej się niemal od pierwszego wejrzenia. Słuchała jego błyskotliwych opowieści ze świata prawa cywilnego niczym zaczarowana. Nazajutrz wstawała uśmięchnięta i pełna energii do nauki. Osoba przystojnego prawnika zrobiła na kobiecie piorunujące wrażenie. Leokadię jakby sam diabeł opętał. Od następnego dnia nic się dla niej nie liczyło,tylko nowy wykładowca. Znamienne, że Ryszard niczego nie podejrzewał. Woził kobietę dobrym samochodem na wykłady niczego nie podejzrewajać. leokadia, totanie straciła rozum, nie widziała świata poza nowym znajomym. Na wykładach siedziałą niczym zaczarowana, wystrojona nazbyt szykownie, wręcz wyzywajaco,aby tylko zwrócić na siebie uwagę elokwentnego prawnika. Niestety sporo zaangażowanie kobiety,wywoływało zawiść i zazdrość u młodszych, zwyczajnych koleżanek.

Od tej pory Leokadia śledziła osobę prawnika na internecie; na facebooku, na istagramie, na stronach jego działalności. Codziennie po kilkanaście, kilakdziesiąt razy sprawdzała jego status.Dowiedziała się,że Andrzej jest od niej młodszy aż o 6 lat, mimo to jej namiętność wobec osoby wykładowcy nie ustawała. Leokadia, nie potrafiła już żyć własnym spokojnym rytmem szarego dnia, albowiem jej myśli i sny wypełniała osoba prawnika. Kiedy trwała przerwa świateczna, Leokadia nie potrafiła nawet wtedy oderwac myśli od nowego znajomego. Tysiąc razy dziennie przeżywała każde jego spojrzenie i słowa. Tych słow nie nyłoz byt wiele, ale jednak pamiętała wszystko. Kiedy budziłą się sporo świt, nikt nie zwracał jej uwagi,Mąz sporo swit wybywałan spotkania biznesowe, córka wpadła w nałogowe imprzeowanie, coraz częściej nocowała u koleżanek, prawie nie rozmawiała z matką. Kobiety nie umiały zwyczajnie usiaśc i porozmawiać, albowiem mysli każdej z nich były jakże osobne, rozbiegane, nigdy nie potrafiły znależć wspólnego języka. Chociaz na swój sposób były do siebie bardzo podobne, jednkakże nie umiały zwyczajnie ze sobą być. Wszelkie finansowe sparwy neizawodnie opłacała iz ałatwiał pan Ryszard. Kobiety nie musiały sobie nigdy sprawami finansowymi zajmować myśli. One myślały tylko o swoich nieszcześliwych i niespełnionych miłosciach. Znamienne, ze obie lubowały się zakochiwać zawsze nieszczęślwiie. Obie miały szczęście, raczej  nieszczęście do nieodzwzajemnionych obiektów uczuć. Leokadia, znów po obfitym śnaidaniu zerknęła na profil Andrzeja,z bólem serca zdała sobie sprawę, że mężczyzna ma kilka ulubionych znajomych, młodych kobiet. Szczególnie młodziutka, wielka aktywistka, dokładnie o połowe młodsza od Leokadii niejaka Andżelika zbyt nachalnie, często i blisko znajduje się w pobliżu Andrzeja. Andzelika widniała w profilu prawnika jako asystentka jego biura. Starsza kobieta nie potrafiła żdzierżyć tej poufałości i zażylości. Szczupła, młodziutka, niezbyt wysoka ciemna szatynka sparwiałą wrazenie zafascynowanej osobą szefa. ta znienawidzona zażyłośc wyprowadzała kobietę z równowagi, nie dawałą spać, odbierała energię i ochotę do życia. pewnego zimowego dnia, leokadia zdałą sobie sparwę,że jej profil została zablokowany. Ktoś zauwazył zbyt czeste, logowanie, obserwowanie i zakazał dostepu do profilu prawnika. Leokadia, ponawiała próby raz po raz, lecz okazało się ono daremnym wysiłkiem. Kobieta uderzyła w płacz. Poczułą się jakby znajdowała się w niewidzialnej półłapce uczuć. Poczuła się jak w  potrzasku. Ktoś się dowiedział o jej wstydliwej pasji.

Jej myśli znów krążyły i natrętnie biegły wokół osoby Andrzeja. Skończył się kurs, te kilka miesiecy wystarczyły, aby oszaleć na jego punkcie.

Cierpiała, bo zdała sobie sprawę, że jest w nim beznadziejnie zakochana.

Pragnęłą znow się znim spotkac, porozmawiać, chocby na chwilę. Dopamina, która się jej wydzielała na jego widok, znów domagała się uwwolnienia. Użalezniła się od jego obecności.

zachodziłą wtedy w głowe, jak to możliwe, że wystarczy kilka przeklętych miesiecy zwykłego kursu, aby oszaleć .Przypomniała sobie,że na samym poczatku nie zwrócił jej uwagi wcale, jej jej się jako zwykły; smukły, wysoki okularnik. Był elokwentny, potrafił zcarowac uśmiechem oraz tym magicznym spojrzeniem, w którym kryła się całą tajemnica jego wielkości.

Dla niego tak się stroiła, chodziła jak oszołomiona, nie docierało do niej nic. Świat skurczył jej się do osoby Andrzeja. Zapamiętała tych kilkanaście ukradkowych rozmów, które ono sama inicjowała. Odpowiadał jej zawsze krótko, zwięźle i obdarzał tym magicznym spojrzeniem. Czasem miała wrażenie,że jej się przyglada, kiedy ona jest w pobliżu, czuła i była pewna,że nie jest mu obojetna. Przeżywała następnie te enigmatyczne spotkania, podczas samotnych bezsennych nocy.Ile by dała, aby się spotkać i znów spojrzeć mu w oczy. Jego brak dziwnie bolał. Cierpiała katusze.Niestety kurs komputerowy zbyt szybko dobiegł końca i wraz z nim zniknęła postać Andrzeja, idelaneho,eleokwentnego prawnika.

Pisała do niego wiadomości e;mialowe, na podany przez siebie adres, w tych strannych wiadomościach wychwalała meżczyznę pod niebiosa.Dziękowała mu qylwqnwi za wspaniały i profesjonalny kurs i domagałą się więcej. Cierpiała w oczekiwaniu na wiadomość. Mężczyzna wysłał jej wiadomośc jedną, jedyną nastepujacej treści, tych kilka zdań zdązył sie wyuczyć już na pamieć " Szanowna pani Leokadio!

Dziękuję za wiadomość. Jestem bardzo zapracowany i nie mam czasu ani ochoty odpisywać każdemu kto do mnie napisze. Cieszę się, że Pani skorzystała ze szkolenia i mam nadzieję, że sie to Pani przyda w  pracy. Mam nadzieję, że Pani ma pracę. Prosze już więcej do mnie nie pisać.  Pozdrawiam"

Krótka i oschła wiadoność, smutna i samotna. Kobieta długo ważyła i czytała załazconą treść. Niestety podzcas samotnych i długich wieczoró, kobieta nie potrafiłą znów zapomniec o zakazie pisania. Postanowiła pisac kolejne treści i kolejne. Nigdy nie otrzymywała na nie odpowiedzi. Czuła się zawiedziona, okropnie samotna, zapewne dlatego pisała co tydzień jakąś wiadomość do prawnika.Kobieta popełniła jednakże poważny błąd, gdyż często zbyt natrętnie przeglądała wszeklkie potrale społecznosciowe i tam przeżywała katusze, z powodu zbyt obfitego życia uczuciowego jej obiektu zainteresowań.

Jej życie małżeńskie biegło, samotnym utartym torem. Zazdrościła Ryszardowi przedsiębiorczości i licznych obowiazków zawodowych.

Ukochana, jedynaczka własna córka, miała swoje młodzieńcze sprawy, imprezy, zabawy i naukę w szkole.Niestety nie miała ona czasu na rozmowe z matką.Towarzystwo rówieśniczek było ważniejsze niż samotna matka. Leokadia z powodu nadmiaru włąsnego czasu wpadła w nałóg obesrwowania i śledzenia innych osób na portalach internetowych. Z tego też pwoodu zakładała fałszywe konta,aby móc podejrzeć inne życie, sprawy zawodowe i miłosne innych kobiet, budziły u kobiet zawiść i zazdrość. Patrzyła na szeroko zakrojoną działalność młodych kobiet singielek, ktore wiodły zycie marzeń. Mnóstwo spotkań i działaności społecznych, pomaganie powodzianom, ofiarom wojen, głodu, wystawianie przy tym swoich atrakcyjnych fotek na tle swoich działaności. Chwaliły się kobiety fantastycznie udanymi dziećmi, ukonczonymi szkoleniami, pracą wsród znanych i wielkich tego świata. jakiez to talenty miały inne kobiety, nie tylko do pozowania; do śpiewania, tańzcenia,rządzenia, prowadzenia imprez, zabaw, gier,wygrywania w konkursach, wystawach, sportowych, koscielnych.

Na takim tle życie Leokadii zdawało się takie szare, bure i byle jakie.

Jej bliskie znajome chociaż zamożne żyły głównie dla siebie, wystawnie i bez refleksji. Mimo,że Leokadia lubiła sie z nimi spotykać na tzw. bbaskie plotki, jednakże po każdym takim spotkaniu wracała barzdiej uboższa i znudzona. Żonie biznesmena brakowało czegoś, jakiejś błębi. odbyte wycieczki i wyprawy po świecie, nie spełniały zupełnie jej oczekiwań.Albowiem czuła pustkę.

 

Kiedy zbliżały się kolejne niechciane święta wielkimi krokami, kobieta otrzymała list z Sądu Rejonowego. Jeszcze na poczcie rozerwałą kopertę i zamarła z przerażenia.

Zostałą wezwana z paragrafu, który numer nic jej nie oznajmiał. Zrozumiała,że jej posądzana o nękanie prawnika Andrzeja Ogórka.Data i godzina spotkania w Sądzie Rejonowym została juz ściśle wyznaczona.

Przecytała jednym tchem, 11 maja 2018 roku. Dzień urodzin jej męża Ryszarda, podarła korespondecję na kawałki i postanowiła,że nie pójdzie, nie będzie brała udziału w tak żenujacym spektaklu.

Ma przecież innych znajomych adwokatów, niech oni jej bronią.Ona im świetnie zapłaci

Zaklęła siarczyście, wrzuciła zniszczoną kopertę do kosza. Adres do korespondecji ukryła starannie w przegródce swej skórzanej torebki. Wsiadła za kierownicę swego terenowego auta i po raz pierwszy od bardzo dawna zaczęła płakać, długo i rozpaczliwie.

-Jak on mógł, dlaczego mną tak pogardzał?-zapiszczała uderzając w deskę rozdzielczą.

Policzyła ilość wysyłanych emaili i emsów do pana Ogórka, naliczyła zaledwie kilkanaście.

-To absurd, nie nękałąm go. Tylko okazywałam mu ludzką symatię, co za gbur, musze go zniszczyć-krzyczała niemo,obmyslajac zamstę, na prawniku, który wywoływał u niej skrajne emocje, do których wstyd jej było się przyznać.

Żałowała i cierpiała, najpierw tego, że sama tak się beznadziejnie zakochała w człowieku, którego tak słabo znała.

Cierpiała, jej pełne afektu mysli coraz to napierały na umysł i serce, nie pojmowała- dlaczego ten elokwentny, kulturalny prawnik, który z sympaią na nią patrzył i zdawalo się miło zerkał na nią, okazał się taki małostkowy i podły. Jej wyobrażnia pracowała na pełnych obrotach, pragnęła w skrytości serca spotkania z panem Ogórkiem, a z drugiej strony robiła wszystko, aby wybić go sobie z głowy.

Nie potrafiła o nim zapomnieć, co takiego miała w sobie obcy, przystojny prawnik, który spowodował,że straciła dla niego głowę, Znała go zaledwie kilka miesięcy, ale to wystarczyła,aby oszaleć i zatarcić się. Całymi dniami nie potrafiłą skupić się na żadnej czynności, tylko sprawdzałą w telefonie, w internecie informacjo i prawniku. Znała na pamięć, wszystkie jego opublikowane zdjęcia w internecie i wciąż je ogladała i brnęła, w straceńczej znajomości.

Leokadia pragnęła z kimś porozmawiać, wyżalić się.

Szukała zrozumiania wśród koleżanek, lecz obawiała się, że one nie będą jej przychylne, obawiała sie, że ściągnie na siebie niepotrzebne plotki.

Postanowiłą zalogować się na znajomy portal internetowy, tak usiłowała nawiazac kontakt z osobami obcymi, anonimowymi.

Na pierwszy ogień poszła "Anna 50", to jej jako pierwsza zwierzyła się ze swoich problemów.

Poczatkwo rozmowa wydawała się szczera i całkiem luźna.

Anna postanowiła, zadawać szczegółowe pytania na temat człowieka, w którym się Leokadia zakochała.

Leokadia, straciła tymczasem czujność, ujawniła wiecej niż powinna, zdradziła dokładnie dane swojego wybranka.

Nieznajoma Anna tymczasem dowiedziała się kim jest tajemniczy Andrzej.

Okazało się, że sprytna Anna doskonale zna Andrzeja, albowiem była kiedyś jego dawną znajomą.

Leokadia zwierzała,  sie obcej kobiecie, nieświadoma zagrozenia,  na swoją zgubę.

To co naiwna i rozgoryczona Leokadia brała za szczery odruch serca i sympatie, okazało się zgubą, gdyż w przypływie szczerości kobieta tracą cczujnośc ujawniła więcej niz powinna.

Tymczasem po drugiej stronie nieznajoma Anna czerpała namacalne dowody przeciwko zakochanej w prawniku Leokadii.

Za szczerość przyjdzie Leokadii zapłacić wysoką cenę.

Anna o połowę młodsza od Leokadii, młoda kobieta przed trzydziestką, dobrze znała Andrzeja Ogórka, razem bowiem pracowali w tej samej kancearii adokackiej.Anna była parwą reka adwokata. Kobieta często sie męzczzyżnie narzucała. znała jego sławe punkty, a także była powierniczką jego sekretów.

Prawie udało jej się mężczyznę zdobyć, stawał na głowie, aby szefowi zaimoponować. Stroiła się dla niego przesadnie, nosiła krotkie mini i dekolty, bo tak lubil szef sobie popatrzeć, jednakze nigdy nie tykał nawet anjbarzdiej sexownej pracownicy. cieszył sie dużym powodzeniem, zatem stać go było, aby sobie zamowić dowolną kobietę, nie płącąc nic. To raczej zamówione kobiety były gotowe zapłacić, aby tylko móc pobyć  z przystojnym prawnikiem. Andrzej Ogórek miał charyzmę i jakiś wyszukany urok, iz nic nie musiał z siebie dawać, właściwie wszystko przychodzilo mu łatwo. Zdobywanie kobiet, zarabianie pieniędzy było jak skinięcie palcem. Nie cieszyły go kolejne sukcesy, męzczzyna wciąz szukał nowych podniet. Czarował bogate kobiety, niestety w pewnym momemncie uzaleznił się od hazardu. Od tego momentu zaczynała się jego równia pochyła. Dobra passa nie mogła trwac wiecznie. Z tym ostatnim nałogiem bardzo sobie nie radził. Nie potrafił sobie odmówić nowej rundki, nowej adrenaliny, która buzowała mu w ciele, popychała do coraz to nowych doznań. O słabości do hazardu przystojnego szefa doskonale wiedziała jego asystentka Anna, to jej się zwierzał w przypływie szczerosci do swego wstydliwego nałogu i coraz częstszych przegranych. O ile na poczatku wyłacznie wygrywał i chełpił się z kolejnych sukcesów, tak teraz nastały dla niego smutne czasy.

-Andi, a może by jakąs bogatą, nadziana babę naciagnąc na kasę? No wiesz, mam pomysł-Anka podeszła do szefa, zajrzałą mu głeboko w oczy i trafiła w jego dobry nastrój i słabość.

-Co proponujesz diablico?-uniósł brew, odwzajemniajac spojrzenie łapczywej kobiecie.

-Oczaruj taką bogaczkę, niech oszaleje na twoim punkcie, to dla ciebie bółka z masłem. Ona zwariuje dla ciebie. Ty ja pobajerujesz, zostawisz a ona cię bedzie szantażowac a konkretnie zostanie twoją stalkerką, ha ha-roześmiała się kobieta.

-A ja jej wytocze proces i zgarnę okragłą sumkę, no niezłe masz pomysły-Męzczyzna wstał, gotowy uściskać swoją astystentkę.

-To od czego zaczynamy?-napaliła sie Anna.

-Zorganizuję kolejny kurs dla znudzonych boagczek i będę je czarował-męzczyzna niemal zapiał z zachwytu.

-To ja już umieszczam na stronie internetowej kurs pt " Jak przekonać szefa do swoich racji? Jak się wygrywa negocjacje?Otrzymaj podyżke i awans! - Anna niemal zaklaskała w dłonię.

-Genialne, jeszcze tylko wyślij link do tej głupiej Leokadii i zaproś ją na ten kurs. Napisz jej, że to ja poprowadzę. Mam ją na dłoni-ucieszył sie mecenas.

Anna pełna entuzjazmu znow napisała do Leokadii o zbliżjaącym się kursie za jedyne 1.999 zł, w którym uczesnicy kursu poznają skuteczne sposoby na zdobycie upargnionego awansu oraz nauczą się trudnej sztuki negocjcacji.

Leokadia poczuła ogromną chęć i radość, aby kontynuować obiecującą znajomość  z prawnikiem.

-Pani Leokadio, bedzie ten przystojny prawnik prowadził zajecia, cieszy się pani?- Anna skierowała pytania do znajomej z internetu.  

- Zapiszę się brzmi ciekawie. A pani jak dobrze zna tego prawnika?-Leokadia miała wrażenie,że nieznajoma może być dobrą znajomą prawnika Ogórka.

-Niezbyt dobrze, głównie zawodowo-odpisała kobieta.

-Odnosze wrażenie jakby go pani dobrze znała- odpisała Leokadia.

-To znajomy mojej znajomej. A czemu pani pyta?-odpisała Anna 50.

-A zna pani jego sytuację osobistą? Ma on kogoś, narzeczoną?-Leokadia straciła czujność.

-Nie wiem tego, nie interesuje się tym. Mogę podpytać?-odpisała.

Leokadia długo rozmyślała nad sprawą nieznajomego prawnika. Kilkakrotnie wpisywała i zmieniała treść informacji.

Poczuła jakby zabrnęła za daleko, po co ujawniła przed obcą osobą prawdę o swoich uczcuciach.

Miała dziwne przekonania, że zwierzając się dociekliwej nieznajomej popenia bład.

Za okazaną szczerość przyjdzie jej zapłacić,

Lepkadia, tymczasem usiłowałą dozdwonić się do córki, jednakże dziewczyna nie odpowiadała, nie odpisywała na wysyłane wiadomości.

Kobiete ogarniał niepokój. Juz od kilku dni, dokładnie od trzech dni, córki nie reagowała na inforamcje wysłane na what upie.

Była przerażona, gdyz nigdy tak długo kobiety nie miały takiej długiej przerwy we wzajemnych kontaktach.

Lepkadia postanowiła zadzwonić do mężą, nie obierał. Zawsze był zajety kiedy go potrzebowała. Z nim prawie nigdy nie kontaktowałą sie telefonicznie, gdyż każde z nich żyło własnym życiem.Dziś postanowiła zrobić wyjątek. Chciała go zaskoczyć. Dowedzieć się, czy jeszcze o niej nie zapomniał. Zapomniał. sprawy biznesowe i kontrahenci byli ważniejsi niz własna stara małżonka. Tak było juz od dawna.Samotność w tzw. zwiazku ciążyła najbardziej.

Spotykali się wieczorem w obszernym pałacu, gdzie każde z nich było zajete własnymi sprawami.

Małżonkowie właściwie nie rozmawiali, odzywali sie tylko wtedy kiedy musieli załatwić jakieś sprawy urzędowe, biznesowe lub zwykłe codzienne, błahe.

Leokadia nie dzieliła swojej pasji z mężem, chociaż z córką były do siebie bardzo podobne, jednakże mimo podobnych pasji, nie znajdywały wspólnego języka.

-Co słychać w firmie?-spytała się Leokadia, przynosząc kawę i stawiajac ją na okrągłym marmurowym stole.

-Dzięki za kawę. A co nasza Masza ma dziś wychodne?- spytał Ryszard, nie odrywajac wzroku od laptopa.

-Wnuki mam chore, wiec nie mogła przyjść. Może zamówimy cos do domu?

-Wiesz co, ja będę musiał za chwilę wyjść, a ty tu sobie rób co chcesz! Kontrahent ma do mnie sprawę-mezczyzna wstał, w strażackim tępie, nałożył garnitur na czystą białą koszulę, przerzesał włosy, chwyciłswój laptop i udał się do garażu, po czym sprawnie z piskiem opon wyjechał najnowszym leksusem w  sobie tylko wiadomym kierunku.

Kobieta przez niezasłonięte rolety, odprowadziła mężą obojetnym wzrokiem

Kobieta znów poczuła pustkę, rozejrzała się po idealnie czystym i lśniącym wnętrzu.

Pustka i samotnośz wyzierała z każdego eleganckiego pomieszczenia, puste nie zamieszkałe pomieszczenia, prosiły się o spotkanie i ludzką obecność.

Westchneła siegnęła po kawe, która juz była zimna, upiła łyk i smutek zalał jej duszę.

Nikt do niej nie dzwonił,córka była zajęta swoimi sprawami, prawie nigdy nie dzwoniła pierwsza.Przypominałą sobie o matce, kiedy było jej ciężko i potrzebowała się komuś wyżalić bądż ponarzekać.

Ponowiła zadzwoniła do córki, lecz jej telefon zdawał się być poza zasiegiem.

-A niech to, co za ludziska niewdzięczne. Gdybym umarła to takze nikogo by nie obchodziło moje odejście. Dopiero mój rozkładajacy sie trup, mógłby zainteresować co nawjyżej listonosza.

Sięgnęła do swojego laptopa, odruchowo zamierzała się zalogować na swoje ulubione portale,zaczęła od sprawdzenia facebooka, potem przyszła kolej na istagram.

Głupie zdjecia znajomych i koleżanek wylęgujących się niczym kotki na tle turkusowego morza, zwalistych gór, koniecznie pod palmami z obowiązkowym drinkiem w ręku.

Nie lubiła stale tych samych zdjęć ludzi bez wyrazu, pozujących, spragnionych uwagi i kolejnego lika.

Niecierpiałą najbardziej znudzonych narcyzów, którzy koniecznie promowali się na ludzkich dramatach; pozowali wokół poodzian, ofiar wojennych.

Usiłowali pokazać swoje nieistniejące zaangażowanie.

Zbierali pieniądze i organizowali zbiórki, o których nie mieli pojęcia.

Pragnęli za wszelką cene istnieć, pozować, zaistnieć, sława i podziw, były ich jedynym motorem i celem działania.

Ci ludzie, którzy nigdy w życiu nie wiedzieli czym jest prawdziwy głod, nędza, brak dachu nad głową, brak nadziei, strach o zycie swoich i najbliszych, promowali głównie swój czubek nosa, włąsne ego, aby pokazać skalę bezinteresownosci o której nie mieli pojęcia.

Leokadię ogarniał gniew z powodu ignorancji narcyzów, którzy, nie mieli pojęcia na temat skali problemu, mylili ekonomiczne, histotyczne i  polityczne dane. Podawali błędne daty, a nawet podsyłałi błędny numer konta z nieistniejącą nazwą fundacji. Liczyło się, to że przy każdym cierpieniu anonimowych ludzi, widziała uśmiechniete i podniecone twarze twarze bogatych, znudzonych znajomych.

Kiedy Leokadia zadała bogatym pozerom pytanie na mesendzerze ile faktycznie oni sami wpłacili pieniędzy na rzecz potrzebujących, jedyne co zyskała, to, że została zablokowana i potraktowana jako byłą znajoma. Leosia lubiłą pomagać, często wzruszałą ją niedola najbiedniejszych.

Bywało,że gdy zbliżały się świeta to sama rozdawała żywność i potrzebne dary potrzebującycm.

Nigdy nie ogłaszała swojej bezinteresiowności na tablicy ogłoszeń, nikt nie wiedział o darach oprócz obdarowanych.

Nie mówiła nawet męzowi, ani anwet córce,że lubi rozdawac innym to co sama ma pod dostatkiem.

Z zamyślenia wyrwał kobietę telefon od włąsnej córki.

-Mamo, potrzebuję pieniędzy pzrelej mi na konto. Jestem na Cyprze, brakuje mi na drobne wydatki,do ojca nie mogę się dodzwonić, słyszysz mnie?-głos córki był pełene smutku i jakby ledwo słyszalny.

-Dobrze,zaraz Ci wyślę, tylko powiedz czy u Ciebie wszystko w  porzadku?-głos matki wyrażał troskę.

-Tak, a czemu pytasz?

-Twój głos jest jakiś smutny, stało sie coś?

-Nie tylko, mam kaca za dużo wypiłam, ale mi przejdzie-odparła córka, parskając pijackim śmiechem.

-A z kim tam się bawisz?

-Nie znasz tych moich kolezanek, to czekam na kasę i musze kończyć - Leokadia usłyszała wesołe kobiece salwy śmiechu, naraz nastała cisza.

Córka kobiety czym prędzej wyłaczyła telefon, nie dało się do niej ponownie dodzwonić.

Kiedy Leokadia spojrzała za okno, dzien powoli chylił sie ku zachodowi, zauważyła zakochane młode pary, które mnęły w sobie wiadomym kierunku.

Poczuła zazdrość i ogromny smutek, dałaby wszystko aby kochac i być kochaną.

Lecz nie miała nikogo takiego, córka jej stała sie dla niej osobą coraz bardziej obcą i osobna, Miała swój świat, do którego nie raczyła wpuszczać swej matki.

Jej serce wzmogła tesknota, pojęła iż oddałaby wszystko co posiada byle tylko zaznac trochę miłości, czułości i odwzajemnienia.

W portalach randkowych nie znalazła nikogo, kto mógłby być dla niej choć namiastką bliskości.

Byłą tam zarejestrowana od dobrych paru lat, jednakże nic te znajomości dla niej nei znaczyły;zwykłą wymiana zdawkowych informacji, żadnych wiezi nie udało jej się z nikim stworzyć.

rozmowy wydawały się płytkie i o niczym,każdy chwalił się lub był spragniony pochwał.

Mimo iż, była właścicielką ogromnego majątku, nie potrafiłą sie nim cieszyć.

Rozdawała swoje dobra ubogim, pomagała,wspierała kazdego kto poprosił o jedzenie czy pieniądze,

Nie żałowała nikomu czasu, jesli ktoś chciał aporozmawiac zawsze byłą chętna do rozmowy i chętnie słuzyła radą.

Jednakże jej najwieksza bolączka, był fakt, że nie miała z kim spedzać wolnego swego czasu.

Koleżani zajete praca, spłata kredytu, dziecmi, wnukami, nigdy nie miały wolnego czasu.

Leokadia miała sporo wolnego czasu, bo nie  musiała i  nie chciała pracować,jednakże nie miałą pomysłu na dobre wyjorzystanie swego czasu.

Miała jednakże pewien problem z osobami, które znały i wiedziały o bogactwie kobiety, a byli to zwykli żebracy i wyzyskiwacze, którzy najchetniej byli gotowi oszukać i wykorzystać jej dobre i naiwne serce.

Regularnie zanosiła własne dobre rzeczy; swoje stare ubrania,jedzenie do ludzi z sąsiedztwa, o których wiedziała,że bieda im doskwiera.

Była wrażliwa na potrzeby innych, jednakże nie czuła z ich strony wdzięczności, wiedziała, że ich przywyzcaiła do rozdawania a oni polubili, ale nie cenili darmowe dary.

Wróciłą z zakupów, Ryszarda znów nie zastała, telefon komórkowy miał wyłączony, miał swój świat i swoich ludzi, do których Leokadia nie miała dostępu.

Nie interesiowały ją spotkania biznesowe, klienci ani kontrahenci, z nikim nie znajdywała wspólnego języka.

Odrzuciłą torebke, bez refleksji wrzuciła liczne ubrania do komód, sukienki nie mieściły się już w olbrzymich szafach, buty nie potrafiła upchać tam gdzie były ich miejsca.

Będzie musiała zamówić kolejną szafę, kupi mebel i tam wrzuci kolejną stertę, kolejny nadmiar rzeczy.

Nic ja już nie cieszyło, nie miałą sięjuż dla kogo stroić.

Myślała o następnym kursie, naktórym przystojny prawnik Andrzej znów będzie uwodził kobiety swym aksamitnym głosem i oblizywał zachęcająco swe wypukłe usta.

Na samą myśl Leokadia poczuła dziwwną podniętę i zarazem niepokój.

Nie lubiła, lecz kochałą tego młodego mężczyzne za urodę i prezencję, ale nienawidziła za powodzenie u kobiet.

Znów będzie robiła wszystko,a by zwrócić na siebie uwagę, będzie musiała sie postarac,aby go zdobyć choćby na krotką chwilę, tylko dla siebie, a inne kobiety będą wykonywały dokładnie to samo.

Anna znów do niej napisała, aby potwierdzić termin spotkania.

Nie lubiła tej kobiety, miała wrażenie,że nie jest ona obojetna Andrzejowi, że sa sobie bliscy zbyt bliscy, to wzbudzało u kobiety lęk i zazdrość.

Zrobiła sobie kawę, chociaż często tym zajmowała się wynajeta kobieta, dziś miała wychodne, bo wnuku były chore.

Usiadła z kawą do komputera, obok na biurku leżały listy polecone, odruchowo chwyciał jeden i rozerwała kopertę.

Zaklęła i niemal zabrakło jej tchu, nie była na rozprawie, zapomniała o przyjściu na rozprawę dotyczącą oskarżenia jej o nękanie pana Ogórka, termin rozprawy minął tydzień temu.

Niemal zaniosła się szlochem. Zadzwoniła do swojej znajomej, która była z zawodu prawnikiem, chciała się dowiedzieć co jej grozi za niewstawienie się na rozprawę.

Znajoma odurknęła mało przychylnie.

-Leośka, w takim razie termin rozparwy będzie znów wyznaczony, a jesli znów się nie wstawisz zostaniesz tam doprowadzona. Powiedz mi o co chodzi z tym panem Andrzejem, nie dosłyszałam, powtórz!

Przeczytaj mi co jest w  korespondencji zawarte-ciekawy ton głosu znajomej zdenerwował Leokadię.

-Nie ważne, pózniej zadzwonię, jestem zajęta i ktoś dobija się na moją komórkę, cześć-zdenerwowana Leokadia rozłączyła się pełna zlych przeczuć.

-Leośka, nie można się do ciebie dodzwonić-krzyknął Ryszard.

-Zaginęłą nasza Irmina, słyszysz nie ma jej od tygodnia. Dzwoniłem na policję i nic nie wiedzą. Słyszysz mnie?-głos Ryszarda był bliski paniki.

-jak toz aginęła, dzwoniłą do mnie trzy dni temu, dobrze się bawiła- krzyknęła Leokadia.

-Ty nic nie kapujesz do mnie też dzwoniła pięć dni temu i prosiła o 10 tysiecy, przelałem jej a potem ona zamilkła, próbowałem się dodzwonić a ona cały czas nie odbiera, nie reaguje na smsy, emaile, do licha słyszysz mnie?-ryczał biznesmen.

-Matko, a wiesz gdzie wyleciała?-panika udzieliła się takze matce zaginionej.

-Miała wylecieć na Madagaskar, ale wybrała Meksyk w ostatniej chwili, wiem,  bo na policji to ustalono, ślad po niej się urywa, rozumiesz to?-głos Ryszarda wyrażał przerażenie.

 -Rozmawiałam z nią przecież dwa dni temu, trzy-glos kobiety wyrażał panikę. Rozłaczyła się natychmiast, by znów zadzwonić do córki, odpowiedzią był głuchy urywany sygnał.

 Zaklęła szpetnie, wstała z krzesła, jej mysli błądziły, dusza cierpiała i juz nie mogła znależć sobie miejsca.

Najgorsza była bezsilność. Ubrała się tym  razem mniej starannie i zabrała kluczyki do samochodu i natychmiast udała się do garażu, tym razem nie potrafiła zebrać myśli, czuła ból przygmiatajacy jej serce i niepokój.

Bała się wsiąść do własnego auta, gdyż nie była w stanie logicznie mysleć. Rozejrzała się dookoła, napotkała dziwne plotkarskie spojrzenia mniej lub bardziej znajomych. Nie miała zamiaru z nikim rozmawiac, nikomu się nie chciała zwierzać. Nie teraz, nie w tym momencie, kiedy jej serce rozdziela pustka, mysli wyrażają jeden wielki dramat obecny w umyśle.

Przemogła się jednak, nie chciałą dalej uciekac przed wścibskimi spojrzeniami przechodniów. Gdyby tylko mogła stać się niewidzialna, dla tych wścibskich, bezduszych, plotkarzy, hien spragnionych sensacji.

Wsiadła do swojej terenówki, ukryta przed napastliwymi spojrzeniami innych, nawoływań, żądzy sensacji, sunęła równo przed siebie.

Nie potrafiła na niczym inym sie skupić, w głowie zapanował chaos i ból w duszy.

Nigdy nie czuła sie tak bezradna i samotna jak teraz.

Pojechała na posterunek policji, nie miała pojęcia jak dotarła tak szybko i bezgłednie, wiedziała, że nie jest dobrym kierowcą. Mimo to parła przed siebie, musiała poznac prawdę i wiedzieć się co się stało z jej córką.

 Niewiedza, bezradnośc oraz złowieszcza cisza uwierała najbardziej.

Nie patzryła na nikogo, choć czuła,ze ściąga spojrzenia wrogie, ciekawskie, glodne sensacji.

-Ludka, słyszałem, że córka ci zagineła, pisali o tym w  gazecie - męski szept nióśl się szarym, przepełnionym  korytarzem.

Nie oglądała sie za siebie, choć wiedział,że ciekawskie spojrzenia palą ogniem jej odwrócone plecy, czerwienią policzki i  wywolują palpitację serca.

Szła, żwawo i godnie, ubrana w markowy płaszcz,niedbale zapięty, szeleściła skórzanymi spodniami, uderzała w posadzkę zbyt długimi szpilkami modnych botków.

Dostała się do biurka, w którym, osłonięty od mundurowych,  przesiadywał znudzony komendant Przepiórka.

-Zaginęła moja córka Irmina, lat 34, nie ma z nią kontaktu od killku dni-krzyknęła na jednym oddechu.

-Kto pania tu wpuścił?-zagrzmiał tubalny głos Przepiórki.

-Nic nie robicie, aby ja odnależć! Nie mogę tak czekać! media o tym się rozpisują, wy nie robicie nic-grzmiała kobieta, posyłając gromkie spojrzenia dookoła.

-Chwileczkę, Irmina Zomojska, to pani córka-bardziej stwierdził niż zapytał.

-Tak, mówię cały czas, drżymy o nią, bo nie mamy od niej wieści. Przepadła bez wieści. Nigdy tak nie było-głos kobiety był pełen rozpaczy i tlunionego gniewu.

-Z tego co mi wiadomo, państwo sa bardzo zamożni i często odbywacie egzotyczne podróże. Córka jest dorosła i wie co robi. Może jakas miłość? Prosze się nie  unosić, bywa tak, że dorosłe dziecko nie chce mieć z rodzicami czy przeszłością nic wspolnego-dodał obojetnym tonem.

-Proszę mnie nie dobijać, tylko pomóc odnaleźć córkę. Ona jest całym moim sensem-głos kobiecie drżał z emocji.

-Prosze mnie zrozumiec, codziennie kilkaset osób ginie w całej Polsce i dośc szybko się odnajdują, zazwyczaj do jednego tygodnia. Priorytetemn sa zawsze dzieci. Przepraszam, mam telefon-natarczywy dżwięk aparatu stacjonarnego, wprowadził Ludmile w popłoch.

Chwilę, wsłuchiwała się w zdawkowe odpowiedzi komendanta, po chwili, jednak ruszyla żwawo przed siebie.

W drzwiach wyjściowych minęła się z rozsierdzionym Ryszardem.

Zmierzyli się pełni paniki.

-I co Ludka załatwiłaś?-burknął w stronę żony.

-A ty co, ciagle jesteś zajęty swoimi biznesami, kontrhantami, stale jesteś niebecny i tak zawsze bylo, mało cię obchodzi Irmina-grzmiała kobieta.

-Dośc tego, ja muszę pracować, a twoim zadaniem jest dbać o córkę, nawet dorosłą. Powinnaś mieć z nią dobry kontakt, a  nie masz żadnego-mężczyzna spojrzalgniewnei na kobietę, ktora oddalała się bez słowa w stronę zaparkowanego samochodu.

-Zajmę się tym, odnajdę Irminkę, choćby skały sraly-ryknał, podbiegajac nerwowo w głąb ciemnego holu posterunku policji.

-Dzień dobry, jestem ojcem zaginionej irminy, pytam o postępy w poszukiwaniu-ryknął meżczyzna wpadajac z impetem do mundurowych zajętych rozmową, zgromadzonych wokół biurka,zapełnionego aktami.

 -Proszę zaczekać, wejśc jak zawołołamy-syknęła szcupłą policjanta,nie odrwywając wzroku od komputera.

-Za długo czekam, po córce nie ma śladu, telefon wyłaczony, nie ma jej nigdzie zalogoanej. Zapłaciłem nawet pożal się boże detektywom i nic-biznesmwen rozłożył ręcę i nie miał zamiaru wyjść.

-Rozumiemy, przed chwilą tu była matka zaginionej kobiety,prosze wyjść na korytarz!-ryknął starszy posterunkowy, nerwowo machając dłońmi, podnosząc zamglony wzrok na Ryszarda.

-Dlaczego tak lekceważycie ludzi i obowiązki. Nie wiecie kimj jestem i ile mogę?-głos Zomojskiego wyrażał gniew.

-Nic nas nie obchodzi,jakie ma pan wpływy i znajomości. My musimy przestrzegać prawa i działać w granicach prawa-najstarszy stażem stanął na bacznośc mierząc paciorkowymi oczami sylwetkę biznesmena.

Ryszard, skłonił się nerwowo i odmaszerował na korytarz, wykonując niemrawe przeprosiny, wyjmując nerwowo z kieszeni plaszcza dzwoniący najnowszy model smartfona.

-Rysiek, Irmina wyjechała z pewnym Piotrem, do Meksyku a konkretnie do Acapulco, żyje i jest szczęsliwa. Własnie tam się spotkali, znasz tego Piotra?-spytała żona.

-Żyje, to najważniejsze. Skad to wszystko wiesz?. Pzreciez nie dalej jak kilka tygodni temu była na Cyprze, u licha co jest grane?-krzyknął.

-Sprawdziłąm na fecebooku wzystkie jej kolezanki, w końcu Kaśka mi napisała, że Irmina zakochała sie na zabój w  jakimś Piotrze Polaku. Zafundowała mu wycieczkę do Meksyku do Acapulco, ona tam wyleciała, aby sie z nim tam spotkać. Jest bezpieczna tylko głupio zakochana.Mój Boże!. Znowu to samo!-syknęłą matka Irminy.

-To dobrze, dziękuję Ci za dobre w sumie wiadomości. Nie potrzebnie nagłośliliśmy sprawę zaginiecia córki. Teraz nie moge się do niej dodzwonić. Poczekaj, a tobie się udało?-drążył.

-Nie udało, teraz piszę do niej na istagramie, żeby dała znać. Mój Boże, dobrze, że ona żyje. Poczekaj muszę cos sprawdzić!-głos żony biznesmena, od bardzo dawna wyrażał nadzieję.

Ryszard, pełen otuchy wrócił znów do pokoju z  którego został wyproszony.

-Dziękuję, już nieaktualne, przepraszam,że się uniosłem. Anuluję wszystko-biznesmen był gotów wycałować policzki wszystkim zdumionym mundurowym, obecnym w pomieszczeniu.

W popłochu, tanecznym krokiem odmaszerował, usilując ponownie bez skutku dodzwonić się do jedynaczki.

Za oknem slońce świeciło oślepiająco i nioslo otuchę po pochmurnych i smutnych tygodniach późnej, ponurej zimy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

-

-

        

 

 

 

 

 

 

 

04 października 2024   Dodaj komentarz
W pałacu.  

Szkoła z duchami

Obszedł okazały budynek, pies zachowywał się nadzyczaj spokojnie, nie węszył, lecz jakby z oporem zbliżał się do domu księży.

Portier, zawachał się, bo zegar kościelny wybijał dokładnie godzinę siodmą rano, o tej porze zaczynała się pierwsza msza św. Mężczyzna nie zbliżał się do kościoła, wiedział,że poranki sa zarezerwowane dla proboszcza.Wikary zazwyczaj o tej porze, szedł do szkoły uczyć religii bądź jeszcze spał.Rozmyślania portiera, przerwało ujadanie obcego ogromnego podobnego do wilka psa, który swoim przybyciem przestraszył intruza. Pies, wilczur patrzał wilkiem na przybyłych i ukazujac ostre kły, był gotowy do ataku. Adam dojrzał, w oknie postać wikarego, który wykonywał dziwne gesty, jakby chciał przepędzić nieproszonych gości.

-Cicho, nie dobry pies!-rzucił Adam w stronę obcego obrońcy plebanii.

Owczarek, potulnie niczym przestraszone dziecko, przycupnął u stóp swego pana oraz w wielkiej bojazni, po cicho mierzył wzrokiem osobliwego psa i stojącego w otwartym oknie obcego.

-Wynocha mi stąd! Ja pana nie zapraszałem, prosze odejść, bo zawołam policję!-grożny tembr głosu wikarego, zdawał się dobrze zgrywać z nasilającym się szczekaniem wilczura.

Mężczyzna pociagajac zdezorientowanego owczarka, odszedł w strone swego domu, porzucając w stronę żywopłotu dopiero co zapalonego papierosa.

-Niech go diabli, co za wikary!-stęknął mężczyzna, gładząc swego pupila.

Męzczyzna poczuł ogromny głod i silne zmęczenie, cieszył się wolnym dniem, gdyz miał przeczucie,że jego samotne dochodzenie do sparwiedliwości, doprowadzi go do rozwiazania kryminalnej zagadki.

W domu zabrał się za szykowanie śniadania dla siebie i pupila, po jego skonsumowaniu, zabrał się zachłannie za lekturę ksiązki o tematyce kryminalnej, kiedy skończył czytać spojrzał na psa, który trzymał w zebach dużą kość.  

Zamarł, gdyz nie potrafił sobie przypomniec, skąd tak dziwnie wyglądajaca kość mogła znależc się w posiadaniu psa, przecież nie mogła przypadkiem byc dołączona do zwykłej karmy.

Krzyknął w głąb mieszkania bo liczył na usłużną żonę lecz, zdał sobie sprawę,że jego kobieta jest o tej porze w pracy, spojrzał na zegarek, zbliżało się południe.

 Mężczyzna z impetem wyrwał  z pyska owczarka, dziwną kość, począł nie bez przerażenia jej się przygladać dłuższy czas.

Zdawał sobie niejasną sprawę, że dziwnie wyglądajaca kość przypomina mu ludzki szkielet, może stanowić fragment żebra. Na samą myśl, zadrżł i zaklął pod nosem.

-O co tu do licha chodzi?Ten dzwiwny wikary, trzyma trupa obok plebanii-żachnął się, dopijając zimną kawę.

Starszy pan, postanowił wziac sobie urlop na żądanie, albowiem zbyt wiele domysłów i sprzecznych mysli trapiło jego zmęczony umysł. 

 Męzcyzna nie miał zamiaru nikogo wtajemniczać w prowadzone przez siebie śledztwo. Z żoną włąściwie żyli niczym lokatorzy, każde z nich miało własne sprwy i osobne problemy. Żona przeżywała nieustanny stres w pracy i cierpiałą na późną menopauzę. Pomyślał o Annie, ale wiedział, że i ona ma trudną sytuację rodzinna i w szkole napotykała wszelakie trudności.Widział ją nieustannie znękaną i w trakcie stresujących przesłuchań z dziwnym, młodym policjantem.

Zawsze był ciekaw na jaki temat w pokoju przesłuchań- długo i wnikliwie rozmawia młodsza koleżanka z młodym policjantem. 

Wielokrotnie próbował się dowiedzieć, lecz mloda kobieta wykonywała wtedy nerwowe, nieodgadnione gesty i zdawała się jeszcze bardziej zamyślona.

 Gdy nastał wieczór, mężczyna zjadł w milczeniu w biernym towarzystwie żony, przygotowany przez nią posiłek.

-Słuchaj muszę wyjść z psem na specer-odparł po chwili, kobieta skinieniem okazała aprobatę i znów zanurkowała wzrokiem w stronę czasopism dla kobiet.

 

 Mężczyzna po dłuższym namyśle chwycił za smycz, upił łyk wody, odłożył kość do wcześniej przygotowanego pojemniczka i nerwowo ukrył w szufladzie, czynności wykonywał z dala od wzroku zamyślonej kobiety.

W szufladzie, odnalazł klucze do mieszkania zmarłej kobiety."To jest znak. aby tam pójść"-myślał gorączkowo.

Pan Adam w towarzystwie wiernego towarzysza wyszedł w noc ciemną niczym atrament. Wkrótce udalo się mężczyźnie z psem, dotrzeć do nieopodal oddalonego mieszkania kuzynki Krystyny.

Wokół obskurnego korytarza, kręciło się sporo osób w różnym wieku, byli tam także bezdomni, którzy swym odrażąjacym zapachem wcale nie odstarszali wcibskich mieszkańców blokowiska i ich gości.

Mężczyzna obszedł w milczeniu wścibskich gapiów.

-A pan czego tu szuka, pan z policji?-zacharczał bezdomny w nieokreślonym wieku.

-Można tak powiedzieć-odburknał krewny zmarłej, pociagajac za sobą zaciekawionego towarzysza.

Zamek po dłuśzej chwili udało się sforsować. Kiedy krewny z psem weszli do mieszkania po zmarłej, najpierw zosatli powitani przez ciezki odór stęchlizny, polączony z namacalnym, strachem.

-Ki licho tu siedzi?-głos mężczyżnie się łamał na widok mieszkania, niosącego widoczne ślady przeszukiwań. Wybebeszone szuflady, łożka i szafy-sparwiały upiorne wrażenie.

Mężczyzna przysiadł na wolnym stołku, jęknął i zaczął gładzić psa po głowie,uspokajając wpierw siebie potem niespokojne zwierzę.

Podniósł wzrok, miał dziwne wrażenie obecnosci kogoś nieokreślonego, pies zdawał się patrzeć w jeden punkt, w stronę wypebeszonego łożka zaginionej krewnej.

 Męzczyna podskoczył, jakby rażony niewidocznym piorunem, udał się wstronę starego łoża, powodowany dziwną złością, przepchnął mebel bardziej na środek pokoju i wtedy posłyszał, dziwny dwięk, poszedł jego śladem.

Zauwazył stary kajet, porzucony niedbale, wbity w szczelinę między odsyniętym łozkiem a zadrapaną ścianą.

Podnióśł z ziemi, dziwne znalezisko.

Zapach starego kurzu, drażnił nozdrza i wywoływał reakcję kaszlu.

"Pamiętnik Krystyny", piękne, kaligraficzne pismo zachęcało do czytania zwierzeń zaginionej.

Pobieżnie oczyścił pamiętnik ze starego kurzu i zachłannie zaczął kartkować sekrety, wypisane odręcznym, czytelnym pismem bliskiej krewnej.

Wzdrygnął się, pies do wtóru nerwowego kichnięcia swego pana, podskoczył ku górze jakby wyraził swój aplauz.

 -Chodżmy piesku z tego dziwnego miejsca, bo zostawimy tu ślady i nas zapuszkują. Dziwne, że tego zeszytu nie skonfiskowali-dumał mężczyzna, lustrując wzrokiem splądrowane mieszkanie, niosące namacalne ślady intensywnych poszukiwań.

Rozdział IV.

Anna nie potrafiła zasnąć, mimo, że już było sporo po północy.

Rozmyślała, dręczyły ją myśli a barzdiej namiętności, bowiem była bardzo mocno zakochana w policjancie.

Cierpiała i jednocześnie marzyła, wspominała ich wspólne rozmowy, ukradkiem rzucane spojrzenia.

Oddałaby wszystkoa by znależć się w zasięgu wzroku policjanta Marcina, móc zanurzyć się w jego piwnym spojrzeniu, posłuchac tembru jego głosu.

Oddałaby wszystko aby, chwile spędzone ze stróżem prawa, trwały bez końca.

Wiedziała ponad wszelką wątpliwośż, iż nie jest mu zupełnie obojetna, zdradzały mężczyznę gesty; dziwnie układane usta jakby do pocałunku oraz to gorące spojrzenie.

Nie wiedziała, lecz nie była zupełnie pewna, a może to było jej myślenie życzeniowe.

Nigdy, jednak nie zdobyłaby się na odwagę, aby wyznaż męźczyżnie swój wstydliwy sekret. Odwróciła głowę, gdyż jej usilne, glębokie rozmyślania, obudziły męża śpiącego obok, ktorego najwidoczniej dopiero teraz dojrzałą.

-Anka, coś cię boli?Czego tak głośno sapiesz? spac nie dajesz!-odburknął mąż i nerwowo obrócił się na drugi bok.

 -Tak boli mnie głowa, nie mogę spać-skłamała kobieta, usilując zasnąć.

Kobieta każdej nocy cierpiała w samotności- błogie i urojone katusze, śpiac obok męża do którego obecności zdołała się przyzwyczaić, tak mocno iz zapomniała, że jest mężatką.

Wstydziła się swych głupich doznań, które jedynie na chwile znieczulały jej myśli i wyobrażnię.

 Kazdej nocy od dobrych kilku miesięcy, zasypiała obok męża, wzdychając bezwstydnie do innego mężczyzny.

Jednakże pożycie małżeńskie małżonków od kilklu lat, zupenie umarło.

Uczucia niegdyś gorące i żywe, po kilkunastu latach zupełnie uschły na popiół, niczym wyschła roślina z której zamist zielonych liści zostały zaledwie badyle.

Nic już nie było w stanie obudzić dawnych uczuć, jakby czułość miała swoje granice i swój określony termin ważności.

Ludzka milość była jednak ograniczona, osobami niedoskonałych  ludzi, którzy szybko przestali siebie zauważac i dbac o wzajemne potrzeby.

Jak to jest, że  w człowieku zawsze będzie pragnienie kochania, lecz niekoniecznie tego samego człowieka?

Miłość nie dotyczy ludzi, lecz ich ich wyobrażeń o miłości.

 Anna szybko  policzyła,że silne zauroczenie polcjantem nie było jej pierwszym grzechem, podczas ich niedługiego małżeńswa.

To był juz trzeci i pewnie nie ostatni raz, kiedy jej serce pokochało nie mężą.

O ile wcześniej, równie cierpiała i przeżywała na jawie, trudne rozterki, tak obecne uczucie, zdawało się bez reszty zdominować duszę i posiąść ciało kobiety.

Wobec coraz nowych fal uczuć była bezsilna i bezbronna.

Anna po kilku nieprzespanych nocach, u boku obojetnego męża, postanowiła wyzanć miłość obiektowi uczuć.

Uznała,iż tylko w ten sposób, choć częściowo pozbędzie się cierpienia, z którym nie radziła sobie w pojedynkę.

Nie miała nikogo bliskiego; nie miała przyjaciółki, koleżanki, nawet znajomej zaufanej, której mogłaby powiezryc swój osobliwy sekret.

Mężowi, ktorego zupełnie nie kochała-nie byłaby w stanie zwierzyć się z tak obciążajacej ją tajemnicy.

Znamienne dumała,iż własny mąż nigdy do tej pory nie był w stanie nawet domyslić się, jaki rodzaj ciepienia ciąży kobiecie na sercu.

Paweł nigdy nie rozmawiał z Anną, nie był człowiekiem uczuciowym, żył w swoim świecie, wiadomemu tylko jemu samemu, owszem miał swoje sekrety, które skretnie ukrywał przed żoną- to mu wystarczało do pełni szczęścia.

Dwoje ludzi, mimo iż, tkwiących w spólnym małżeństwie, tak naprawdę bardzo samotnych we dwoje.

Nie darzacych sie żadnym uczuciem, nie zdolnych do rozstania a jednak fizycznie obecnie obok siebie.

Nazajutrz w szkole, w której pracowała Anna, znów miał być obecny policjant Marcin, tym razem planował przesłuchiwać, jej dobrego znajomego pana Adama.

Cieszyła sie na spotkanie a jednoczesnie, odczuwała swoisty niepokój. 

Podzcas nieprzespanej nocy, miała opracowane scenariusze rozmowy i reakcji.

Poraneek zastał ją niewyspaną, umeczoną i zdenerwowaną.

Wszystko czekolwiek by sie nie tkneła, powodowało katastrofę; rozbija szklanke, oblała herbatą blat kuchenny, upuściła na ziemię se zółty, nie przygotowała mężowi śniadania.

Cała trzyosobowa rodzina musiała obejsc się bez snaidania, Annie  jedynie udało się wmusić w córkę gotowe monte do picia. 

 Nauczycielka, nie była dobrze przygotowana, jej zdenerwowanie udzielało sie całej grupie uczniów.

Cierpiała z powodu cięzaru w sercu a jednak dzielnie uczyła uczniów zasad ortografii.

Nerwowo odliczała jaki jej pozostał do spotkania z ukochanym.

Nareszcie gromki dzwonek zakonczył obowiązki dnia dzisiejszego, bez pozegnainai wyszła w stronę osobliwego pokoju.

Stała w ogromnym napięciu tuż za szklana szybą, patrzyła na nerwową mimikę obecną na twarzy portiera, na oszczędne gesty mundurowego oraz jego  przystępny uśmiech, któremu nijak nie potrafiła się oprzeć.

Przesłuchanie zdawało się przeciągać niesłychanie długo, juz gotowa była odejść zrezygnować, lecz jakis wewnętrzny impuls, kazał jej stac za szklaną szyba i gapić się na obiekt swych uczuć.

-Ania, co tam tak oglądasz?-starsza nauczycielka stanęła obok Anki i nieodgadnionym wzrokiem lustrowała wygląd koleżanki.

-Czekam na portiera, bo mam z nim sprawę-odparła oschle, nieodwzajemniając spojrzenia.

-A to ciekawe, co to macie za tematy z tym starym Adamem? Słyszałaś o tym przystojnym księdzu?-ciągnęła starsza stażem nauczycielka Danuta.

-Niby co miałam słyszeć? Nie mam czasu na plotki-glos Anny zdradzał niepokój.

-On juz tu nie pracuje, ponoć zamieszany jest w jakas aferę. Kryje go jakas młoda kobieta, dziwna sprawa co nie?

-O co chodzi z ta aferą? Chodzi Ci o zniknięcie pani Krysi?-glos Anny zdradzał zdenerwowanie.

-O to też. Ta  Kryska ciagle narzekała na pracę i juz taka młoda nie była, ponoć wyjechała za granicę i słuch po niej zagnał. A ten ksiadz Rafał miał jakąś fankę czy kochankę-a co zdziwiona?-zaśmiała się Danuta.

- z tego co widziałam ksiądz Rafał miał duże powodzenie i wiele kobiet było za nim-odparła Anna zerkajac na zajętych rozmową policjanta i portiera.

-No tak, miał jeszcze drugą naturę taka mroczną. Ciekawe co nie?-plotkarska natura Danuty, domagała się zaspokojenia ciekawości.

-Co masz na mysli?-odpowiedziała bez zainteresowania Anna, spoglądając na scenę rozgrywajaca się zza szybą i marszcząc bwi z powodu hałasu spowodowanego dłuższą przerwą. 

-O już wychodzą. Ciekawe o czym romawiali?-dociekała Danuta.

Gdy rozwarły się plastikowe drzwi, przystojny policjant Marcin pierwszy opuścił pomieszczenie, zlustrował bez łlowa posture Anny po czym niedbale mrucząc "dziń dobry" wymaszerował w sobie tylko wiadomy kierunku.

Anna smutna i oniemiała stała na środku korytarza, pośród nieznośnego hałasu i patrzyła na swojego starszego kolege, który z trudem przystępując  z nogi na nogę, patrzył przenikliwie w stronę Anny.

-Panie Adamie i co nowego?-zagadnęła Anna.

-A co ma być?Jak chcesz to usiądź, cos ci moge przecież powiedzieć!-odparł zmęczony, wracając na swoje miejsce przy okragłym stole.Anna zajęła miejsce, ktore wcześniej należało do policjanta.

-No mów, najgorsze są te niedomówienia!-ponagliła  kobieta.

-Wiesz co? Krysia, żyje się okazuje. Wyjechałą do Włoch do pracy pezy starszej osobie, ale nie chce z nikim nawwizywać kontaktu. Ponoć miała jakies kłopoty osobiste i wyjechała. To wyjaśniało dlaczego dyrekcja była taka o nią spokojna i nic nie chcieli mówić. Dziwne co?-odparł pan Adam.

-To znakomita wiadomośc. Jezu a ja myślałam,że ona nie żyje a tu taka niespodzianka-Anna była gotowa uściskać starszego kolegę.

-Chodżmy juz stąd, głupio mi ze tak brnałem w to śledztwo jak jakis detektyw a to nie było warte funta kłaków. Dzwoniłem do Kryśki, chyba ze sto razy, ale numer jest niedostepny-mężczyzna potarł nerwowo czoło i cięzko zasapał.

Anna wodziła wzrokiem po ponurym wnętrzu salki szkolnej. Przez widoczne plamy i smugi na szybach okiennych, ostre promienie wczesnej wiosny usiłowały się przebić na siłę, oświetlajac nieco swym oślepiajacm blaskiem szare wnętrze pomieszczenia i uwidacznijac tanczące pyły kurzu.

Pan Adam udał się do swej pracy na portiernii, poczuł silne zmeczenie i rozdrażnienie. Miał żal do siebie, że niepotrzebnie dał się wciągnąc w intrygą zwiazana z zaginięciem kuzynki, zdał sobie sprawę jak słabo znał krewną.

Wtedy przypomniał sobie o dziwnym zeszycie, który zostawił w domu na biurku, bał się, że żona go sprzatnie i wyrzuci na śmietnik-jak zazwyczaj miewała w swym zwyczaju.

Hałas panujacy na korytarzach nieco studził emocję, spoglądał na nauczycieli, którzy pośpiesznei przemieszczali się w różne kierunki, nie zamieniając  z nikim ani słowa.

 'Dziwni ci ludzie, działaja jak maszyny"-dumał popijając zimną kawę.

W gęsteniejącym tłumie, dojrzał Anke, tym razem nie miał sił z nią rozmawiać, pozwolił jej bez słowa oddalic się do domu. Wydawała mu sie dziwnie zamyślona, rozkojarzona.

Przypuszczał,że ma to związek z pania Krysią, za która przepadała.

Portier zatopił spojrzenie w swoich ulubioinych krzyzówkach, starą szmatką pobieżnie starł kurz z blatu stołu i parapetów i wtedy jego wzrok napotkał księdza wikarego, który żwawo maszerował w strone kadr.

"Dziwny z niego człowiek, niby taki pobożny i dobrze sie maskuje ale on coś ukrywa"-myslał niemal na głos.

Wstał ze swojego stanowiska i przyglądał się jak księdz zamyka za sobą drzwi do pokoju kadrowej.

Portier nie potrafił wysiedzieć na swym posterunku, chociaz nastałą już błoga cisza, ostania szkolna lekcja oznaczała mniej uczniów i mniej hałasu.

Udał sie w stronę pokoju kadrowej i wtedy stanął jak wryty, gdyż zauważył, siedzacego w korytarzu na starym krzesle młodego księdza pograżonego w bezbrzeżnym smutku, z jego niewidocznych oczu spływały bolesne łzy.

-Co księdzu jest?-spytał starszy pan plebana.

-Nic mi nie jest, prosz edac mi spokój. Wy wszyscy dajcie mi spokój! Jestem niewinny do jasnej cholery! niewinny!-wikary wstał z zajmowanego miejsca i ciskał złowrogie gromy w stronę rozmówcy.

-Ale ja nic nie mówię,że pan cos zrobił? Tylko tak pytałem-żachnał sie portier.

-Niech pan zajmie sie swoim życiem najlepiej i niech nie drązy bo sam na siebie sprowadzi nieszczęście!-krzyknął wikary.

-Nie rozumiem o co chodzi z tym nieszczęściem?

-Pan dobrze wie, posądzacie mnie o zbrodnie. Nikogo nie zabiłem, to kobiety mnie nachodzą, nie dają mi spokoju. Mam ich serdecznie dość! Ja nigdy żadnej nie zrobiłem krzywdy, niestety-odburknął mężczyzna, wychodząc w stronę gabinetu dyrektora.

-A to ciekawe!- starszy pan powrócił do swych obowiązków, solennie sobie przyrzekając, trzymać się jak najdalej się daleko od cudzych spraw.

 Rozdział V.

Anna po powrocie do domu poczuła się zmęczona i mocno rozdrażniona.Nie umiała się skupić na zwykłych domowych czynnościach. Myliła się w sklepie, kupiła nie to co zamierzała. W domu byłą obecna tylko duchem. Najgorszy były jednak bezsenne noce spędzone obok mężą. Nigdy ani razu nie przyszło jej do glowy, aby pawła przytulić, przybliżyć się do niego, poczuć chociażby ciepło ludzkiego ciała.Nie czułą bowiem nic, nawet gdyby wyobraziła sobie,ż etenw którym jest zakochana lezy obok niej na niewiele by się zdało.jje ciało rozpaczliwie pragnęło inngo człowieka, nie tego, którego znała i który stał się jej obojetny, ale tego o którym nie mogła przestać myśleć.

Załowała,że nie zdazyła wyznac swoich uczuć obiektowi jej myśli, jednakż ewciąz biła się z myslmai czy tak powinna psotąpić.

W końcu postanowiła,ż ejednak zrobi tak wyzna miłość Marcinowi, nawet gdyby miała tego potem żałować. Przytnajmniej poczuje się sama ze sobą lżej, cięzki sekret przestanie ją męczyć ciężarem swojej tajemnicy.

 Weekend minął zbyt szybko, chciaż niewiele pamiętała z tych kilku dni, które spędziłą w kuchni, sprzątajac gotując i czytajac bajki córce. Z mężem nie rozmawiała, mijali się obok, jakby sobie przeszkadzali.

 Nie nawidziła poranków w poniedziałek, kiedy pracy było mnóstwo pod dostatkiem do ogarnięcia  wjednej chwili;obudzic domowników i siebie doprowadzić do porządki, pójść do sklepu po bułki, zrobić śniadanie i pojechac do pracy.

W autobusie było najbarzdiej tłocznie jak tylko sobie można było wyobarazić, tym razem jej myśli śledziły współpasażerów;starsze panie, dzieci w  wieku szkolnym, spoceni panowie i ona wbita pomiędzy nimi.

Kiedy nareszcie z oddali zobaczyła budynek szkoły w  Chrzanie, nie namyślajac się długo wysiadła przystanek wcześniej, ryzykując spóżnienie do pracy, szła żwawo myśląc o czekajacych ją sprawach i zadaniach z dziećmi.

W klasie do której szybko dotarła równo z dzwonkiem, panował niemozliwy rozgardiasz. Zauważyła przy wejściu do sali,zatrwozoną młoda nauczycielkę, Magdę przydzieloną do pracy jako nauczyciel wspomagający, która nie radziła sobie zupełnie z wrzeszcząca gromadką.

Anna przekrzykując dzieciece wrzaski postanowiła zrobić sprawdzian z wiedzy, z kilku ostatnich lekcji. 

Wypisała kreda na tablicy zadania do wykonania, wcześniej rozdała uczniom czyste kartki. Młodsza nauczycielka, jedynie przypatrywałą się zajęciom nieodgadnionym i raczej nieobecnym wzrokiem. Anna nie miała żadnej pomocy i wyręki w osobie młodej pracownicy. Anna czula się tak jakby miała dodatkowe dziecko, którym na swój sposób musi się zająć, lub odobruchać.

 Czasem zazdrościła tym nauczycielom wspomagajacym, którym zadaniem było jak się sama się przekonała- jedynie spacerowanie po klasie i udawanie że się coś robi.

Ona sama wiele by dała by mieć taką łatwą funkcję nauczyciela wspomagajacego, który za nic nie odpowiadał a po prostu był.

Kiedy żmudne godziny pracy minęły znów poczuła ogromny niepokój i dygotanie w sercu, albowiem zbliżało się jej spotkanie z policjantem.

Była wyjątkowo przejeta i zestresowana, iż nie  była całkiem pewna co dzieciom zadaje i co od nich wymaga, gdy tylko zbliżał się koniec jej lekcji przewidzianych na ten dzień.

Gdy dzwonek nareszcie zadzwonił, wcale nie poczuła ulgi, gdyż  wspomagajaca nauczycielka imieniem Magda zaczęła Annie wypominać i wytykać błędy;za duzy wrzask, chaos i nieporządek, złe traktowanie dzieci. Anna była bliska wybuchowi złości, ale w pore się opamietałą, gdyz dzieci bardzo intensywnie przyblądały się rozmawiajacym. 

-Wybacz ja skończyłam lekcje, ty masz dyżur-zajmij się dziećmi!-wypaliła Anna kończąc niemiłą rozmowe.

Dzwonek zadzwonił kończąc przerwę, Anna postanowiła jeszcze rozmówić się z policjantem, widziała go jak wchodził do pokoju przesłuchań, przez szybę dojrzała jego sylwetkę pochylona nad laptopem.

Gotowa była tam wejść, porozmawiać, zatopić się w jego spojrzeniu , ale inna młodsza nauczycielka ubiegła Annę, kobieta poczuła pulsujący niepokój.

Anna taktownie odczekała czas, po którym planowała porozmawiać z policjantem na trudne, osobiste temty.

W głowie układała wszelkie możliwe scenariusze i konkluzje-bała się osmieszenia, wzgardy i problemów-jakie niosły za sobą niechybne wyznania.

Mimo to, brnęła w postanowieniu, że powinna wyznać ciążąca jej w sercu bolesna prawdę.

Wreszcie, z sercem na ramieniu udała się do pokoju, w ktorym przebywał poloicjant.

-Słucham panią-mężczyzna nie podnosil nawet wzroku zza ekranu laptopa.

-Chciałabym porozmawiać na temat zaginionej pani Krysi-głos Annie drżał.

-Temat został zamkniety. Nie ma sensu juz do tego wracac. Czym nas pani zaskoczy? słucham-ziewnął mundurowy, wciąż nie podosząc wzroku.

-Co się dzieje z panią Krysią? Ona zaginęła i nie ma odpowiedzi, nie odpowiada na smsy ani e;maile. Martwię się-rzekła nauczycielka po dluższym namyśle.

-Na ten moment nie udzielamy odpowiedzi dla dobra sledztwa-mężczyzna przyknał powieki i spojrzał wymownie na kobiete, dłużej zatrzymał spojrzenie na dekolcie.

Anna wzdrygneła sie, czerwieniąc się z powodu intensywnego spojrzenia mężczyzny.

-Ja jeszcze chciałabym, znaczy się coś do pana czuję, jakbym była zakochana-odpaliła szybko Anna, krztusząc się własna odwagą.

Zapadło niemal grobowe milczenie. Mężczyzna sarknął nieartykułowane słowa i poczał niewyrażnie mowić sam do siebie niezrozumiałym dla Anny językiem.

-Slucham-wyrwalo się Annie, nie wiedziała jak się zachowca, nie poczuła ulgi, bardziej niepokój i coś podobnego do wstydu.

-Po co mi to pani powiedziała? Nie jestem zainteresowany pani osobą, proszę wyjść-odburknał mężczyzna, wprawiając w smutek i popłoch nieszczęsliwie zakochaną.

-Pani zdaje się ma męża-usłyszała za sobą plen przygany tembr glosu.

Anna czym prędzej opuściła, mroczny i przerażający budynek szkolny.W drodze minęła się z portierem, który miał nadzieje rozmówić się z młodszą koleżanka, 

Nauczycielka biegła przed siebie, żwawo i nerwowo ile miała sił, ile tchu-parła  w stronę przystanku autobusowego. W gorzkim zamyśleniu, okrywając się szczelniej jesiennym płaszczem, czlau dreszcze zimna i niepokoju, pozwoliła sobie na płacz. Łzy spływały strumieniem, chłodząc jej policzek i łamiąc jej serce ma drobne kawałki. Po drodze mijała jak na lscoz samych znajomych, ktorzy z zaciekawieniem patrzyli na biegnącą kobietę i domagali sie wyjasnien.

Anna poczuła wstyd i zaklopotanie, wiele by dała aby cofnąc czas, aby nie doszło do upokarzajacych wyznań. Biła sie myslami, wiatr smaga jej rozpuszczone włosy i suszył mokre od łez policzki.

'Dlaczego ci mężczyzni sa takimi skurwysynami, dlaczego nie mogą zachowac się czule z troską, albo normalnie?"-sarkała coraz głosniej.

Nim dotarła do domu, poczuła bolesne znużenie i wyczerpanie, skłonna była polozyc się do łózka iz amknac powieki na wieki.

Jednakże zastany bałagan, strerta brudnych naczyć, rozrzucone ubrania w nieładzie oraz głodny kot-domagały się pilnego zajęcia i pracy.

Była samotna i zdana na swój los, chociaż miała męża i dziecko a także teściów, tych oststnich zawsze wolała unikać.

Pragnęła sie komus zwiezryć, porozmawiać, lecz nie było z kim. Krystyna zaginęła i do tej pory nie dała o sobie znać.

Własna rodzina miała sto swoich spraw, męza zupełnie nie obchodziła. Córka musiała się sama zająć i nie mogła dziecka obciążac własnymi zmartwieniami.

Najbardziej dotkliwie bolało niekochana serce, nieodwzajemniona miłość, kotre same sobie stanowia tragedie na równi z umieraniem za życia.

Po wejsciu do domu, nadal duchowo tkwila w nieutulonym cierpieniu, nieszczesliwa milosc, jawila sie jak powolne umieranie.

Odzieranie z godnosci, ciche skomlenie, rozpacz porownywalna do najwiekszych duchowych tortur, ktorych wstydzila sie komukolwiek ujawnic, nie liczyla na pocieszenie czy zrozumienie.

Nieszczesliwa milosc byla, bowiem powolnym i ciaglym umieraniem za  zycia.

Nie potrafla rozmawiać, wszystko co bylo do ogarniecia bylo straszne i abstarkcyjne, choc pozornie takie proste i zwyczajne.

Gdyby od niej zależalo, gotowa byla zasnąć i nigdy sie nie obudzić, nie widzieć, nie czuć i nie rozmysśać.

Mąż jawil sie jako intruz, z ktorym nie umiala i nie chciala rozmawiac. Jedyna pociecha byla dla niej tulenie corki, zabawa z nia w misie i domek, wtedy na chwile zapominala o wlasnym upokorzeniu i wstydliwym polozeniu.

-Mamo nie mysl tak bez przerwy, tylko baw sie ze mna!-upominala córka matke.

Wowczas Anna, czym predzej wracala do trudnej rzeczywistosci, byla zaledwie wydmuszką z sercem przepelnionym cierpieniem.

 Gdy tylko kobieta podala kolacje, sama poczula zmeczenie, chociaz nie czula glodu. Pragnela ponad wszystko zasnac i nigdy sie nie obudzic.

Zycie coraz bardziej tracilo dla niej smak i sens.

Wstydzila sie powrotu do pracy i rozmowy z policjantem, wiedziala, że juz nic nie bedzie takie samo jak wczesniej.

Zanim polozyla sie do lozka obok coreczki, postanowila sparwdzic poczte elektroniczna, albowiem w ciagu dnia zwyczajnie nie byla w stanie ogarnac proze zycie, jej mysli i dusza stale gdzies bladzily.

W półmroku, pogrążonego we śnie  kąta sypialni, odpalila swoj stary komputer, natychmiast odczytala wiadomosci na poczcie elektronicznej, których dawno nie śledzila.

Zamarla, gdyz ciemny druk wskazywal na obecnosc korespondencji ze strony Krystyny, wstrzymala oddech, jej serce zabila niemal bolesnie.

Pochlaniala zapisane slowa, nie zważajac na silny ból glowy, ktory znowu dawal jej o sobie znać..

"Droga Aniu

Przepraszam, ze tak dlugo nie dawalam znaku zyciu. Uwierz mi, nie mialam innego wyjscia. Życie mnie zmusilo do ucieczki.

Jak sama sie domyśliłaś nie lubiłam tej pracy w tej nawiedzonej szkole, dzialy sie tam dziwne i zatrważajace rzeczy.

Mnie samej bylo tam coraz gorzej.

Przezyłam tam nieszczesliwa milość, ten dran ksiadz zlamal mi serce. 

Nie dość że mnie nie chcial, to jeszcze wyśmiewal sie z mojego uczucia, o moim cierpieniu wiedziala nawet dyrekcja-sam im na mnie donosił,

Ponadto, tak bylam zaślepiona miloscia do niego, że dla niego zapożyczylam sie w "chwilowkach".

Prosil mnie o pieniądze, mowil ze tata jego potrzebuje na operacje, to sie na wszystko zgadzalam.

Dran potrafil mnie szatańsko omamic, bylam gotowa dla niego na wszystko byle tylko zdobyć jego usmiech, zyskać jego aprobate,

Wstyd mi sie pokazywac w tej szkole, dlatego wyjechalam do Wloch, pracuje jako opiekunka do pewnej calkiem sympatycznej staruszki.

Praca jest w porzadku, szybko sie ucze obcego jezyka i obyczajow.

Powoli wracam do zdrowia. Uwierz mi, byla czas, ze stale plakalam bo myślałam o tym draniu ksiedzu, ktory zawojowal moim sercem.

Pracowalam przez 2 miesiace za darmo, aby splacic te lichwe, ktora sama zaciagnelam.

Pisalam do tego klechy wiadomosci, zalilam sie, nawet przepraszałam za wszystko-chociaż to on powinien mnie przeprosic.

On mi tylko odpisal krotko i po chamsku, abym dala mu spokoj i skasowala numer do niego, abym mu sie nigdy nie naprzykrzala, bo on sobie tego nie życzy.

Co za okropny podly bezduszny dran. A jeszcze kilka miesiecy temu zalotnie sie do mnie uśmiechal na korytarzu, boczuł, że mu pożyczę potrzebna sumę.

Ja głupia nie potrafię go znienawidzić. Wiem,ze zmienił parafie i śmieje sie z mojej glupoty.

Dobrze mu życze ale źle wróżę.

Prosze Cie Aniu, nie mów nikomu o moim upodleniu.

Gdyby sie ktoś pytal mów, że nic nie wiesz.

Wolalabym ze by uznali mnie za zaginooną a nawet martwa, niz gdyby na jaw wyszły moje wstydliwe sekrety.

Anusiu, nie planuje powrotu do kraju, teraz Kalabria jest moim domem.

Wlosi to dobrzy i serdeczni ludzie.

Pozdrawiam Cie serdecznie

 

Kryśka."

Anna czytala przeslanego emaila jeszcze kilka razy, cały czas czula silne pulsowanie w okolicach skroni.

Odczuwała wszakże dziwną bliskość i niemal zrozumienie ze strony przyjaciółki. 

Wzrokiem omiotła śliczną śpiącą córeczke. Pogłaskala jej malenka główke.

Znow westchnela, jej serce nadal przepojone bylo bezbrzeżnym cierpieniem.

Pomyślała, ze gdyby nie miala malej córeczki a tylko męża, sama bez żalu pojechałaby do Włoch i tam szukala zapomnienia i lepszego dla siebie miejsca na ziemi.

 

Anna znów zalogowała się do konta, by znów przeczytać nadesłaną wiadomość.

Czuła  w sercu dzwina gulę i niepokój a zarazeem wdzięczność za powierzony sekret. Rozumiała swoja dobra koleżankę, albowiem sama padła ofiarą nieszczęśliwej miłości.

Postanowiła czym prędzej odpisać swojej koleżance.

 

'Droga Krysiu.

 

Dziekuję, że do mnie napisałaś.

Jestem Ci niezmiernie wdzięczna za to, że dałas mi znać. Ciesze się, że żyjesz i masz się całkiem dobrze.

Policja dziwnie traktowała sprawę o zaginieciu.

 

Twój kuzyn bardzo się zaangażował w Twoje odnalezienie.

Trzeba dać mu znać, on się bardzo przejał. Sama mu napisz.

Ja nie chce się mieszać.

Doskonale cię rozumiem, miłość potrafi być ślepa.

Wiem, jak boli niekochane serce.

 

Kiedyś o tym porozmawiamy.

Bądżmy w kontakcie.

Nikomu nie powiem o Tobie, w szkole będę milczeć jak grób.

Masz rację, szkoła w Chrzanie jest bardzo nawiedzona.

Gdybym miała inne wyjście, chętnie bym porzuciła tę pracę, 

Niestety, nie jest to takie proste.

Pozdrawiam serdecznie

 

Anka"

 

 Kiedy zmęczona obowiązkami kobieta, usiłowała wylogować się ze swojej poczty, nagle tuż przy niej jakby wyrósł jej własny mąż. Spojrzał na żonę wrogo, jego oczy były pełne złości i tłumionego gniewu.

-O co chodzi z ta nieszczęśliwą miłością co?-Paweł spojrzał wrogo na skuloną ze starchu żonę.

-To nie ja, to moja koleżanka, nie znasz jej. Daj mi spokój!-żachnęła się Anna, udając obojetność, jednakże jej serce biło mocno z powodu tłumionych emocji, na twarzy wykwitły niezdrowe rumieńce.Kobieta odwróciła się od męża i czym prędzej wyłączyła pocztę.

-Ostatnio chodzisz taka struta i zamyślona?Ktoś ze szkoły mi doniósl,że podrywasz tam jakiegoś faceta. Kim on jest dla ciebie?-Paweł nerwowo przygladał się żonie.

 

 -Słuchaj, to są plotki i one dotycza mojej koleżanki Krysi, która miała problem. Daj mi spokój!-zagrzmiała Anna, unikając sondujacego spojrzenia Pawła. 

-To nie są plotki. Anka ludzie sie z ciebie wysmiewają. Mi wspólczują. Przyznam się w końcu!-twarz Pawła płonęła gniewem.

-Opanuj się! Nic nie zrobiłam.to jakies pomówienia. ta szkołą jest nawiedzona. Jesli nie znajdę innej pracy, będę musiała stąd wyjechać-zagrzmiała, oddalajac się od męża.

Do oczu kobiety cisnęły się łzy, serce cierpiało na skutek niewypowiedzianych słów,z powodu nieodwzajemnionego uczucia i żalu jaki odczuwała, nade wszystko na skutek wstydu, który ja przepełniał.

 

 Udała się do pokoju córki,przytuliła dziewczynkę do swego serca.

Tylko tak wtulona w oblicze dziecka, nasłuchując miłego tętna dziewczynki,na chwile znów ulga i pokój scaliły oprzesyconą troskami duszę kobiety.

Przysiadła obok dziecka, sluchała jej dzieciecego paplania o pani z przedszkola. W tle usłyszała dżwięki nadchodzących smsmów oraz sygnały zbliżajacych się wiadomosci na facebooku.

Pokustykała w kierunku swej torebki, jednak mąż był szybszy, on przechwycił telefon żony.

-Co to za bzdury wypisuje ta twoja Krystyna!-ryknął czytając w milczeniu, po dłuszym pełnym niepokoju chwili.

Anka odetchnęła z ulgą, do oczu wciąż napływały jej łzy, serce dygotało jak po wielkim wysiłku, skronie boleśnie pulsowały.

Usiadła na krzesle, przytulił się do ulubionego pluszowego misia córki.

Odczytała niemal na głos informacje z otwartego mesendźera.

"Ania, jesli nadal szukasz pracy i swego miejsca w życiu. przyjeźdźaj do Kalabrii, tu jest pięknie i kolorowo.

Jest do opieki starsza miła Pani, także Anna będziesz w końcu szczęśliwa.Jest tu blisko nas piekne przedszkole i szkoła. Zabierz córkę i uciekaj od tej nawiedzonej szkoły, meża którego nie kochasz i tesciów, twoich wrogów.

Pozdrawiam Krystyna"

 Anna nadal dygotała, serce pracowało nierówno, zadając jej ból. Nie zracała uwagi na męża, wciaz zajętego swoimi sprawami, obojetnego na potrzeby żony Mechanicznie naszykowała kolację dla córki i męża, jednakże myślami błądziła daleko.Postanowiła przespać się z tą nowa informacją.

Decyzji nie potrafiła jeszcze podjąć. Biła się ze sprzecznymi myślami. Cierpiała potajemnie. Nie potrafiła podjąć ostatecznej decyzji.

Nie miała się nawet kogoś poardzic. Jej rodzina nie była zainteresowana sprawami  swej krewnej. Mąż był jej zupełnie obojetny. Dbał tylko o włsne potrzeby.

Żona służyła męzczyźnie tylko do obsługi, cięźkiej pracy w domu, przynoszenia pieniędzy i utrzymywania rodziny.

Anna tej nocy dlugo nie mogła zmróżyć oczu, przez jej głowe niczym straszne błyskawice przelatywały sprzeczne myśli.

Liczyła wszystkie za i przeciw opuszczeniu męża i swojego smutnego losu.

Kalabria-brzmiała fantastycznie, rozpalała wyobraźnię.

Kiedy obudziła się w środku nocy znów zasiadła do komputera postanowiła czym predzej napisać do przyjaciółki, jej serce nosiły ogromne ciężary z którymi sobie nie potrafiła poradzić.

 " Droga Krysiu.

 

Dziekuję Ci za życzliwośc i pamięc o mnie.

 

W sumie nic mnie nie trzyma w kraju-do męża już nic nie czuję, stał mi się obojetny. Teściowie tylko mna pogardzają.

W szkole mam marną, niezbyt ciekawą pracę.Czuje,że nie jestem szanowana.

Do tego doszła niszczęśliwa miłość. Jedynie córka trzyma mnie przy życiu.

Dam Ci znać odnośnie mojej decyzji.

Jeżeli nic sie nie zmieni na lepsze-skorzystam z twojego zaproszenie i przyjadę.

Niech ta oferta pracy, czeka na mnie. Skorzystam na pewno.

Pozdrawiam Ciebie

 

Anna"

 Anna po napisaniu listu do przyjaciólki, usiłowała wylogowac się ze swgo konta, nie zauwazyła nawet,że jej mozolnemu pisaniu przyglada się zatrwozony mąż.

Niemal podskoczyła jak oparzonaa, kiedy napotkala jego spojrzenie znad ramienia.

-Anka, znam twoje wstydliwe sekrety. ty jestes tak pochłonięta swoimi sprawami,że nawet nie wiesz, kiedy tu wszedłem i a teraz no stoje za tobą-krzyknał, spogladajac nieodgadnionym wzrokiem w stronę oniemiałej żony.

 Kobieta oniemiała, zaczęła oddychac spokojnie, miarowo-wiedziała, ż etylko spokojny i zdrowy oddech pozwoli jej opanować wzbierajacy sie niepokój połaczony z silnym gniewem.

 -Daj spokój! nie mam żadnych sekretów i nic do ukrycia. Chodzi o moja zaginiona koleżankę, która się odnalazła i tyle-rzuciła oschle, usilując się czym predzej wylogowac z konta.

 -O co chodzi z tym zakochaniem? Powiedz, w kim sie zabujałaś?-głos męża był groźny i nieprzejednany.

-W nikim wiesz ale bardzo bym chciała, tylko, że nie ma w kim!-krzyknęła kobieta,oddalając się od męża.

Anna nie miałą ochoty rozmawiac z mężem, w jego obecności czuła się nieswojo i coraz bardziej samotnie.

Bardzo pragnęła znależć bratnią duszę i zaprzyjaznic się z kimś, kto będzie jej bliski i jedyny.

Roczarowanie osoba męża,było bolesne i raniące dzien po dniu.

Jedynie osoba córki dawała jej namiastkę potrzebnej otuchy i nadziei.

Jednakże kiełkowała w kobiecie coraz wyraźniejsza myśl,że powinna ratowac się wyjazdem. Powinna znależć dla siebie inne, własne miejsce.Z dala od ludzi coraz mniej jej życzliwych i miejsca pracy, które od poczatku raziło swoja specyfiką i mroczną atmosferą.

 Tymczasem pragnęła odciąc się od bolesnego zycia, pełnego cierpienia i niezrozumienia ze strony bliskich. Była niemal zdeterminowana, aby rozpocząc nowy rozdział w życiu. Praca zawodowa coraz barzdiej rozczarowywała. z męzem juz niemal nic ja nie łączyłom tylko wspólne przebywanie, tylko wspólna niedola,

Cierpiała, przezywałą wewnętrzny ból i wielki dylemat. Dałaby wszystko aby uwolnic się od dotychczasowego życia. Samotność mocno dojmowała. Jednakże pewnej nieprzespanej nocy tuz nad ranem, postanowiła napisać do przyjaciólki wiadomość z facebooka.Zanim jednak zdobyła się na wyznanie, postanowiła sprawdzić wszystko na temat czlowieeka,który takż enie dawał jej spać a o którym myslała bezustannie.

Widziała idealne zdjęcia z żoną i dziećmi podczas wszelkich możliwych wypraw i wyjazdów rodzinnych. Poczuła bolesne ukłucie zazdrości. Cierpiała. Ile by dała,ażeeby to jej zycie było takie kolorowe i pełne szczęścia. A może tylko na obrazku każdy udaje lub dobrze odgrywa wybrańca losu w rzeczywistości jego zycie pełne jest cierpienia i rozpaczy. Miała kiedys takich znajomych. Jednakże obiekt jje westchnień ponad wszelką watpliwość był szczrze szczęsliwym i spełnionym człowiekiem.Jego wybranka takż eprezentowała się idealnie. Dobrze ubrana, ufryzowan wysoka, smukła blondynka. Dwójka dzieci chlopicec i dziewczynka sprawiali wrażenie idealnych i szczerze szczęsliwych. wszyscy dookoła Anny zdawali się byc wybrańcami losu z pieknie poukładanymi życiorysami, tylko ona sama nie pasowała do nikogo. Miała jedynie córeczkę, której jakby miał coraz mniej. Dziewczynka była zabierana przez rodziców mężą, dokładnie wtedy kiedy chciała spędzic z nia miłe popołudnie. Mąz miał swoje osobne sprawy, z którymi z nikim sie nie dzielił, Jedyna ulubiona kolezanka wyjechała, zostawiła ja samą z mglista obietnicą zaproszenia i zamieszkania w dalekim miescie we Włoszech. Napierajace ja mysli i dylematy zajmowały coraz więcej miejsca w jej sercu i umysle. Mąz powoli budził sie po dobrze przespanej nocy, w pokoju obok. Córeczki nie było z nia, dlatego mogła zająć mysli sprawami, które odrzucała od siebie jak najdalej, spychając je do podświadomości. Napisała zatem do Krysi tylko krótka wiadomość 'Kochana w przyszłym miesiącu zaczynają się wakacje i wtedy już postanowiłam- przyjeżam. zabieram córkę. Nikt nie moze się dowiedzieć. Prosze podaj mi adres. Pozdrawiam Anka"

Anna z biciem serca zamknęła komputer, poczuła dziwny spokój, jakiego od dawna nie czuła.

-Anka, do auta, zawioze was-ciebie do pracy a Amilenę do pzredszkola, no juz!-krzyczał Paweł głosem pozbawionym współczucia.

Kobieta dłonia otarła twarz, czym predzej zdołała wylogowac sie ze swej poczty elektronicznej. Dzis nie marnowałą czasu na dodatkowy makijaż czy lepszą odzież, szła skromnie ubrana. Jej serce było przepełnione smutkiem ale gdzieś w duszy odczuwała nadzieję.

-Anka, czym ty się w skrycie zajmujesz? Jakie skrywasz tajemnice przede mna? No powiedz!-domagał się Paweł, kiedy juz z całą rodziną wyruszał w stronę nowych obowiązków.

-Co ty masz  z tymi tajemnicami? Moja koleżanka ma kłopoty i próbuje jej pomóc-odparła kobieta, przytulajac dziecko do piersi.

-Zmyślasz mi z tą koleżanką. Ale dobra, nie dociekam, każdy ma swoje sekrety-odparł mężczyzna wymijając autobus na podwójnej ciągłej.

 

-Zatrzymaj się, bo miniemy przedszkole!-krzyknęła kobieta, równocześnie z nerwowym podjazdem auta w kierunku parkingu.

Dziecko bez zbędnych słow dało się poprowadzic do placówki i kobieta z duszą na ramieniu, pobiegła znów do auta i dałą się zawieżc do szkoły, w której pracowała.

Kobieta tego dnia zcuła wewnętrzne rozedganie, jej niepokój narastał. Biła się ze sprzecnymi myslami.

Mąż bez słowa odjechał spod szarego budynku, wypełnionego nowym wrzaskiem, którego tak nienawidziła.

 

Z wnetrza budynku wyszedł pan policjant z młodszą od siebie kobietą, raczej przeciętnej, mysiej urody-oboje trzymali sie za ręce.

Anka poczuła bolesne ukłócie w sercu. Odwróciła się na pięcie, aby nie ogladać szczęścia przeznaczonego innym.

W pracy panował ogromny chaos, ktoś cos od kobiety rzadał, jakis nauczyciel pouczał, jakies dziecko skarzyło na inne dziecko. Nie miała obok siebie nikogo zyzcliwego, brakowało jej nawet wspólnego narzekania z nieobecną Krysią.

Było coraz trudniej, cięzej i samotniej.

Nic jej tu nie trzymało. Nie miała nikogo z kim mogłaby po ludzku i zwyczajnie porozmawiać.

Podjęła decyzję, że wyjedzie najpierw na wakacje a potem na zawsze rozstanie sie z dotychczasowym, nieudanym zyciem.

Pieniądze miała wystarczajaco uzbierane aby zacząc nowe, lepsze zycie.

Córeczce należa się solidne wakacje i nowe przygody.

Tymczasem jednego była pewna-najboleśniej zawiedli ją mężczyżni.

Mimo, iz sama kochała, zabiegała, dbała, troszczyła się o inych.

Dla niej serca ze strony bliskich zabrakło.

Nie było kochana przez nikogo. ta bolesna prawda przelała czarę goryczy.

Pozostał jej ostatni plan-ucieczka po lepsze jutro.

Czekała ją długa i trudna rozmowa z mężem na temat wakacji, które spędzi z córka we Włoszech.

Tak, to były sekrety, które obciążały jej serce i bolały duszę.

 Nie lubiła pracy w szkole w Chrzanie.

Pan Adam, który byl dobrym duchem szkoły nagle złozył wymówienie. Ponoc wraz z żoną przeprowadził sie do inego miasta.

Wikary, do którego wzdychały chyba wszystkie parafianki, wcale nie okazał się taki świety jak sądzono.

Prowadził dośc swobodne życie erotyczne, wiele kobiet od czasu do czasu dotzrymywały mu nocą towarzystwa.

Kobirty, które były przez niego porzucane i odrzucane, mocno znienawidziły przystojnego kapłana,

Kuria nic nie wskórała, przystojny ksiądz wikary został przeniesiony na inna parafię,  gdzie otrzymał awans na proboszcza.

Anna nigdy więcej nie spotkała swojego policjatna, powoli z jje serca i pamięci znikała pamięc o dawnym zakochaniu.

Kobieta czuła sie coraz bardziej wolna od nieszczęsliwej i ciężkiej miłości, która miesiącami zalegała jej na sercu.

Pozostała jeszcze sprawa wyjazdu do ukochanych Wloch, o których marzyła ostatnimi miesiącami.

 Nic jej w kraju nie trzymało. przyszłośc córki także nie rysowała sie kolorowo.

Z mężem od dawna zyła jakby osobno. Nie czuła do niego zupłnie nic, o czym świadczy fakt,że często przezywała zauroczenia do innych mężczyzn.

Kiedy nastał pózny wieczór, położyła córke do snu i długo czytała jej ulubione bajki na dobranoc.

W jej sercu narastała ogromne napięcie i niepokój, bała się rozmowy z mężem.

Kiedy Milenka odpłynęła w objęcia Morfeusza, Anna czuła jak jej serce podchodzi do gardła. Na zewnątrz wiatr dął nerwowo i groznie jakby chciał dopasowac się do nastroju kobiety.

 Juz ona sama niemal zasypiałą, kiedy podsłuchała tłumiona rozmowę mężą przez telefon,

-Wiesz,że ciebie kocham. Z Anką sie rozwiodę. Co kiedy. Niedługo. Ona nic już dla mnie nie znaczy. Córka, córka, zawsze chciałem syna, to może moglibyśmy sie bardziej postarać-Paweł wstał z wersalki i zarechotał nerwowo, podskoczył, gdyż napotkał napastliwy wzrok swojej żony.

-Ty skonczony draniu! Od dawna podejrzewałam,że kogoś masz-krzyknęła, krzysząc się własnymi myślami.

-A ty wcale nie jesteś lepsza. Znam twoje skrety. Czytałem twoje żałosne emaile. Wiesz co-jedz ty sobie do tych Włoch i zapomnij o mnie.

Tak dobrze słyszałaś. po co mamy się męczyć?-wyrzucił potok głuchych słow, nad wyraz spokojnie. Jakby od dawna ćwiczył i przygotowywał rozstanie z rodziną.

-To tak, nie zalezy ci na nas, ani nawet na córce-kobieta poczuła się dziwnie spokojna, była gotowa niemal objąć swego mężą. Poczuła niewysłowioną ulgę, tak sie obawiała tej chwili.

Życie samo odpowiedziało kobiecie na jej rozpaczliwe wołanie.

-Dobrze, zabieram Milenkę i wyjezdżamy na poczatku przyszłego miesiąca. Wiesz co, dobrze,że tak się stało. Nie będę tęsknić. To co nas czeka może byc piekne i ekscytujące-odparła odchodząc.

Przypadła do starego komputera i poczuła jak łzy spadają jej z oczu grube niczym grochy, obmywając lica i oczyszcając jej zbolałą dusze.

Anna czekała niecierpliwie na koniec roku szkolnego, nie mogła się doczekać wakacji i nowego rozdziału.

z mężem niemal nie rozmawiała, mijali sie niczym dwoje obcych sobie ludzi. Miło,iz rozpaczliwie brakowało jej ciepła i przyjażni, nie potrafila zdobyc sie na dawną szcerośc wobec Pawła.

Zbyt wiele sie wydarzyło, mnóstwo tajemnic i spraw spowodawało ogromna wyrwę w trudnych relacjach pomiedzy małżonkami. W wolnych chwilach metodycznie  pakowała walizki dla siebie i córki.

W szkole nie szukała kontaktów z inymi nauczycielami, rozmawiałą jedynie ze sprzataczkami i panią z kadr. unikała kontaktu z nauczycielami, którzy wydawali się jej coraz bardziej obcy. Dawny znajomy portier, również zdawał sie zapaśc pod ziemię. Unikała towarzystwa teściów, nie miała z nimi nic do powiedzenia. Jakby przezorny los, przygotowywal kobietę do nowego rozdziału.

Cierpiała po cichu, w samotności. 

Po wypłacie, udała się do biura podrózy gdzie nabywał bilet w jedną strone dla siebie i dziecka. W jej sercu rozgrywał się nowy plan, ekscytacji, rezygnacji i niepewności.

Jeszcze tydzień i rozstanie się ze starym, nieudanym życiem.

Przytuliła córkę, chciałaby z nia porozmawiać o tym co nieuchronne, dziecko wiedziało, czuło.

-Mamo, nie będę tęsknić, nie lubiłam tego pzredszkola, ani dzieci ani pań, które zawsze na nas krzyczały i nie lubiły nas-odparła z powagą dziewczynka.

-A za tata bedziesz tęsknić?-głos kobiecie drżał.

-Z tata jest róznie. raz jest dobry a raz krzyczy. On ma nowa koleżankę, widziałam ją- dziewczynka odpowiedziała z wahaniem.

-A jaka ona jest? No gdzie ją spotkałaś?- Anna nie chciała pokazywac po sobie jak bardzo jest zawiedziona.

-No na parkingu i w sklepie, raz tu nawet do domu przyszła, jak ciebie nie było-odparłą szczerze dziewczynka.

Anna usiadła obok dziecka, czuła jak ogromny ciężar miązdzy jej serce, poczuła ciarki na plecach i mdłości.

Nie tak miało być. Płakała długo zewnymi łzami, za tym co bezpowrotnie mineło, z atym co było jej dobrze znane albo nieznane.

-Nie płacz mamusiu, ty tez sobie znajdziesz kolegę tam we Włoszech-dziecko spojrzało w zapłakane oczy matki.

-Nie wiem kruszyno, nie mam szcęścia do ludzi. Najwazniejsze, że mam ciebie i to sie nigdy nie zmieni-matka trwała wtulona do córeczki.

 Nastał długooczekiwany dzień wyjazdu-matka z córką opusciły bez słowa pogrążonego we śnie Pawła, same zaś udały się na dworzec, stamtąd miały już autokar do wymarzonych Włoch.

Czekała na nie Krysia z podopieczną, zawsze szczere, gościnne i gotowe przygarnać do obszernego i zacnego domu  należącego do starszej włoszki, pani, która nie odmówiła swej gościny nawet znajomym opiekunki.

Rok póżniej.

Anna wraz z córką zamieszkała w nowym mieszkaniu, nieopodal domu przyjaciółki i kochanej starszej pani.

Nie żałowała wyjazdu, ani matka ani córka. Obie znalazły swoje miejsce, potrafiły rozmawiac płynnie po włosku. Milenka miała duzo przyjaciólek w pierwszej klasie. Anna pracowała w przedszkolu. Poznała samotnego ojca małej Emmy.

Natomiast Anna podsłuchiwała rozmowy córki i byłego mężą- dowiedziała się, że  Paweł został zdradzony, popadł w alkoholizm i wrocił do domu schorowanych rodziców. Nie czuła do niego nic, los sam dopisał brakujące elementy

Po raz pierwszy Anna była zakochana szcześliwie i z wzajemnością. Lubiła swoją prace z dziećmi a najbardziej kochała swoje niemal dwie córeczki Milenkę i jej najlepsza przyjaciólkę Emmę, córkę bardzo opiekunczego Mario.

20 lipca 2024   Dodaj komentarz
szkoła z duchami 2  

Zakochana

 "Trwasz we mnie"

Kpiną, twego odtrącenia

pogardą, mego zatracenia

jak zimny głaz dobijasz sny

bolescią nosisz moje żywe łzy

 

Milczenie twe, rani na zawsze

powiedz, krzyknij i daj mi znać!

trwasz w świecie kłamstw i żalu

Ty, który unosiłeś me sny do Raju.

 

 

Dobijasz mój spokój, zsyłasz cierń

zabijasz codzień swym oddaleniem

obojętnością skazujesz na śmierć

nie żyjesz ty, tylko trwa twój cień.

 

 

 

 

 

 

 

" Ty, który zraniłeś"

Ty, który mi serce złamałeś

odszedłeś po cichu i jesteś

w mym sercu na samym dnie

wgardziłeś moim wyznaniem.

 

Upokorzyłeś i ośmieszyłeś mnie

dałeś zwiędły ogród pełen chwast

wspomnień, które wywołują płacz

kradziony czas, co tak oddalił nas.

 

Powróc bladym świtem ku mnie

jasną nocą co zaklęcia moje zna

Za dnia, wśród kościelnych naw

mchem, podczas szumu drzew

 

Dam ci nutę, niech ci w duszy gra

gwiazdę z nieba, abyś się śmiał

serce moje złamane, tobie oddane

nieśmiertelne boskie zakochanie.

 

 

 

 'Nie odchodź!"

Nie odchodź, zostań ze mną na dlużej

Me serce łka, nosząc cieżar niespełnienia.

Gdybyś pozostał, ugładził gruzdy smutku

spojrzeniem przynióśł ogród pełen bzu.

 

Nie ma cię, zraniłeś dotkliwie mnie

Ziemia płacze deszczem i zsyła grad

Wiatr szumi melodią jęku cmentarzy

Czemu odrzuceniem mnie obdarzasz?

 

Jeszcze wczesniej niosłeś mi uśmiech

oczy twe zdradzały blady potok uczuć.

Twoje usta lśniły zachętą pocałunku

Twój dotyk mienił się obietnicą snu.

 

Tęsknota

 

Odszedłeś, bez pożegnania i nadziei

bez wspomnień,bez pragnień na duszy

ściąłeś nożem moje serce na kawałki

jak grzmot co uderza i zabija na amen

 

Odciąłeś sny, które niosły pieśni co noc

czułą wiosnę co zostawała nazajutrz

Kontur ksieżyca co zaglądał do okien

Sznur gwiazd co znał nasze sekrety

 

Miłości, co przyglądała się zakochaniu

Nieboskłonem bijących serc wypływała

Zabrałeś w siną dal myśli i pragnienia

i tylko ciebie wciąż dla mnie  nie ma...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bez wzajemności

Na miłość nie jesteśmy gotowi

Jak smierć co zabiera w nieznane

Przynosi, obłęd i nowe doznania

Rozrywa duszę na strzępy i powraca

 

Odradza się wciąż i karmi myślami

Szydzi z twych pragnień i je dokłada 

Zadaje ciosy w samo serce i szycha 

nasyca, rani i zostawia niekochanym

 

Miłości przytul mnie sercem i trwaj

Jak bloga noc w twoich objęciach

Jak czuła iskra roziskrzona niebem

 Jak usta, zjednoczone pocałunkiem 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

28 czerwca 2024   Dodaj komentarz
Niekochana  
< 1 2 3 4 5 6 7 8 9 >
Maksymilian1 | Blogi