Rozdział I.
Irmina zbudziła się wczesnym rankiem, poczuła mdłości i wzmogło sie w niej uczucie złości.
Znowu zaprosiła przyjaciól i całą noc trwało szaleństwo. Imprezowe życie po raz kolejny wzmagało w niej uczucie pustki i roczarowania.
Omiotła wzrokiem porzucone butelki po drogich drinkach, opakowania po suschi, pieczonych krabach i krewtkach we wszystkich możliwych wariacjach.
Postanowiła, że nazajutrz zacznie nowe rozdanie bez zabaw, bez swawoli, bez rozrywek i znajdzie dla siebie dobre i godne bogatej panienki zajęcie.
Jednakże, nie było to proste zadanie, albowiem niegdy nie zaznała niedostatku, zawsze opływała w dobra nadroższe i same luksusy.
Nie znała biedy i skromności, bogaci rodzice zapewniali jej wszystko co mozna było kupić, lecz nigdy nie mieli dla niej czasu i cierpliwości.
Rodzce Irminy państwo Leokadia i Ryszard Zomojscy, szczycili się wielkim dostatkiem, albowiem byli włascicielami kilku prężnie działąjacych firm inwestycyjnych i banków maklerskich.
Pani Leokadia, szczyciła się nieprzecietną uroda;była kobieta posagowa, smukłą i przesadnie szczzupłą, miała podłużna twarz oraz długie blond włosy. jej małzonek Ryszard był raczej krepej postury, miała ostr rysy twarzy i nie był wysoki, jednakże zawsze podobał się kobietom z powodu dużego poczucia humoru i pewności siebie. Byla barzdo rozmowny, lubił rozmawiać niemal z każdym człowiekiem. Miał przy tym ogromna smykałke do intersów-znal się na biznesie jak mało kto. Niestety nie był człowiekiem idealnym, gdyz mial wiele słabości do innych kobiet. Żonę darzył uczuciem, ale głownie na poczatku znajomości, kiedy byli jeszcze studentami w krakowie. Jednak z czasem nastala zwykła proza życia. Ryszarda zajmowały rozległe biznesy, budowanie relacji z kontrahentami, wyjazdy zagraniczne. Mężczyzna chociaż nigdy nie ukończyl politechniki w Krakowie, to swoją zaradnoscią i przedsiębiorczością przewyższał wielu inzynierów razem wziętych. Pomysłu na siebie nauczyło go zycie, albowiem sam musiał sobie radzic ze wszystkim, wychowywała go babcia, bo rodzice młodo zgineli w wypadku drogowym, zostawiajac Rysia ledwie w wieku wczesnoszkolnym. Miał wielkie szczęscie,że jego dziadowie byli jeszcze dośc młodzi i zdrowi i mogli mu poświecić swój cały wolny czas. Leokadia wywoziła się z bogatej rodziny i nigdy nie musiałałaby pracować, poniewaz jej rodzice byli właśicielami kilku mieszkań i fabryki obuwia. Dziewczyna nigdy nie musiałą pracowaćLeokadia ukończyła jedynie filozofię, bardziej dlatego,że nie wiedziałą co chciałąby robić w swoim życiu. Nie miałą glowy do intersu, lecz jedynie potrafiła dobrze używać życia, kochała dobrą zabawe i imprezy. Miała wielka słabośc do młodszych od siebie mężczyzn. Niestety nie była stała w uczuciach. Miłośc do męża Ryszarda dość szzybko się wypaliła.
Leokadia nie była zbyt dobrą matką, nie lubiła angazowac się w wychowanie jedynaczki.
Leokaadia najbardziej uwielbiała lekkie, wystawne i zabwne życie. Sama w dziecinstwie nie zaznała miłości ani przepychu. Jej rodzice wiedli niebywale skromne, wrecz ubogie zycie, dość się napatrzyła na ogólną beznadzieje i brak perspektyw. Postanowiła, że je zycie będzie inej bardziej kolorowe, beztroskie i pełne uciech. tak samao tez wychowywała swoją córkę. Albowiem obie kobeity niezbyt były ze sobą zżyte, cchociaz miały podobny charakter i urodę, nie pzepadaly za sobą. Jedna od drugiej oczekiwała wsparcia, pomocy i zrozumienia, jednakże zawsze to było daremne czekanie.Leokadia, kiedy tylko doczekała się córki, porzuciła studia i pracę. na poczatku usiłowała byc dobrą matką, przkadała się i starałą się jak najwiecej czasu poświęcić dziewczynce, lecz szybko odczuwała nudę i znużenie. w jej sercu było pragnienei zabawy i szaleństw. Zdażało się,że malutkie niemowle zostawiała pod opieką teściów, sióstr lub własnej matki i sama wychodziła na całonocna zabawę. Młoda matka, jako że nie karmiła piersią, mogła sobie pozwolic na swobobne zachowanie i spozywanie alkoholu. Muzyka grała,a ona tańczyła odurzona papierosami i kolorowymi drinkami. Towarzyszyły jej znajome lub kolezanki ze szkoły, nigdy nie zabierała ze sobą męża. Ryszard nie lubił takich zakrapianych alkoholem imprez, jego zajmowały sparwy biznesowe, inwestycje i pommnażanie majątku. Spotykał się z kontrahentami z kraju ale i zza granicy. Miał powodzenie, podobał sie wielu kobietom. Nie był człowiekiem całkowicie oddanym żonie. Bywało,że tracił głowe dla wpływowej i urodziwej kobiety.Jednakże nigdy przed nikim nie przyznawał się do skoku w bok. Kobiety, które poznawał zazwyczaj były jego jednorazowymi przygodami. One nigdy nie odmawiay, a Ryszard skwapliwie korzystał. Nie czuł nic do kobiet, prócz pożadania i rozładowania napięcia. Po skoczonym spotkaniu, kulturalnie dziekował i ozstawał się z kobietą na zawsze. Nigdy o nic nie pytał. Inaczej było w przypadku Leokadii, albowiem ona rozpaczliwie szukała zakochania i gorąceg uczucia. Narodziny córki i proza życia zabiły w niej dawny romantyzm, podczas zabawy liczyła wyłacznie na wolność i pragnęła byc bardzo podziwiana i kochana. Pracowac nie lubiła, nie musiała nawet, gdyż mąz dobrze zarabiał i przemykał oko na niefrasobliwość żony. Niestety wszystko w zyciu ma swoja cenę i termin ważności.Ryszard miał jeszcze jedna słabość, która niekontrolowana stawała się jego coraz więsza zmorą. męzczzyna lubił sobie wypić. jeszcze we wczesnej młodości umilał sobie czas wysokoprocentowym drinkiem, z czasem coraz wiecej zjadywal okazji do "świętowania" w samotności. Albowiem, mimo iz dobrze sobie radził w świecie biznesu,nie radził sobie z włąsnymi emocjami, coraz częściej sięgał po alkohol. O ile swoj nałog skrzetnei ukrywał przed kontahentami i innymi biznesmenami, którzy bardzo chetnie raczyli się drogim trunkiem lub szapanem po każdej udanej transakcji.
Irmina czuła w sercu ogromna pustkę, mimo,że wrociła z butiku, gdzie kupiła sobie wiele zbędnych dodatków. Zakupy zazwyczaj skutecznie poprawiały nastrój i wywoływały krótką euforie, tym razem czuła ogromne przygnebienie.
Rozłożyła na tapczanie swoje dzisiejsze trofea; sukienki i spódnice-każda po kilkaset złotych, ponadto sfeterki i golfy w róznych kolorach i deseniach. Zastaniawiała się, gdzie umieścic w szafie kolejne zdobycze. Będzie musiała kupic nowy mebel, do którego z pewnością upcha kolejną dostawe ubrań. Kochałą stroje, ubrania, uwielbiała pzryglaadc się w oczcah innych mężczyzn i budzić w nich zachwyt.Uroda ułatwiała życie,a le nie czuniłą go szczęśliwszym.
Usiadła na podłodze, omiotłą wzrokiem kusztownie wykończone wnętrze mieszkania, które otzrymałą w spadku po babci, matce ojca. Ileż tu wspomnień zostałą, niektóre raniły serce. Szkoda,że babcia musiała odejśc, zbyt szybko. Nie doczekała staruszka osiemdziesiatych urodzin, zabrakło jej zaledwie dwóch miesięcy. Zapłakała. Nie ma juz przy niej nikogo bliskiego. Rodzice żyją tylko dla zarabianai pieniędzy. Wszystkie kolezanki są zawsze zajete. Przyjaciólki nie ma, mimo,iż bardzo o niej zawsze marzyła. Chłopak z nią zerwał, dokłądnie tydzień temu. Znów poczuła jak łzy zbieraja jej się do oczu.Piotra znała krótko zaledwie pół roku, zakochala się w im dośc szybko i boleśnie. Poczuła do niego namietnośc, gdy zobaczyła go wychodzącego z marketu, miała wyjątkowe szczęście do jego towarzystwa.Dziwnym zbiegiem okoliczności robił wtedy zakupy kiedy ona. Nic nie wskazywało,że niewinan znajomośc dwójki zwykłych klientów zsklepu moż epołączyc dziwne uczucie. To irmina pierwsza zaczepiła Piotra.
-Pan znów takie same niezdrowe produkty wybiera? Mogłabym cos zdrowszego zaproponowac-zagadnełą kobieta.
-No, ale pani tu chyba nie pracuje, to czemu tak pani zależy bym zdrowo się żywił?-mężczyzna zmierzyłnieodgadnionym wzrokiem smukłą sylwetkę Irminy.
-Zdrowie to podstwawa-dodała.
-Znam takich co przesadnie dbają o zdrowie ale i tak umeirają-odparł niedbale, wrzuvcaając kolejna porcje chipsów do koszyka.
-Wiadomo, wszyscy umrzemy. Najważniejsze jest zdrowie-kobieta odwzajemniłą spojrzenie.
-Nie mówię, że nie. chodzi o to,aby nie wpadac w obsesję-odburknął podchodzą do kasy.
Irmina jeszcze długo miezryła wzrokiem wysoka, dobrze zbudowaną posturę nieznajomego.
Zachwyciła się jego gęstymi włosami ciemnego, ale nie czarnego koloru, spoglądała na jego małe głeboko osadzone, tajemnicze oczy, jasnego koloru.
Nazajutrz znów wybrała się na zakupy i znów spotkała tajemniczego mężczyznę.
-Jak ma pan na imię?-kobieta pierwsza podeszła znajomego z widzenia.
-Piotr-odburknął, mierząc kobiete nieodgadnionym wzrokiem.
Ładne imię pomyślała, mimo wszystko odeszła na bok, gdyż poczuła jak się nieco zlekceważona, poczuła chwilowy zawód i zanurkowała w stronę alejkami z nowymi kosmetykami. Męzczyzna zdołał jeszcze zapytać" A pani jak ma na imię?" lecz słowa ugrzęzły w powietrzu, nie doszły one do uszu kobiety.
Irmina podchodząc do kasy sklepu, czuła na sobie intensywne spojrzenie Piotra, nie potrafiła spojrzec mu w oczu, mimo iz zdawało się że obcy zbajduje się w pobizu i mierzy kobeite coraz intensywniejszym spojrzenie. Płonęła ze wstydu i ekscytacji zarazem.
Oglądała się za siebie, ostrożnie mierząc nieznajomego ukradkowym spojrzeniem. "Całkiem przystojny"-dumała, placąc za zakupy.
Kobieta wróciła do swego mieszkania swoim nowym, drogim terenowym pojazdem. Nie była dobrym kierowcą, lecz lubiła pojazd prowadzić pewnie i z moca. Czuła się wtedy taka ważna i sprawcza. Dziś, nie miała planu na dzień. Była bezdzietna panną, dobrze po trzydziestece. Ukończyła co parwda kilka kierunków na studiach, dla zabicia czasu, najbardziej, chyba, aby zaimponować rodzicom i znajomym.Sobie nie zaimponowała, bo nie miała stałej pracy. Miałą swoje pieniądze, które otrzymywałą od ojca. Wystarzcajaco duzo, aby nie pracować a jednak zbyt mało, aby poczuć się sama ze sobą komfortowo i honorowo.
Przejeżdzała obok salonu fryzjerskiego i masażu postanowiła nieco zwonić pędzący pojazd niemal powodujac wyapdek. Zaklęła siarzcyście, gdyż nie zauważyła innego auta, który znajdował się tuż za nią. Pomstowałą na siebie sama,że nie pomyslała o ważnej przestrodze, często wypominanej jej przez ojca.Mimo to, zaparkowałą pewnie nieopodal salonu piekności i pręznym krokiem pobiegłą do zakładu fryzjerskiego, aby poprawić sobie fryzure oraz samopoczucie.
Zafrasowane fryzjerki uwijały się nerwowo, biegnąc pomiędzy siedzacymi i oczekujacymi na swoją kolej.
-Nie ma dzisiaj wolnego terminu,może pojutrze po 17ej- wypaliła chuda właścicielka salonu, dumna posiadaczka nieobytcznie długich rzęs i tlenionych blond loków, siegajacych pasa.
-Pojutrze, niech będzie-odpowiedziała Irmina.
-A co konkretnie robimy? Proponuje nawilżenie i poprawienie suchych pasm, zafarbowanie odrostów i pasemka-rzekła poważnie tleniona włascicielka.
-Suche włosy, będzie nawilżenie-powtórzyła klientka, nieco zbita z tropu,-Niech bedzie, biorę to-odparła po chwili.
-To proszę podać imię i numer telefonu-odparła pracownica suchym tonem.
Irmina podała jednym tchem potrzebne dane i wyszła z impetem z salonu, nieco zafrasowana, z powodu usłyszanego zaniedbania,teraz widocznego w lustrzanm odbiciu, które pośpiesznie po drodze mijała.
Irmina udała się do swego źle zaparkowanego samochodu, na wycieraczce dostrzegła karteczkę z mandatem na sumę 4000 zł, zaklęła siarczyście.
Była zła i obrazona na cały świat. Nic nie szło po jej myśli. Pieniądze nie były dla niej ważne, albowiem nigdy nie znała ich wartości. Ojciec, dobrze prosperujący biznesmen nigdy nie żałował córce majątku nawet na zbędne rzeczy.
Spotykali się kilka razy w miesiacu i rozmawiali głownie o pieniądzach.Postanowiłą znów do ojca zadzwonić, bo potrzebowała solidnego zasilenia konta.
Musi zainwestowac w swoją urodę;zacznie od poprawy włosów, cery a nawet wzięłą pod uwagę operacje plastyczne.Nigdy nie lubiła swego wydatnego nosa, małe piersi też nie były jej dumą. Miała sprecyzowane plany na najbliższe miesiące. Jednakże nim wróciła do swojego mieszkania, jej myśli uporczywie błądziły wokól osoby nieznajomego. Przystojny nieznajomy ze sklepu zawładnął jej myślami. Pragnęłą znów go spotkać i z nim porozmawiać. Udała się zatem do marketu, gdzie spodziewałą się zastać mężczyznę, Pogoda była wyjątkowa kapryśna;póżna jesień, mżawka i przymrozki, nie zachęcały do spaceru. Mimo to parła przed siebie w nadziei, że ujrzy nieznajomego.Ogladała się za siebie, w takiej porze dnia-wczesnego popołudnia widywała jedynie emerytów i gospodynie domowe. Wszyscy inni obywatele byli jeszcze w pracy. Przypomniała sobie,że dokłądnie o tej porze dnia spotkała przystojnego nieznajomego. W sklepie spędziła długie chwile, ogladając tani asortyment niezbędnych rzeczy do sprztatania domu. Zdała sobie nagle sprawę,że tak pospolite zajęcie jak sprzatanie, wcale jej nie dotyczy.Jej ojciec zatrudnił dla niej panią w średnim wieku,panią Krysię, która dość dobrze wywiazuje się ze swoich obowiązków.
Westchnęła, zdrobiła tylko podstawowe zakupy spożywcze, nabyła kilka czasopism i udała się do kasy. Zdenerwowała ją gadatliwa kasjerka, która uwielbiała miejscowe ploteczki i miałą zwyczaj zagadywania każdą klientkę, która znajdowala się w jej zasięgu.
Irmina nie miałą nastroju na pogaduchy, chciałą tylko szybko zapłacić i wrócić do swojego mieszkania i poszukac na internecie ciekawych ofert dotyczących poprawy urody.
-A pani jaką ma pracę?-chciałą wiedzieć pracownica.
-Prowadzę biznesy a co?-odparła Irmina.
-A nic, tak tylko pytam.
-Aha, ile płacę?-rzekła sucho, przystawiajac kartę do czytnika.
Odchodząc, dostrzegłą znajomą wysportowaną, wysoką sylwetkę nieznajomego.
-Dzień dobry. Co tu pani robi?-spytał Piotr.
-To samo co pan. Przyszłam na zakupy-odparła.
-A no tak. Wydawało mi się,że panią już gdzieś spotkałem-rzekł mężczyzna, lekko zmieszany, wodząc wzrokiem po sylwetce kobiety.
-W tym sklepie chyba-dodała kobieta, mocno się czerwieniąc.
Mężczyzna skineniem glowy oddalił się od kobiety, a Irmina czuła na sobie dziwne spojrzenia klientów. Jednak osoba Piotra gdzieś przepadła w alejkach sklepowych. Kobieta wyszła ze sklepu wprost w jesienny wicher, który zdawał się drapać chłodem w zarumienione policzki.
Nieznajmy coraz usilniej wpraszłą się do wyobrażni i myśli kobiety, myslała o nim bezustannie. widywała go potemw kolejce do apteki, jego postać mignęłą kobiecie w drogeri, w warzywniaku oraz na poczcie. za kazdym razem usiłowała coś zaskakujacego powiedzieć nieznajomego, lecz za kazdym razem zabrakło jej odwagi. Mężczyzna wszak zdawał się spoglądac w jej strone, jednakże za każdym razem wydawało się,że to było jej tylko złudzenie. Patrzył się na kobuetę nieodgadnionym wzrokiem, a Irmina czuła się dziwnie rozpromieniona i zawstydzona.
Po powrocie do mieszkania zastała swój wsłasny bałagan, dojrzała w lazience pania od sprzatania, która zamiast wykonywac swą powinność, zajeta była testowaniem licznych kosmetyków swojej klientki. Irmina na widok kobiety, bezwstydnie testujacej drogi krem do twarzy, krzyknęła w jej strone.
-Co sobie pani wyobraża! Nie wolno tak bezczelnie używac cudzych rzeczy bez pozwolenia. wyparszam sobie!-wrzasnęła właścicielka.
-Przepraszam bardzo, ale nie mogłam sie oprzeć-taki krem w aptece kosztuje 400 zł a to moje utrzymanie miesięczne-odpowiedziałą skromnie.
-Niech sobie pani kupi, to nie jest tak drogo.Przecież pani dostaje pensje od ojca-żachnęła się kobieta.
-Ja nie opływam w luksusy jak niektorzy;mam trójkę dzieci na utrzymaniu i męża pijaka, sama utrzymuję dom-zawołała urażona.
-Każdy ma to na co zasłuzył-odparła Irmina, wychdząc do swojego pokoju i zamykając za soba drzwi.
-Pani Irmino, mam jeszcze posprzatć pokój, ale widzę że- Agata, sprzątaczka nie dokończyła zdania, gdyż włąścicielka uznała rozmowe za zakonczoną.
Agata usiadła na skórzanym fotelu, spoglądała na lsniący salonik, dzięki jej wylązcnemu wysiłkowi. łazienka takż elsniła czystością, jednakże wtym trudnym momencie braku wdziezcności i ludzkich odruchów ze strony ludzi bogatych nie czułą zadowolenia,
W jej sercu narastała frustracja i gorycz. Wiedziała,że pod koniec miesiaca pan Ryszard rozliczy się uczciwie z pracownica i nawet dorzuci kilka produktów spożywczych, które jemu zwbywają, poczucie smutku i rozczarowania zawsze będzie w jej sercu obecne.
-Ci bezduszni ludzie bogaci nigdy nie zrozumieja biednych-myślała ze smutkiem i rezygnacją.
Agata zawsze marzyła, aby stac się osobą bogatą i pełną podziwu. Tak bardzo chciałą się wyrwać z okopów nędzy i zalezności, że nigdy nie było jej dane zdobyc nawet dobrego wykształcenia czy pracy po której poczułaby satysfakcję. Lubiła sprzatać, nie bała się żadnej pracy, jednakże nie lubiła ludzkiej pogardy.
W jej wysłuzonym telefonie zabrzęczał dżwięk nadchodzących wiadomości na whatupie, wzdrygnęła się.
Nie lubiła kiedy jej pracowadczyni pani Leokadia, wysyłała zdjęcia z pieknych kurortów i bajecznych krain.
-Co za brak taktu i wyczucia-grzmiała Agata, zbierajac się do wyjścia.
W swoim pokoju Irmina rozsiadła się z parujaca kawą, nie miałą ochoty na czytanie książki.
Jej mysli stale były zajęte osobą Piotra.Mężczyzna coraz bardziej ją intrygował i nie pozwalał o sobie zapomnieć. Cierpiała na sercu i duzy coraz bardziej. Usiłowała wyrzucic go z pamięci lecz niewiele się to zdało. Gdyby znała jego nazwisko mogłaby chociaz wysłac mu wiadoość lub namierzyć na facebooku.
Jej profil na faceboku, śledziło kilkadziesiąt osób, chociaż była dobrze znana osobą, a tak na prawdę nie znałą nikogo.
Żałowała,że nie wybrała sie z matką na Karaiby.
Zadzwoniła do ojca, ponieważ nagle ogarnęło ją poczucie zawodu i smutku. Rozmowa z ojcem, niekiedy poprawiała kobiecie nastrój. Ojciec był nieco podobny z charakeru do córki, bardzo często mysleli podobnie, mieli podobne spojrzenie na rzeczywistośc oraz zblizone temperamenty.
-Tato mozesz rozmawiac czy jestes znów gdzieś w delegacji?-spytała zamaist wstępu córka Ryszarda.
-Zajęty, ale dla ciebie dziecko zawsze znajdę czas. Słucham, pewnie potrzebujesz gotówki co?-zaśmiał się biznesmen.
-Jakbys zgadł.Muszę koniecznie gdzieś wylecieć w ciepłe kraje. Nie byłam jeszcze na Madagaskarze a to teraz hit-poskarżyła się córka.
-Dla ciebie dziecko wszystko. Czekaj na przelew, będzie do godziny. A i jeszcze pochwal się jakims nowym narzeczonym, bo coś ostatnio milczysz na ten temat-drążył ojciec.
-Nie ma o czym mówić, może tam kogoś spotkam i wtedy ci wszystko opowiem a narazie trzymaj sie tatko i dzięki-odparła Irmina.
-Pozdrawiam i do usłyszenia-nagle połączenie zostało zerwane.
Po zakończonej rozmowie Irmina poczuła jednocześnie ulgę, ale też niepokój. Cieszyła się,że może niekeidy liczyć na pomoc ojca, który mimo licznych obowiązków czasem okazywał ludzkie uczucia i bywał pomocny. Z matką nie była tak zżyta, mimo,iż bardzo się starały być sobie bliskie. Jednakże, zawsze wracały jakieś zadry z przeszłości, kiedy tylko usiłowały okazac sobie więcej ciepła.Miały podobne zainteresowania, były zdan właściwie na siebie, ale nie potrafiły byc razem. Pani Leokadia, nigdy nie czuła się gotowa do roli matki, maciezryństwo była dla niej od samego poczatku duzym wyzwaniem, gdyby nie pomoc jej rodziców, ciotek nie bylaby w stanie unieśc ciężaru macierzyństwa.
Leokadia, kochała na swój sposób swoją jedynaczkę, jednakże zbyt obciążające obowiązki najpierw przy małym dziecku a następnei trudy wychowaniai mocno dały się we znaki kobiecie.Kobieta lubiła zajmować się swoimi sprawami, nie była zdolna do poświęceń.
Chociaż nie wyszła za mąz z wielkiej miłości, lecz bardziej z rozsądku i nieco wyrachowania, małżeństwo z Ryszardem nie było nieudane. Każde z nich miało własną wolność i własną przestrzeń. Z czasem tych wspólnych spraw było coraz mniej, a tajemnic z czasem przybywało.Leokadia uzalżeniła się od podróżowania;zwiedziła juz niemal cała Europę i inne kontynenty, jednakże wciąż pragnęła więcej. Miała szcęście,że nie musiała codziennie chodzic do pracy, albowiem firmy mężą świetnie prosperowały. Dziś przebywała z koleżanką na Karaibach.Czuła się zrelaksowana i nareszcie wypoczeta, za nikim nie tęskniła. Nikt nie był jej w tym momemncie potrzebny. Upajała się cisza, odgłosem spietrzonych fal, oddechem morza i milczącym majestatem gór. Pośród odłegłych zboczy gór i fali mórz, leokadia oddawała się wspomnieniom oraz marzeniom.
-Wieśka, widzisz tego młodego opalonego?-Leokadia spojrzała na koleżanke zajętą czytaniem stregoo numeru "twojego stylu".
-Widziałam go juz wcześniej. On poluje na starsze i bogate. Zobacz kogo teraz zagaduje-Wieśka wskazała kciukiem przystojnego obcokrajowca czarujacego starszą, obwieszoną złotem damę.
-Może i czaruje, ale popatrz taki młokos, potrafi dobrze dogodzić. Grzech by było nie spokrzystać-drązyłą temat leokadia, leniwie opalajac sie przy basenie okalajacym ogromny hotel. Słońce opalało na złoto, rodziny oraz młode pary beztrosko spedzały czas, śmiejac się i relaksujac.
Leokadia uwielbiałą takie blogie chwile lenistwa, kochała plotki, planować kolejny zakup i rozmyślać.
Mimo,że Leokadia żyła na wysokim pozioie, czułą nieustanny głód kupowania, posiadania a najbarzdiej dojmował ją ból miłości niespełnionej.
-Leośka daj ty sobie spokój z tymi podrywami. Pamiętasz jak zadurzyłaś się kiedys w prawniku i miałas przez niego kłopoty. Dobrze, że tylko sie skończyło na karach finansowych no i mąż się nie dowiedział-grzmiał Wieśka, popijajac wybornego szampana.
-Nawet mi nie przypomnaj-odpowiedziała nerwowo.
Niestety wspomnienia sprzed dekaty na powrót uderzyły ze zdwojoną mocą.
Wstydziła się tych przykrych sekretów, których uzbierało sie coraz więcej i więcej.
Niechciane wspomnienia sprzed dziesięciu latu wróciły z moca, powodując zawód i rozgoryczenie w sercu samotnej Leokadii.
Była wczesna jesień, Leokadii bardzo nudziło sie w domu, przestały ją cieszyć kolejne wyloty po Europie, zwiedziała już większość krajów. Mąz jej nigdy nie towarzyszył, tlumacząc się nawałem obowiązków. Kolezanki jakoś sie wykruszyły, każda nagle przypomniałąsobie o powinności wobec rodziny.Leokadia czuła w sercu pustkę, szukałą odskoczni i czegoś jeszcze nieokreslonego, jakiegoś uczucia. Zapisałą się na kurs administracyjno-biurowy,aby mieć pojęcie odnośnie pracy w biurze, którą się niekiedy musiała zająć, kiedy nie było kompetentnych osób na miejscu. Leokadia, nie chciała uchodzić na ignorantkę. Liczyłą,że podczas kursu dowie się wielu przydatnych rzeczy dotyczących prac biurowych.Liczyłą, że podszkoli się w zakresie obsługi programów wymaganych do wypełniania tabelek, przeliczeń, wysyłania raportu. Potrafiła rozmawiać z klientami telefonicznie, ale nie lubiła obsługiwac kontrahentów. Nie rozumiała upodobania męża do stałego obcowania z klientami i swobodnym załątwianiu przez niego zawiłych spraw biznesowych.Nie potrafiła zrozumiec zby wiele z biznesowych narrad czy konferencji. Dla niej to była ufręka i strata czasu. Dla Leokadii najbardziej liczylo,się to że umiała biegle obsłużyć internet, zakupić i załatwić dla siebie to wszystko co było dla niej samej potrzebne i konieczne. Nigdy nie zapomni osoby prowadzacej. Był to postawny, przystojny i przebojowy prawnik Andrzej. Spodobał jej się niemal od pierwszego wejrzenia. Słuchała jego błyskotliwych opowieści ze świata prawa cywilnego niczym zaczarowana. Nazajutrz wstawała uśmięchnięta i pełna energii do nauki. Osoba przystojnego prawnika zrobiła na kobiecie piorunujące wrażenie. Leokadię jakby sam diabeł opętał. Od następnego dnia nic się dla niej nie liczyło,tylko nowy wykładowca. Znamienne, że Ryszard niczego nie podejrzewał. Woził kobietę dobrym samochodem na wykłady niczego nie podejzrewajać. leokadia, totanie straciła rozum, nie widziała świata poza nowym znajomym. Na wykładach siedziałą niczym zaczarowana, wystrojona nazbyt szykownie, wręcz wyzywajaco,aby tylko zwrócić na siebie uwagę elokwentnego prawnika. Niestety sporo zaangażowanie kobiety,wywoływało zawiść i zazdrość u młodszych, zwyczajnych koleżanek.
Od tej pory Leokadia śledziła osobę prawnika na internecie; na facebooku, na istagramie, na stronach jego działalności. Codziennie po kilkanaście, kilakdziesiąt razy sprawdzała jego status.Dowiedziała się,że Andrzej jest od niej młodszy aż o 6 lat, mimo to jej namiętność wobec osoby wykładowcy nie ustawała. Leokadia, nie potrafiła już żyć własnym spokojnym rytmem szarego dnia, albowiem jej myśli i sny wypełniała osoba prawnika. Kiedy trwała przerwa świateczna, Leokadia nie potrafiła nawet wtedy oderwac myśli od nowego znajomego. Tysiąc razy dziennie przeżywała każde jego spojrzenie i słowa. Tych słow nie nyłoz byt wiele, ale jednak pamiętała wszystko. Kiedy budziłą się sporo świt, nikt nie zwracał jej uwagi,Mąz sporo swit wybywałan spotkania biznesowe, córka wpadła w nałogowe imprzeowanie, coraz częściej nocowała u koleżanek, prawie nie rozmawiała z matką. Kobiety nie umiały zwyczajnie usiaśc i porozmawiać, albowiem mysli każdej z nich były jakże osobne, rozbiegane, nigdy nie potrafiły znależć wspólnego języka. Chociaz na swój sposób były do siebie bardzo podobne, jednkakże nie umiały zwyczajnie ze sobą być. Wszelkie finansowe sparwy neizawodnie opłacała iz ałatwiał pan Ryszard. Kobiety nie musiały sobie nigdy sprawami finansowymi zajmować myśli. One myślały tylko o swoich nieszcześliwych i niespełnionych miłosciach. Znamienne, ze obie lubowały się zakochiwać zawsze nieszczęślwiie. Obie miały szczęście, raczej nieszczęście do nieodzwzajemnionych obiektów uczuć. Leokadia, znów po obfitym śnaidaniu zerknęła na profil Andrzeja,z bólem serca zdała sobie sprawę, że mężczyzna ma kilka ulubionych znajomych, młodych kobiet. Szczególnie młodziutka, wielka aktywistka, dokładnie o połowe młodsza od Leokadii niejaka Andżelika zbyt nachalnie, często i blisko znajduje się w pobliżu Andrzeja. Andzelika widniała w profilu prawnika jako asystentka jego biura. Starsza kobieta nie potrafiła żdzierżyć tej poufałości i zażylości. Szczupła, młodziutka, niezbyt wysoka ciemna szatynka sparwiałą wrazenie zafascynowanej osobą szefa. ta znienawidzona zażyłośc wyprowadzała kobietę z równowagi, nie dawałą spać, odbierała energię i ochotę do życia. pewnego zimowego dnia, leokadia zdałą sobie sparwę,że jej profil została zablokowany. Ktoś zauwazył zbyt czeste, logowanie, obserwowanie i zakazał dostepu do profilu prawnika. Leokadia, ponawiała próby raz po raz, lecz okazało się ono daremnym wysiłkiem. Kobieta uderzyła w płacz. Poczułą się jakby znajdowała się w niewidzialnej półłapce uczuć. Poczuła się jak w potrzasku. Ktoś się dowiedział o jej wstydliwej pasji.
Jej myśli znów krążyły i natrętnie biegły wokół osoby Andrzeja. Skończył się kurs, te kilka miesiecy wystarczyły, aby oszaleć na jego punkcie.
Cierpiała, bo zdała sobie sprawę, że jest w nim beznadziejnie zakochana.
Pragnęłą znow się znim spotkac, porozmawiać, chocby na chwilę. Dopamina, która się jej wydzielała na jego widok, znów domagała się uwwolnienia. Użalezniła się od jego obecności.
zachodziłą wtedy w głowe, jak to możliwe, że wystarczy kilka przeklętych miesiecy zwykłego kursu, aby oszaleć .Przypomniała sobie,że na samym poczatku nie zwrócił jej uwagi wcale, jej jej się jako zwykły; smukły, wysoki okularnik. Był elokwentny, potrafił zcarowac uśmiechem oraz tym magicznym spojrzeniem, w którym kryła się całą tajemnica jego wielkości.
Dla niego tak się stroiła, chodziła jak oszołomiona, nie docierało do niej nic. Świat skurczył jej się do osoby Andrzeja. Zapamiętała tych kilkanaście ukradkowych rozmów, które ono sama inicjowała. Odpowiadał jej zawsze krótko, zwięźle i obdarzał tym magicznym spojrzeniem. Czasem miała wrażenie,że jej się przyglada, kiedy ona jest w pobliżu, czuła i była pewna,że nie jest mu obojetna. Przeżywała następnie te enigmatyczne spotkania, podczas samotnych bezsennych nocy.Ile by dała, aby się spotkać i znów spojrzeć mu w oczy. Jego brak dziwnie bolał. Cierpiała katusze.Niestety kurs komputerowy zbyt szybko dobiegł końca i wraz z nim zniknęła postać Andrzeja, idelaneho,eleokwentnego prawnika.
Pisała do niego wiadomości e;mialowe, na podany przez siebie adres, w tych strannych wiadomościach wychwalała meżczyznę pod niebiosa.Dziękowała mu qylwqnwi za wspaniały i profesjonalny kurs i domagałą się więcej. Cierpiała w oczekiwaniu na wiadomość. Mężczyzna wysłał jej wiadomośc jedną, jedyną nastepujacej treści, tych kilka zdań zdązył sie wyuczyć już na pamieć " Szanowna pani Leokadio!
Dziękuję za wiadomość. Jestem bardzo zapracowany i nie mam czasu ani ochoty odpisywać każdemu kto do mnie napisze. Cieszę się, że Pani skorzystała ze szkolenia i mam nadzieję, że sie to Pani przyda w pracy. Mam nadzieję, że Pani ma pracę. Prosze już więcej do mnie nie pisać. Pozdrawiam"
Krótka i oschła wiadoność, smutna i samotna. Kobieta długo ważyła i czytała załazconą treść. Niestety podzcas samotnych i długich wieczoró, kobieta nie potrafiłą znów zapomniec o zakazie pisania. Postanowiła pisac kolejne treści i kolejne. Nigdy nie otrzymywała na nie odpowiedzi. Czuła się zawiedziona, okropnie samotna, zapewne dlatego pisała co tydzień jakąś wiadomość do prawnika.Kobieta popełniła jednakże poważny błąd, gdyż często zbyt natrętnie przeglądała wszeklkie potrale społecznosciowe i tam przeżywała katusze, z powodu zbyt obfitego życia uczuciowego jej obiektu zainteresowań.
Jej życie małżeńskie biegło, samotnym utartym torem. Zazdrościła Ryszardowi przedsiębiorczości i licznych obowiazków zawodowych.
Ukochana, jedynaczka własna córka, miała swoje młodzieńcze sprawy, imprezy, zabawy i naukę w szkole.Niestety nie miała ona czasu na rozmowe z matką.Towarzystwo rówieśniczek było ważniejsze niż samotna matka. Leokadia z powodu nadmiaru włąsnego czasu wpadła w nałóg obesrwowania i śledzenia innych osób na portalach internetowych. Z tego też pwoodu zakładała fałszywe konta,aby móc podejrzeć inne życie, sprawy zawodowe i miłosne innych kobiet, budziły u kobiet zawiść i zazdrość. Patrzyła na szeroko zakrojoną działalność młodych kobiet singielek, ktore wiodły zycie marzeń. Mnóstwo spotkań i działaności społecznych, pomaganie powodzianom, ofiarom wojen, głodu, wystawianie przy tym swoich atrakcyjnych fotek na tle swoich działaności. Chwaliły się kobiety fantastycznie udanymi dziećmi, ukonczonymi szkoleniami, pracą wsród znanych i wielkich tego świata. jakiez to talenty miały inne kobiety, nie tylko do pozowania; do śpiewania, tańzcenia,rządzenia, prowadzenia imprez, zabaw, gier,wygrywania w konkursach, wystawach, sportowych, koscielnych.
Na takim tle życie Leokadii zdawało się takie szare, bure i byle jakie.
Jej bliskie znajome chociaż zamożne żyły głównie dla siebie, wystawnie i bez refleksji. Mimo,że Leokadia lubiła sie z nimi spotykać na tzw. bbaskie plotki, jednakże po każdym takim spotkaniu wracała barzdiej uboższa i znudzona. Żonie biznesmena brakowało czegoś, jakiejś błębi. odbyte wycieczki i wyprawy po świecie, nie spełniały zupełnie jej oczekiwań.Albowiem czuła pustkę.
Kiedy zbliżały się kolejne niechciane święta wielkimi krokami, kobieta otrzymała list z Sądu Rejonowego. Jeszcze na poczcie rozerwałą kopertę i zamarła z przerażenia.
Zostałą wezwana z paragrafu, który numer nic jej nie oznajmiał. Zrozumiała,że jej posądzana o nękanie prawnika Andrzeja Ogórka.Data i godzina spotkania w Sądzie Rejonowym została juz ściśle wyznaczona.
Przecytała jednym tchem, 11 maja 2018 roku. Dzień urodzin jej męża Ryszarda, podarła korespondecję na kawałki i postanowiła,że nie pójdzie, nie będzie brała udziału w tak żenujacym spektaklu.
Ma przecież innych znajomych adwokatów, niech oni jej bronią.Ona im świetnie zapłaci
Zaklęła siarczyście, wrzuciła zniszczoną kopertę do kosza. Adres do korespondecji ukryła starannie w przegródce swej skórzanej torebki. Wsiadła za kierownicę swego terenowego auta i po raz pierwszy od bardzo dawna zaczęła płakać, długo i rozpaczliwie.
-Jak on mógł, dlaczego mną tak pogardzał?-zapiszczała uderzając w deskę rozdzielczą.
Policzyła ilość wysyłanych emaili i emsów do pana Ogórka, naliczyła zaledwie kilkanaście.
-To absurd, nie nękałąm go. Tylko okazywałam mu ludzką symatię, co za gbur, musze go zniszczyć-krzyczała niemo,obmyslajac zamstę, na prawniku, który wywoływał u niej skrajne emocje, do których wstyd jej było się przyznać.
Żałowała i cierpiała, najpierw tego, że sama tak się beznadziejnie zakochała w człowieku, którego tak słabo znała.
Cierpiała, jej pełne afektu mysli coraz to napierały na umysł i serce, nie pojmowała- dlaczego ten elokwentny, kulturalny prawnik, który z sympaią na nią patrzył i zdawalo się miło zerkał na nią, okazał się taki małostkowy i podły. Jej wyobrażnia pracowała na pełnych obrotach, pragnęła w skrytości serca spotkania z panem Ogórkiem, a z drugiej strony robiła wszystko, aby wybić go sobie z głowy.
Nie potrafiła o nim zapomnieć, co takiego miała w sobie obcy, przystojny prawnik, który spowodował,że straciła dla niego głowę, Znała go zaledwie kilka miesięcy, ale to wystarczyła,aby oszaleć i zatarcić się. Całymi dniami nie potrafiłą skupić się na żadnej czynności, tylko sprawdzałą w telefonie, w internecie informacjo i prawniku. Znała na pamięć, wszystkie jego opublikowane zdjęcia w internecie i wciąż je ogladała i brnęła, w straceńczej znajomości.
Leokadia pragnęła z kimś porozmawiać, wyżalić się.
Szukała zrozumiania wśród koleżanek, lecz obawiała się, że one nie będą jej przychylne, obawiała sie, że ściągnie na siebie niepotrzebne plotki.
Postanowiłą zalogować się na znajomy portal internetowy, tak usiłowała nawiazac kontakt z osobami obcymi, anonimowymi.
Na pierwszy ogień poszła "Anna 50", to jej jako pierwsza zwierzyła się ze swoich problemów.
Poczatkwo rozmowa wydawała się szczera i całkiem luźna.
Anna postanowiła, zadawać szczegółowe pytania na temat człowieka, w którym się Leokadia zakochała.
Leokadia, straciła tymczasem czujność, ujawniła wiecej niż powinna, zdradziła dokładnie dane swojego wybranka.
Nieznajoma Anna tymczasem dowiedziała się kim jest tajemniczy Andrzej.
Okazało się, że sprytna Anna doskonale zna Andrzeja, albowiem była kiedyś jego dawną znajomą.
Leokadia zwierzała, sie obcej kobiecie, nieświadoma zagrozenia, na swoją zgubę.
To co naiwna i rozgoryczona Leokadia brała za szczery odruch serca i sympatie, okazało się zgubą, gdyż w przypływie szczerości kobieta tracą cczujnośc ujawniła więcej niz powinna.
Tymczasem po drugiej stronie nieznajoma Anna czerpała namacalne dowody przeciwko zakochanej w prawniku Leokadii.
Za szczerość przyjdzie Leokadii zapłacić wysoką cenę.
Anna o połowę młodsza od Leokadii, młoda kobieta przed trzydziestką, dobrze znała Andrzeja Ogórka, razem bowiem pracowali w tej samej kancearii adokackiej.Anna była parwą reka adwokata. Kobieta często sie męzczzyżnie narzucała. znała jego sławe punkty, a także była powierniczką jego sekretów.
Prawie udało jej się mężczyznę zdobyć, stawał na głowie, aby szefowi zaimoponować. Stroiła się dla niego przesadnie, nosiła krotkie mini i dekolty, bo tak lubil szef sobie popatrzeć, jednakze nigdy nie tykał nawet anjbarzdiej sexownej pracownicy. cieszył sie dużym powodzeniem, zatem stać go było, aby sobie zamowić dowolną kobietę, nie płącąc nic. To raczej zamówione kobiety były gotowe zapłacić, aby tylko móc pobyć z przystojnym prawnikiem. Andrzej Ogórek miał charyzmę i jakiś wyszukany urok, iz nic nie musiał z siebie dawać, właściwie wszystko przychodzilo mu łatwo. Zdobywanie kobiet, zarabianie pieniędzy było jak skinięcie palcem. Nie cieszyły go kolejne sukcesy, męzczzyna wciąz szukał nowych podniet. Czarował bogate kobiety, niestety w pewnym momemncie uzaleznił się od hazardu. Od tego momentu zaczynała się jego równia pochyła. Dobra passa nie mogła trwac wiecznie. Z tym ostatnim nałogiem bardzo sobie nie radził. Nie potrafił sobie odmówić nowej rundki, nowej adrenaliny, która buzowała mu w ciele, popychała do coraz to nowych doznań. O słabości do hazardu przystojnego szefa doskonale wiedziała jego asystentka Anna, to jej się zwierzał w przypływie szczerosci do swego wstydliwego nałogu i coraz częstszych przegranych. O ile na poczatku wyłacznie wygrywał i chełpił się z kolejnych sukcesów, tak teraz nastały dla niego smutne czasy.
-Andi, a może by jakąs bogatą, nadziana babę naciagnąc na kasę? No wiesz, mam pomysł-Anka podeszła do szefa, zajrzałą mu głeboko w oczy i trafiła w jego dobry nastrój i słabość.
-Co proponujesz diablico?-uniósł brew, odwzajemniajac spojrzenie łapczywej kobiecie.
-Oczaruj taką bogaczkę, niech oszaleje na twoim punkcie, to dla ciebie bółka z masłem. Ona zwariuje dla ciebie. Ty ja pobajerujesz, zostawisz a ona cię bedzie szantażowac a konkretnie zostanie twoją stalkerką, ha ha-roześmiała się kobieta.
-A ja jej wytocze proces i zgarnę okragłą sumkę, no niezłe masz pomysły-Męzczyzna wstał, gotowy uściskać swoją astystentkę.
-To od czego zaczynamy?-napaliła sie Anna.
-Zorganizuję kolejny kurs dla znudzonych boagczek i będę je czarował-męzczyzna niemal zapiał z zachwytu.
-To ja już umieszczam na stronie internetowej kurs pt " Jak przekonać szefa do swoich racji? Jak się wygrywa negocjacje?Otrzymaj podyżke i awans! - Anna niemal zaklaskała w dłonię.
-Genialne, jeszcze tylko wyślij link do tej głupiej Leokadii i zaproś ją na ten kurs. Napisz jej, że to ja poprowadzę. Mam ją na dłoni-ucieszył sie mecenas.
Anna pełna entuzjazmu znow napisała do Leokadii o zbliżjaącym się kursie za jedyne 1.999 zł, w którym uczesnicy kursu poznają skuteczne sposoby na zdobycie upargnionego awansu oraz nauczą się trudnej sztuki negocjcacji.
Leokadia poczuła ogromną chęć i radość, aby kontynuować obiecującą znajomość z prawnikiem.
-Pani Leokadio, bedzie ten przystojny prawnik prowadził zajecia, cieszy się pani?- Anna skierowała pytania do znajomej z internetu.
- Zapiszę się brzmi ciekawie. A pani jak dobrze zna tego prawnika?-Leokadia miała wrażenie,że nieznajoma może być dobrą znajomą prawnika Ogórka.
-Niezbyt dobrze, głównie zawodowo-odpisała kobieta.
-Odnosze wrażenie jakby go pani dobrze znała- odpisała Leokadia.
-To znajomy mojej znajomej. A czemu pani pyta?-odpisała Anna 50.
-A zna pani jego sytuację osobistą? Ma on kogoś, narzeczoną?-Leokadia straciła czujność.
-Nie wiem tego, nie interesuje się tym. Mogę podpytać?-odpisała.
Leokadia długo rozmyślała nad sprawą nieznajomego prawnika. Kilkakrotnie wpisywała i zmieniała treść informacji.
Poczuła jakby zabrnęła za daleko, po co ujawniła przed obcą osobą prawdę o swoich uczcuciach.
Miała dziwne przekonania, że zwierzając się dociekliwej nieznajomej popenia bład.
Za okazaną szczerość przyjdzie jej zapłacić,
Lepkadia, tymczasem usiłowałą dozdwonić się do córki, jednakże dziewczyna nie odpowiadała, nie odpisywała na wysyłane wiadomości.
Kobiete ogarniał niepokój. Juz od kilku dni, dokładnie od trzech dni, córki nie reagowała na inforamcje wysłane na what upie.
Była przerażona, gdyz nigdy tak długo kobiety nie miały takiej długiej przerwy we wzajemnych kontaktach.
Lepkadia postanowiła zadzwonić do mężą, nie obierał. Zawsze był zajety kiedy go potrzebowała. Z nim prawie nigdy nie kontaktowałą sie telefonicznie, gdyż każde z nich żyło własnym życiem.Dziś postanowiła zrobić wyjątek. Chciała go zaskoczyć. Dowedzieć się, czy jeszcze o niej nie zapomniał. Zapomniał. sprawy biznesowe i kontrahenci byli ważniejsi niz własna stara małżonka. Tak było juz od dawna.Samotność w tzw. zwiazku ciążyła najbardziej.
Spotykali się wieczorem w obszernym pałacu, gdzie każde z nich było zajete własnymi sprawami.
Małżonkowie właściwie nie rozmawiali, odzywali sie tylko wtedy kiedy musieli załatwić jakieś sprawy urzędowe, biznesowe lub zwykłe codzienne, błahe.
Leokadia nie dzieliła swojej pasji z mężem, chociaż z córką były do siebie bardzo podobne, jednakże mimo podobnych pasji, nie znajdywały wspólnego języka.
-Co słychać w firmie?-spytała się Leokadia, przynosząc kawę i stawiajac ją na okrągłym marmurowym stole.
-Dzięki za kawę. A co nasza Masza ma dziś wychodne?- spytał Ryszard, nie odrywajac wzroku od laptopa.
-Wnuki mam chore, wiec nie mogła przyjść. Może zamówimy cos do domu?
-Wiesz co, ja będę musiał za chwilę wyjść, a ty tu sobie rób co chcesz! Kontrahent ma do mnie sprawę-mezczyzna wstał, w strażackim tępie, nałożył garnitur na czystą białą koszulę, przerzesał włosy, chwyciłswój laptop i udał się do garażu, po czym sprawnie z piskiem opon wyjechał najnowszym leksusem w sobie tylko wiadomym kierunku.
Kobieta przez niezasłonięte rolety, odprowadziła mężą obojetnym wzrokiem
Kobieta znów poczuła pustkę, rozejrzała się po idealnie czystym i lśniącym wnętrzu.
Pustka i samotnośz wyzierała z każdego eleganckiego pomieszczenia, puste nie zamieszkałe pomieszczenia, prosiły się o spotkanie i ludzką obecność.
Westchneła siegnęła po kawe, która juz była zimna, upiła łyk i smutek zalał jej duszę.
Nikt do niej nie dzwonił,córka była zajęta swoimi sprawami, prawie nigdy nie dzwoniła pierwsza.Przypominałą sobie o matce, kiedy było jej ciężko i potrzebowała się komuś wyżalić bądż ponarzekać.
Ponowiła zadzwoniła do córki, lecz jej telefon zdawał się być poza zasiegiem.
-A niech to, co za ludziska niewdzięczne. Gdybym umarła to takze nikogo by nie obchodziło moje odejście. Dopiero mój rozkładajacy sie trup, mógłby zainteresować co nawjyżej listonosza.
Sięgnęła do swojego laptopa, odruchowo zamierzała się zalogować na swoje ulubione portale,zaczęła od sprawdzenia facebooka, potem przyszła kolej na istagram.
Głupie zdjecia znajomych i koleżanek wylęgujących się niczym kotki na tle turkusowego morza, zwalistych gór, koniecznie pod palmami z obowiązkowym drinkiem w ręku.
Nie lubiła stale tych samych zdjęć ludzi bez wyrazu, pozujących, spragnionych uwagi i kolejnego lika.
Niecierpiałą najbardziej znudzonych narcyzów, którzy koniecznie promowali się na ludzkich dramatach; pozowali wokół poodzian, ofiar wojennych.
Usiłowali pokazać swoje nieistniejące zaangażowanie.
Zbierali pieniądze i organizowali zbiórki, o których nie mieli pojęcia.
Pragnęli za wszelką cene istnieć, pozować, zaistnieć, sława i podziw, były ich jedynym motorem i celem działania.
Ci ludzie, którzy nigdy w życiu nie wiedzieli czym jest prawdziwy głod, nędza, brak dachu nad głową, brak nadziei, strach o zycie swoich i najbliszych, promowali głównie swój czubek nosa, włąsne ego, aby pokazać skalę bezinteresownosci o której nie mieli pojęcia.
Leokadię ogarniał gniew z powodu ignorancji narcyzów, którzy, nie mieli pojęcia na temat skali problemu, mylili ekonomiczne, histotyczne i polityczne dane. Podawali błędne daty, a nawet podsyłałi błędny numer konta z nieistniejącą nazwą fundacji. Liczyło się, to że przy każdym cierpieniu anonimowych ludzi, widziała uśmiechniete i podniecone twarze twarze bogatych, znudzonych znajomych.
Kiedy Leokadia zadała bogatym pozerom pytanie na mesendzerze ile faktycznie oni sami wpłacili pieniędzy na rzecz potrzebujących, jedyne co zyskała, to, że została zablokowana i potraktowana jako byłą znajoma. Leosia lubiłą pomagać, często wzruszałą ją niedola najbiedniejszych.
Bywało,że gdy zbliżały się świeta to sama rozdawała żywność i potrzebne dary potrzebującycm.
Nigdy nie ogłaszała swojej bezinteresiowności na tablicy ogłoszeń, nikt nie wiedział o darach oprócz obdarowanych.
Nie mówiła nawet męzowi, ani anwet córce,że lubi rozdawac innym to co sama ma pod dostatkiem.
Z zamyślenia wyrwał kobietę telefon od włąsnej córki.
-Mamo, potrzebuję pieniędzy pzrelej mi na konto. Jestem na Cyprze, brakuje mi na drobne wydatki,do ojca nie mogę się dodzwonić, słyszysz mnie?-głos córki był pełene smutku i jakby ledwo słyszalny.
-Dobrze,zaraz Ci wyślę, tylko powiedz czy u Ciebie wszystko w porzadku?-głos matki wyrażał troskę.
-Tak, a czemu pytasz?
-Twój głos jest jakiś smutny, stało sie coś?
-Nie tylko, mam kaca za dużo wypiłam, ale mi przejdzie-odparła córka, parskając pijackim śmiechem.
-A z kim tam się bawisz?
-Nie znasz tych moich kolezanek, to czekam na kasę i musze kończyć - Leokadia usłyszała wesołe kobiece salwy śmiechu, naraz nastała cisza.
Córka kobiety czym prędzej wyłaczyła telefon, nie dało się do niej ponownie dodzwonić.
Kiedy Leokadia spojrzała za okno, dzien powoli chylił sie ku zachodowi, zauważyła zakochane młode pary, które mnęły w sobie wiadomym kierunku.
Poczuła zazdrość i ogromny smutek, dałaby wszystko aby kochac i być kochaną.
Lecz nie miała nikogo takiego, córka jej stała sie dla niej osobą coraz bardziej obcą i osobna, Miała swój świat, do którego nie raczyła wpuszczać swej matki.
Jej serce wzmogła tesknota, pojęła iż oddałaby wszystko co posiada byle tylko zaznac trochę miłości, czułości i odwzajemnienia.
W portalach randkowych nie znalazła nikogo, kto mógłby być dla niej choć namiastką bliskości.
Byłą tam zarejestrowana od dobrych paru lat, jednakże nic te znajomości dla niej nei znaczyły;zwykłą wymiana zdawkowych informacji, żadnych wiezi nie udało jej się z nikim stworzyć.
rozmowy wydawały się płytkie i o niczym,każdy chwalił się lub był spragniony pochwał.
Mimo iż, była właścicielką ogromnego majątku, nie potrafiłą sie nim cieszyć.
Rozdawała swoje dobra ubogim, pomagała,wspierała kazdego kto poprosił o jedzenie czy pieniądze,
Nie żałowała nikomu czasu, jesli ktoś chciał aporozmawiac zawsze byłą chętna do rozmowy i chętnie słuzyła radą.
Jednakże jej najwieksza bolączka, był fakt, że nie miała z kim spedzać wolnego swego czasu.
Koleżani zajete praca, spłata kredytu, dziecmi, wnukami, nigdy nie miały wolnego czasu.
Leokadia miała sporo wolnego czasu, bo nie musiała i nie chciała pracować,jednakże nie miałą pomysłu na dobre wyjorzystanie swego czasu.
Miała jednakże pewien problem z osobami, które znały i wiedziały o bogactwie kobiety, a byli to zwykli żebracy i wyzyskiwacze, którzy najchetniej byli gotowi oszukać i wykorzystać jej dobre i naiwne serce.
Regularnie zanosiła własne dobre rzeczy; swoje stare ubrania,jedzenie do ludzi z sąsiedztwa, o których wiedziała,że bieda im doskwiera.
Była wrażliwa na potrzeby innych, jednakże nie czuła z ich strony wdzięczności, wiedziała, że ich przywyzcaiła do rozdawania a oni polubili, ale nie cenili darmowe dary.
Wróciłą z zakupów, Ryszarda znów nie zastała, telefon komórkowy miał wyłączony, miał swój świat i swoich ludzi, do których Leokadia nie miała dostępu.
Nie interesiowały ją spotkania biznesowe, klienci ani kontrahenci, z nikim nie znajdywała wspólnego języka.
Odrzuciłą torebke, bez refleksji wrzuciła liczne ubrania do komód, sukienki nie mieściły się już w olbrzymich szafach, buty nie potrafiła upchać tam gdzie były ich miejsca.
Będzie musiała zamówić kolejną szafę, kupi mebel i tam wrzuci kolejną stertę, kolejny nadmiar rzeczy.
Nic ja już nie cieszyło, nie miałą sięjuż dla kogo stroić.
Myślała o następnym kursie, naktórym przystojny prawnik Andrzej znów będzie uwodził kobiety swym aksamitnym głosem i oblizywał zachęcająco swe wypukłe usta.
Na samą myśl Leokadia poczuła dziwwną podniętę i zarazem niepokój.
Nie lubiła, lecz kochałą tego młodego mężczyzne za urodę i prezencję, ale nienawidziła za powodzenie u kobiet.
Znów będzie robiła wszystko,a by zwrócić na siebie uwagę, będzie musiała sie postarac,aby go zdobyć choćby na krotką chwilę, tylko dla siebie, a inne kobiety będą wykonywały dokładnie to samo.
Anna znów do niej napisała, aby potwierdzić termin spotkania.
Nie lubiła tej kobiety, miała wrażenie,że nie jest ona obojetna Andrzejowi, że sa sobie bliscy zbyt bliscy, to wzbudzało u kobiety lęk i zazdrość.
Zrobiła sobie kawę, chociaż często tym zajmowała się wynajeta kobieta, dziś miała wychodne, bo wnuku były chore.
Usiadła z kawą do komputera, obok na biurku leżały listy polecone, odruchowo chwyciał jeden i rozerwała kopertę.
Zaklęła i niemal zabrakło jej tchu, nie była na rozprawie, zapomniała o przyjściu na rozprawę dotyczącą oskarżenia jej o nękanie pana Ogórka, termin rozprawy minął tydzień temu.
Niemal zaniosła się szlochem. Zadzwoniła do swojej znajomej, która była z zawodu prawnikiem, chciała się dowiedzieć co jej grozi za niewstawienie się na rozprawę.
Znajoma odurknęła mało przychylnie.
-Leośka, w takim razie termin rozparwy będzie znów wyznaczony, a jesli znów się nie wstawisz zostaniesz tam doprowadzona. Powiedz mi o co chodzi z tym panem Andrzejem, nie dosłyszałam, powtórz!
Przeczytaj mi co jest w korespondencji zawarte-ciekawy ton głosu znajomej zdenerwował Leokadię.
-Nie ważne, pózniej zadzwonię, jestem zajęta i ktoś dobija się na moją komórkę, cześć-zdenerwowana Leokadia rozłączyła się pełna zlych przeczuć.
-Leośka, nie można się do ciebie dodzwonić-krzyknął Ryszard.
-Zaginęłą nasza Irmina, słyszysz nie ma jej od tygodnia. Dzwoniłem na policję i nic nie wiedzą. Słyszysz mnie?-głos Ryszarda był bliski paniki.
-jak toz aginęła, dzwoniłą do mnie trzy dni temu, dobrze się bawiła- krzyknęła Leokadia.
-Ty nic nie kapujesz do mnie też dzwoniła pięć dni temu i prosiła o 10 tysiecy, przelałem jej a potem ona zamilkła, próbowałem się dodzwonić a ona cały czas nie odbiera, nie reaguje na smsy, emaile, do licha słyszysz mnie?-ryczał biznesmen.
-Matko, a wiesz gdzie wyleciała?-panika udzieliła się takze matce zaginionej.
-Miała wylecieć na Madagaskar, ale wybrała Meksyk w ostatniej chwili, wiem, bo na policji to ustalono, ślad po niej się urywa, rozumiesz to?-głos Ryszarda wyrażał przerażenie.
-Rozmawiałam z nią przecież dwa dni temu, trzy-glos kobiety wyrażał panikę. Rozłaczyła się natychmiast, by znów zadzwonić do córki, odpowiedzią był głuchy urywany sygnał.
Zaklęła szpetnie, wstała z krzesła, jej mysli błądziły, dusza cierpiała i juz nie mogła znależć sobie miejsca.
Najgorsza była bezsilność. Ubrała się tym razem mniej starannie i zabrała kluczyki do samochodu i natychmiast udała się do garażu, tym razem nie potrafiła zebrać myśli, czuła ból przygmiatajacy jej serce i niepokój.
Bała się wsiąść do własnego auta, gdyż nie była w stanie logicznie mysleć. Rozejrzała się dookoła, napotkała dziwne plotkarskie spojrzenia mniej lub bardziej znajomych. Nie miała zamiaru z nikim rozmawiac, nikomu się nie chciała zwierzać. Nie teraz, nie w tym momencie, kiedy jej serce rozdziela pustka, mysli wyrażają jeden wielki dramat obecny w umyśle.
Przemogła się jednak, nie chciałą dalej uciekac przed wścibskimi spojrzeniami przechodniów. Gdyby tylko mogła stać się niewidzialna, dla tych wścibskich, bezduszych, plotkarzy, hien spragnionych sensacji.
Wsiadła do swojej terenówki, ukryta przed napastliwymi spojrzeniami innych, nawoływań, żądzy sensacji, sunęła równo przed siebie.
Nie potrafiła na niczym inym sie skupić, w głowie zapanował chaos i ból w duszy.
Nigdy nie czuła sie tak bezradna i samotna jak teraz.
Pojechała na posterunek policji, nie miała pojęcia jak dotarła tak szybko i bezgłednie, wiedziała, że nie jest dobrym kierowcą. Mimo to parła przed siebie, musiała poznac prawdę i wiedzieć się co się stało z jej córką.
Niewiedza, bezradnośc oraz złowieszcza cisza uwierała najbardziej.
Nie patzryła na nikogo, choć czuła,ze ściąga spojrzenia wrogie, ciekawskie, glodne sensacji.
-Ludka, słyszałem, że córka ci zagineła, pisali o tym w gazecie - męski szept nióśl się szarym, przepełnionym korytarzem.
Nie oglądała sie za siebie, choć wiedział,że ciekawskie spojrzenia palą ogniem jej odwrócone plecy, czerwienią policzki i wywolują palpitację serca.
Szła, żwawo i godnie, ubrana w markowy płaszcz,niedbale zapięty, szeleściła skórzanymi spodniami, uderzała w posadzkę zbyt długimi szpilkami modnych botków.
Dostała się do biurka, w którym, osłonięty od mundurowych, przesiadywał znudzony komendant Przepiórka.
-Zaginęła moja córka Irmina, lat 34, nie ma z nią kontaktu od killku dni-krzyknęła na jednym oddechu.
-Kto pania tu wpuścił?-zagrzmiał tubalny głos Przepiórki.
-Nic nie robicie, aby ja odnależć! Nie mogę tak czekać! media o tym się rozpisują, wy nie robicie nic-grzmiała kobieta, posyłając gromkie spojrzenia dookoła.
-Chwileczkę, Irmina Zomojska, to pani córka-bardziej stwierdził niż zapytał.
-Tak, mówię cały czas, drżymy o nią, bo nie mamy od niej wieści. Przepadła bez wieści. Nigdy tak nie było-głos kobiety był pełen rozpaczy i tlunionego gniewu.
-Z tego co mi wiadomo, państwo sa bardzo zamożni i często odbywacie egzotyczne podróże. Córka jest dorosła i wie co robi. Może jakas miłość? Prosze się nie unosić, bywa tak, że dorosłe dziecko nie chce mieć z rodzicami czy przeszłością nic wspolnego-dodał obojetnym tonem.
-Proszę mnie nie dobijać, tylko pomóc odnaleźć córkę. Ona jest całym moim sensem-głos kobiecie drżał z emocji.
-Prosze mnie zrozumiec, codziennie kilkaset osób ginie w całej Polsce i dośc szybko się odnajdują, zazwyczaj do jednego tygodnia. Priorytetemn sa zawsze dzieci. Przepraszam, mam telefon-natarczywy dżwięk aparatu stacjonarnego, wprowadził Ludmile w popłoch.
Chwilę, wsłuchiwała się w zdawkowe odpowiedzi komendanta, po chwili, jednak ruszyla żwawo przed siebie.
W drzwiach wyjściowych minęła się z rozsierdzionym Ryszardem.
Zmierzyli się pełni paniki.
-I co Ludka załatwiłaś?-burknął w stronę żony.
-A ty co, ciagle jesteś zajęty swoimi biznesami, kontrhantami, stale jesteś niebecny i tak zawsze bylo, mało cię obchodzi Irmina-grzmiała kobieta.
-Dośc tego, ja muszę pracować, a twoim zadaniem jest dbać o córkę, nawet dorosłą. Powinnaś mieć z nią dobry kontakt, a nie masz żadnego-mężczyzna spojrzalgniewnei na kobietę, ktora oddalała się bez słowa w stronę zaparkowanego samochodu.
-Zajmę się tym, odnajdę Irminkę, choćby skały sraly-ryknał, podbiegajac nerwowo w głąb ciemnego holu posterunku policji.
-Dzień dobry, jestem ojcem zaginionej irminy, pytam o postępy w poszukiwaniu-ryknął meżczyzna wpadajac z impetem do mundurowych zajętych rozmową, zgromadzonych wokół biurka,zapełnionego aktami.
-Proszę zaczekać, wejśc jak zawołołamy-syknęła szcupłą policjanta,nie odrwywając wzroku od komputera.
-Za długo czekam, po córce nie ma śladu, telefon wyłaczony, nie ma jej nigdzie zalogoanej. Zapłaciłem nawet pożal się boże detektywom i nic-biznesmwen rozłożył ręcę i nie miał zamiaru wyjść.
-Rozumiemy, przed chwilą tu była matka zaginionej kobiety,prosze wyjść na korytarz!-ryknął starszy posterunkowy, nerwowo machając dłońmi, podnosząc zamglony wzrok na Ryszarda.
-Dlaczego tak lekceważycie ludzi i obowiązki. Nie wiecie kimj jestem i ile mogę?-głos Zomojskiego wyrażał gniew.
-Nic nas nie obchodzi,jakie ma pan wpływy i znajomości. My musimy przestrzegać prawa i działać w granicach prawa-najstarszy stażem stanął na bacznośc mierząc paciorkowymi oczami sylwetkę biznesmena.
Ryszard, skłonił się nerwowo i odmaszerował na korytarz, wykonując niemrawe przeprosiny, wyjmując nerwowo z kieszeni plaszcza dzwoniący najnowszy model smartfona.
-Rysiek, Irmina wyjechała do niejakiego Piotra do Acapulco, żyje i jest szcęsliwa. Własnie tam się spotkali, znasz tego Piotra?-spytała żona.
-Żyje, to najważniejsze. Skad to wszystko wiesz?. Pzreciez nie dalej jak kilka tygodni temu była na Cyprze. u licha co ejst grane?-krzyknął.
-Sprawdziłąm na fecebooku wzystkie jej kolezanki, w końcu Kaśka mi napisała, że Irmina zakochała sie na zabój w jakimś Piotrze Polaku. Zafundowała mu wycieczkę do Meksyku do Acapulco, ona tam wyleciała, aby sie z nim tam spotkać. Jest bezpieczna tylko głupio zakochana.Mój Boże!. Znowu to samo!-syknęłą matka Irminy.
-To dobrze, dziękuję Ci za dobre w sumie wiadomości. Nie potrzebnie nagłośliliśmy sprawę zaginiecia córki. Teraz nie moge się do niej dodzwonić. Poczekaj, a tobie się udało?-drążył.
-Nie udało, teraz piszę do niej na istagramie, żeby dała znać. Mój Boże, dobrze, że ona żyje. Poczekaj muszę cos sprawdzić!-głos żony biznesmena, od bardzo dawna wyrażał nadzieję.
Ryszard, pełen otuchy wrócił znów do pokoju z którego został wyproszony.
-Dziękuję, już nieaktualne, przepraszam,że się uniosłem. Anuluję wszystko-biznesmen był gotów wycałować policzki wszystkim zdumionym mundurowym, obecnym w pomieszczeniu.
W popłochu, tanecznym krokiem odmaszerował, usilując ponownie bez skutku dodzwonić się do jedynaczki.
Za oknem slońce świeciło oślepiająco i nioslo otuchę po pochmurnych i smutnych tygodniach późnej, ponurej zimy.
-
-