Szkoła z duchami
Obszedł okazały budynek, pies zachowywał się nadzyczaj spokojnie, nie węszył, lecz jakby z oporem zbliżał się do domu księży.
Portier, zawachał się, bo zegar kościelny wybijał dokładnie godzinę siodmą rano, o tej porze zaczynała się pierwsza msza św. Mężczyzna nie zbliżał się do kościoła, wiedział,że poranki sa zarezerwowane dla proboszcza.Wikary zazwyczaj o tej porze, szedł do szkoły uczyć religii bądź jeszcze spał.Rozmyślania portiera, przerwało ujadanie obcego ogromnego podobnego do wilka psa, który swoim przybyciem przestraszył intruza. Pies, wilczur patrzał wilkiem na przybyłych i ukazujac ostre kły, był gotowy do ataku. Adam dojrzał, w oknie postać wikarego, który wykonywał dziwne gesty, jakby chciał przepędzić nieproszonych gości.
-Cicho, nie dobry pies!-rzucił Adam w stronę obcego obrońcy plebanii.
Owczarek, potulnie niczym przestraszone dziecko, przycupnął u stóp swego pana oraz w wielkiej bojazni, po cicho mierzył wzrokiem osobliwego psa i stojącego w otwartym oknie obcego.
-Wynocha mi stąd! Ja pana nie zapraszałem, prosze odejść, bo zawołam policję!-grożny tembr głosu wikarego, zdawał się dobrze zgrywać z nasilającym się szczekaniem wilczura.
Mężczyzna pociagajac zdezorientowanego owczarka, odszedł w strone swego domu, porzucając w stronę żywopłotu dopiero co zapalonego papierosa.
-Niech go diabli, co za wikary!-stęknął mężczyzna, gładząc swego pupila.
Męzczyzna poczuł ogromny głod i silne zmęczenie, cieszył się wolnym dniem, gdyz miał przeczucie,że jego samotne dochodzenie do sparwiedliwości, doprowadzi go do rozwiazania kryminalnej zagadki.
W domu zabrał się za szykowanie śniadania dla siebie i pupila, po jego skonsumowaniu, zabrał się zachłannie za lekturę ksiązki o tematyce kryminalnej, kiedy skończył czytać spojrzał na psa, który trzymał w zebach dużą kość.
Zamarł, gdyz nie potrafił sobie przypomniec, skąd tak dziwnie wyglądajaca kość mogła znależc się w posiadaniu psa, przecież nie mogła przypadkiem byc dołączona do zwykłej karmy.
Krzyknął w głąb mieszkania bo liczył na usłużną żonę lecz, zdał sobie sprawę,że jego kobieta jest o tej porze w pracy, spojrzał na zegarek, zbliżało się południe.
Mężczyzna z impetem wyrwał z pyska owczarka, dziwną kość, począł nie bez przerażenia jej się przygladać dłuższy czas.
Zdawał sobie niejasną sprawę, że dziwnie wyglądajaca kość przypomina mu ludzki szkielet, może stanowić fragment żebra. Na samą myśl, zadrżł i zaklął pod nosem.
-O co tu do licha chodzi?Ten dzwiwny wikary, trzyma trupa obok plebanii-żachnął się, dopijając zimną kawę.
Starszy pan, postanowił wziac sobie urlop na żądanie, albowiem zbyt wiele domysłów i sprzecznych mysli trapiło jego zmęczony umysł.
Męzcyzna nie miał zamiaru nikogo wtajemniczać w prowadzone przez siebie śledztwo. Z żoną włąściwie żyli niczym lokatorzy, każde z nich miało własne sprwy i osobne problemy. Żona przeżywała nieustanny stres w pracy i cierpiałą na późną menopauzę. Pomyślał o Annie, ale wiedział, że i ona ma trudną sytuację rodzinna i w szkole napotykała wszelakie trudności.Widział ją nieustannie znękaną i w trakcie stresujących przesłuchań z dziwnym, młodym policjantem.
Zawsze był ciekaw na jaki temat w pokoju przesłuchań- długo i wnikliwie rozmawia młodsza koleżanka z młodym policjantem.
Wielokrotnie próbował się dowiedzieć, lecz mloda kobieta wykonywała wtedy nerwowe, nieodgadnione gesty i zdawała się jeszcze bardziej zamyślona.
Gdy nastał wieczór, mężczyna zjadł w milczeniu w biernym towarzystwie żony, przygotowany przez nią posiłek.
-Słuchaj muszę wyjść z psem na specer-odparł po chwili, kobieta skinieniem okazała aprobatę i znów zanurkowała wzrokiem w stronę czasopism dla kobiet.
Mężczyzna po dłuższym namyśle chwycił za smycz, upił łyk wody, odłożył kość do wcześniej przygotowanego pojemniczka i nerwowo ukrył w szufladzie, czynności wykonywał z dala od wzroku zamyślonej kobiety.
W szufladzie, odnalazł klucze do mieszkania zmarłej kobiety."To jest znak. aby tam pójść"-myślał gorączkowo.
Pan Adam w towarzystwie wiernego towarzysza wyszedł w noc ciemną niczym atrament. Wkrótce udalo się mężczyźnie z psem, dotrzeć do nieopodal oddalonego mieszkania kuzynki Krystyny.
Wokół obskurnego korytarza, kręciło się sporo osób w różnym wieku, byli tam także bezdomni, którzy swym odrażąjacym zapachem wcale nie odstarszali wcibskich mieszkańców blokowiska i ich gości.
Mężczyzna obszedł w milczeniu wścibskich gapiów.
-A pan czego tu szuka, pan z policji?-zacharczał bezdomny w nieokreślonym wieku.
-Można tak powiedzieć-odburknał krewny zmarłej, pociagajac za sobą zaciekawionego towarzysza.
Zamek po dłuśzej chwili udało się sforsować. Kiedy krewny z psem weszli do mieszkania po zmarłej, najpierw zosatli powitani przez ciezki odór stęchlizny, polączony z namacalnym, strachem.
-Ki licho tu siedzi?-głos mężczyżnie się łamał na widok mieszkania, niosącego widoczne ślady przeszukiwań. Wybebeszone szuflady, łożka i szafy-sparwiały upiorne wrażenie.
Mężczyzna przysiadł na wolnym stołku, jęknął i zaczął gładzić psa po głowie,uspokajając wpierw siebie potem niespokojne zwierzę.
Podniósł wzrok, miał dziwne wrażenie obecnosci kogoś nieokreślonego, pies zdawał się patrzeć w jeden punkt, w stronę wypebeszonego łożka zaginionej krewnej.
Męzczyna podskoczył, jakby rażony niewidocznym piorunem, udał się wstronę starego łoża, powodowany dziwną złością, przepchnął mebel bardziej na środek pokoju i wtedy posłyszał, dziwny dwięk, poszedł jego śladem.
Zauwazył stary kajet, porzucony niedbale, wbity w szczelinę między odsyniętym łozkiem a zadrapaną ścianą.
Podnióśł z ziemi, dziwne znalezisko.
Zapach starego kurzu, drażnił nozdrza i wywoływał reakcję kaszlu.
"Pamiętnik Krystyny", piękne, kaligraficzne pismo zachęcało do czytania zwierzeń zaginionej.
Pobieżnie oczyścił pamiętnik ze starego kurzu i zachłannie zaczął kartkować sekrety, wypisane odręcznym, czytelnym pismem bliskiej krewnej.
Wzdrygnął się, pies do wtóru nerwowego kichnięcia swego pana, podskoczył ku górze jakby wyraził swój aplauz.
-Chodżmy piesku z tego dziwnego miejsca, bo zostawimy tu ślady i nas zapuszkują. Dziwne, że tego zeszytu nie skonfiskowali-dumał mężczyzna, lustrując wzrokiem splądrowane mieszkanie, niosące namacalne ślady intensywnych poszukiwań.
Rozdział IV.
Anna nie potrafiła zasnąć, mimo, że już było sporo po północy.
Rozmyślała, dręczyły ją myśli a barzdiej namiętności, bowiem była bardzo mocno zakochana w policjancie.
Cierpiała i jednocześnie marzyła, wspominała ich wspólne rozmowy, ukradkiem rzucane spojrzenia.
Oddałaby wszystkoa by znależć się w zasięgu wzroku policjanta Marcina, móc zanurzyć się w jego piwnym spojrzeniu, posłuchac tembru jego głosu.
Oddałaby wszystko aby, chwile spędzone ze stróżem prawa, trwały bez końca.
Wiedziała ponad wszelką wątpliwośż, iż nie jest mu zupełnie obojetna, zdradzały mężczyznę gesty; dziwnie układane usta jakby do pocałunku oraz to gorące spojrzenie.
Nie wiedziała, lecz nie była zupełnie pewna, a może to było jej myślenie życzeniowe.
Nigdy, jednak nie zdobyłaby się na odwagę, aby wyznaż męźczyżnie swój wstydliwy sekret. Odwróciła głowę, gdyż jej usilne, glębokie rozmyślania, obudziły męża śpiącego obok, ktorego najwidoczniej dopiero teraz dojrzałą.
-Anka, coś cię boli?Czego tak głośno sapiesz? spac nie dajesz!-odburknął mąż i nerwowo obrócił się na drugi bok.
-Tak boli mnie głowa, nie mogę spać-skłamała kobieta, usilując zasnąć.
Kobieta każdej nocy cierpiała w samotności- błogie i urojone katusze, śpiac obok męża do którego obecności zdołała się przyzwyczaić, tak mocno iz zapomniała, że jest mężatką.
Wstydziła się swych głupich doznań, które jedynie na chwile znieczulały jej myśli i wyobrażnię.
Kazdej nocy od dobrych kilku miesięcy, zasypiała obok męża, wzdychając bezwstydnie do innego mężczyzny.
Jednakże pożycie małżeńskie małżonków od kilklu lat, zupenie umarło.
Uczucia niegdyś gorące i żywe, po kilkunastu latach zupełnie uschły na popiół, niczym wyschła roślina z której zamist zielonych liści zostały zaledwie badyle.
Nic już nie było w stanie obudzić dawnych uczuć, jakby czułość miała swoje granice i swój określony termin ważności.
Ludzka milość była jednak ograniczona, osobami niedoskonałych ludzi, którzy szybko przestali siebie zauważac i dbac o wzajemne potrzeby.
Jak to jest, że w człowieku zawsze będzie pragnienie kochania, lecz niekoniecznie tego samego człowieka?
Miłość nie dotyczy ludzi, lecz ich ich wyobrażeń o miłości.
Anna szybko policzyła,że silne zauroczenie polcjantem nie było jej pierwszym grzechem, podczas ich niedługiego małżeńswa.
To był juz trzeci i pewnie nie ostatni raz, kiedy jej serce pokochało nie mężą.
O ile wcześniej, równie cierpiała i przeżywała na jawie, trudne rozterki, tak obecne uczucie, zdawało się bez reszty zdominować duszę i posiąść ciało kobiety.
Wobec coraz nowych fal uczuć była bezsilna i bezbronna.
Anna po kilku nieprzespanych nocach, u boku obojetnego męża, postanowiła wyzanć miłość obiektowi uczuć.
Uznała,iż tylko w ten sposób, choć częściowo pozbędzie się cierpienia, z którym nie radziła sobie w pojedynkę.
Nie miała nikogo bliskiego; nie miała przyjaciółki, koleżanki, nawet znajomej zaufanej, której mogłaby powiezryc swój osobliwy sekret.
Mężowi, ktorego zupełnie nie kochała-nie byłaby w stanie zwierzyć się z tak obciążajacej ją tajemnicy.
Znamienne dumała,iż własny mąż nigdy do tej pory nie był w stanie nawet domyslić się, jaki rodzaj ciepienia ciąży kobiecie na sercu.
Paweł nigdy nie rozmawiał z Anną, nie był człowiekiem uczuciowym, żył w swoim świecie, wiadomemu tylko jemu samemu, owszem miał swoje sekrety, które skretnie ukrywał przed żoną- to mu wystarczało do pełni szczęścia.
Dwoje ludzi, mimo iż, tkwiących w spólnym małżeństwie, tak naprawdę bardzo samotnych we dwoje.
Nie darzacych sie żadnym uczuciem, nie zdolnych do rozstania a jednak fizycznie obecnie obok siebie.
Nazajutrz w szkole, w której pracowała Anna, znów miał być obecny policjant Marcin, tym razem planował przesłuchiwać, jej dobrego znajomego pana Adama.
Cieszyła sie na spotkanie a jednoczesnie, odczuwała swoisty niepokój.
Podzcas nieprzespanej nocy, miała opracowane scenariusze rozmowy i reakcji.
Poraneek zastał ją niewyspaną, umeczoną i zdenerwowaną.
Wszystko czekolwiek by sie nie tkneła, powodowało katastrofę; rozbija szklanke, oblała herbatą blat kuchenny, upuściła na ziemię se zółty, nie przygotowała mężowi śniadania.
Cała trzyosobowa rodzina musiała obejsc się bez snaidania, Annie jedynie udało się wmusić w córkę gotowe monte do picia.
Nauczycielka, nie była dobrze przygotowana, jej zdenerwowanie udzielało sie całej grupie uczniów.
Cierpiała z powodu cięzaru w sercu a jednak dzielnie uczyła uczniów zasad ortografii.
Nerwowo odliczała jaki jej pozostał do spotkania z ukochanym.
Nareszcie gromki dzwonek zakonczył obowiązki dnia dzisiejszego, bez pozegnainai wyszła w stronę osobliwego pokoju.
Stała w ogromnym napięciu tuż za szklana szybą, patrzyła na nerwową mimikę obecną na twarzy portiera, na oszczędne gesty mundurowego oraz jego przystępny uśmiech, któremu nijak nie potrafiła się oprzeć.
Przesłuchanie zdawało się przeciągać niesłychanie długo, juz gotowa była odejść zrezygnować, lecz jakis wewnętrzny impuls, kazał jej stac za szklaną szyba i gapić się na obiekt swych uczuć.
-Ania, co tam tak oglądasz?-starsza nauczycielka stanęła obok Anki i nieodgadnionym wzrokiem lustrowała wygląd koleżanki.
-Czekam na portiera, bo mam z nim sprawę-odparła oschle, nieodwzajemniając spojrzenia.
-A to ciekawe, co to macie za tematy z tym starym Adamem? Słyszałaś o tym przystojnym księdzu?-ciągnęła starsza stażem nauczycielka Danuta.
-Niby co miałam słyszeć? Nie mam czasu na plotki-glos Anny zdradzał niepokój.
-On juz tu nie pracuje, ponoć zamieszany jest w jakas aferę. Kryje go jakas młoda kobieta, dziwna sprawa co nie?
-O co chodzi z ta aferą? Chodzi Ci o zniknięcie pani Krysi?-glos Anny zdradzał zdenerwowanie.
-O to też. Ta Kryska ciagle narzekała na pracę i juz taka młoda nie była, ponoć wyjechała za granicę i słuch po niej zagnał. A ten ksiadz Rafał miał jakąś fankę czy kochankę-a co zdziwiona?-zaśmiała się Danuta.
- z tego co widziałam ksiądz Rafał miał duże powodzenie i wiele kobiet było za nim-odparła Anna zerkajac na zajętych rozmową policjanta i portiera.
-No tak, miał jeszcze drugą naturę taka mroczną. Ciekawe co nie?-plotkarska natura Danuty, domagała się zaspokojenia ciekawości.
-Co masz na mysli?-odpowiedziała bez zainteresowania Anna, spoglądając na scenę rozgrywajaca się zza szybą i marszcząc bwi z powodu hałasu spowodowanego dłuższą przerwą.
-O już wychodzą. Ciekawe o czym romawiali?-dociekała Danuta.
Gdy rozwarły się plastikowe drzwi, przystojny policjant Marcin pierwszy opuścił pomieszczenie, zlustrował bez łlowa posture Anny po czym niedbale mrucząc "dziń dobry" wymaszerował w sobie tylko wiadomy kierunku.
Anna smutna i oniemiała stała na środku korytarza, pośród nieznośnego hałasu i patrzyła na swojego starszego kolege, który z trudem przystępując z nogi na nogę, patrzył przenikliwie w stronę Anny.
-Panie Adamie i co nowego?-zagadnęła Anna.
-A co ma być?Jak chcesz to usiądź, cos ci moge przecież powiedzieć!-odparł zmęczony, wracając na swoje miejsce przy okragłym stole.Anna zajęła miejsce, ktore wcześniej należało do policjanta.
-No mów, najgorsze są te niedomówienia!-ponagliła kobieta.
-Wiesz co? Krysia, żyje się okazuje. Wyjechałą do Włoch do pracy pezy starszej osobie, ale nie chce z nikim nawwizywać kontaktu. Ponoć miała jakies kłopoty osobiste i wyjechała. To wyjaśniało dlaczego dyrekcja była taka o nią spokojna i nic nie chcieli mówić. Dziwne co?-odparł pan Adam.
-To znakomita wiadomośc. Jezu a ja myślałam,że ona nie żyje a tu taka niespodzianka-Anna była gotowa uściskać starszego kolegę.
-Chodżmy juz stąd, głupio mi ze tak brnałem w to śledztwo jak jakis detektyw a to nie było warte funta kłaków. Dzwoniłem do Kryśki, chyba ze sto razy, ale numer jest niedostepny-mężczyzna potarł nerwowo czoło i cięzko zasapał.
Anna wodziła wzrokiem po ponurym wnętrzu salki szkolnej. Przez widoczne plamy i smugi na szybach okiennych, ostre promienie wczesnej wiosny usiłowały się przebić na siłę, oświetlajac nieco swym oślepiajacm blaskiem szare wnętrze pomieszczenia i uwidacznijac tanczące pyły kurzu.
Pan Adam udał się do swej pracy na portiernii, poczuł silne zmeczenie i rozdrażnienie. Miał żal do siebie, że niepotrzebnie dał się wciągnąc w intrygą zwiazana z zaginięciem kuzynki, zdał sobie sprawę jak słabo znał krewną.
Wtedy przypomniał sobie o dziwnym zeszycie, który zostawił w domu na biurku, bał się, że żona go sprzatnie i wyrzuci na śmietnik-jak zazwyczaj miewała w swym zwyczaju.
Hałas panujacy na korytarzach nieco studził emocję, spoglądał na nauczycieli, którzy pośpiesznei przemieszczali się w różne kierunki, nie zamieniając z nikim ani słowa.
'Dziwni ci ludzie, działaja jak maszyny"-dumał popijając zimną kawę.
W gęsteniejącym tłumie, dojrzał Anke, tym razem nie miał sił z nią rozmawiać, pozwolił jej bez słowa oddalic się do domu. Wydawała mu sie dziwnie zamyślona, rozkojarzona.
Przypuszczał,że ma to związek z pania Krysią, za która przepadała.
Portier zatopił spojrzenie w swoich ulubioinych krzyzówkach, starą szmatką pobieżnie starł kurz z blatu stołu i parapetów i wtedy jego wzrok napotkał księdza wikarego, który żwawo maszerował w strone kadr.
"Dziwny z niego człowiek, niby taki pobożny i dobrze sie maskuje ale on coś ukrywa"-myslał niemal na głos.
Wstał ze swojego stanowiska i przyglądał się jak księdz zamyka za sobą drzwi do pokoju kadrowej.
Portier nie potrafił wysiedzieć na swym posterunku, chociaz nastałą już błoga cisza, ostania szkolna lekcja oznaczała mniej uczniów i mniej hałasu.
Udał sie w stronę pokoju kadrowej i wtedy stanął jak wryty, gdyż zauważył, siedzacego w korytarzu na starym krzesle młodego księdza pograżonego w bezbrzeżnym smutku, z jego niewidocznych oczu spływały bolesne łzy.
-Co księdzu jest?-spytał starszy pan plebana.
-Nic mi nie jest, prosz edac mi spokój. Wy wszyscy dajcie mi spokój! Jestem niewinny do jasnej cholery! niewinny!-wikary wstał z zajmowanego miejsca i ciskał złowrogie gromy w stronę rozmówcy.
-Ale ja nic nie mówię,że pan cos zrobił? Tylko tak pytałem-żachnał sie portier.
-Niech pan zajmie sie swoim życiem najlepiej i niech nie drązy bo sam na siebie sprowadzi nieszczęście!-krzyknął wikary.
-Nie rozumiem o co chodzi z tym nieszczęściem?
-Pan dobrze wie, posądzacie mnie o zbrodnie. Nikogo nie zabiłem, to kobiety mnie nachodzą, nie dają mi spokoju. Mam ich serdecznie dość! Ja nigdy żadnej nie zrobiłem krzywdy, niestety-odburknął mężczyzna, wychodząc w stronę gabinetu dyrektora.
-A to ciekawe!- starszy pan powrócił do swych obowiązków, solennie sobie przyrzekając, trzymać się jak najdalej się daleko od cudzych spraw.
Rozdział V.
Anna po powrocie do domu poczuła się zmęczona i mocno rozdrażniona.Nie umiała się skupić na zwykłych domowych czynnościach. Myliła się w sklepie, kupiła nie to co zamierzała. W domu byłą obecna tylko duchem. Najgorszy były jednak bezsenne noce spędzone obok mężą. Nigdy ani razu nie przyszło jej do glowy, aby pawła przytulić, przybliżyć się do niego, poczuć chociażby ciepło ludzkiego ciała.Nie czułą bowiem nic, nawet gdyby wyobraziła sobie,ż etenw którym jest zakochana lezy obok niej na niewiele by się zdało.jje ciało rozpaczliwie pragnęło inngo człowieka, nie tego, którego znała i który stał się jej obojetny, ale tego o którym nie mogła przestać myśleć.
Załowała,że nie zdazyła wyznac swoich uczuć obiektowi jej myśli, jednakż ewciąz biła się z myslmai czy tak powinna psotąpić.
W końcu postanowiła,ż ejednak zrobi tak wyzna miłość Marcinowi, nawet gdyby miała tego potem żałować. Przytnajmniej poczuje się sama ze sobą lżej, cięzki sekret przestanie ją męczyć ciężarem swojej tajemnicy.
Weekend minął zbyt szybko, chciaż niewiele pamiętała z tych kilku dni, które spędziłą w kuchni, sprzątajac gotując i czytajac bajki córce. Z mężem nie rozmawiała, mijali się obok, jakby sobie przeszkadzali.
Nie nawidziła poranków w poniedziałek, kiedy pracy było mnóstwo pod dostatkiem do ogarnięcia wjednej chwili;obudzic domowników i siebie doprowadzić do porządki, pójść do sklepu po bułki, zrobić śniadanie i pojechac do pracy.
W autobusie było najbarzdiej tłocznie jak tylko sobie można było wyobarazić, tym razem jej myśli śledziły współpasażerów;starsze panie, dzieci w wieku szkolnym, spoceni panowie i ona wbita pomiędzy nimi.
Kiedy nareszcie z oddali zobaczyła budynek szkoły w Chrzanie, nie namyślajac się długo wysiadła przystanek wcześniej, ryzykując spóżnienie do pracy, szła żwawo myśląc o czekajacych ją sprawach i zadaniach z dziećmi.
W klasie do której szybko dotarła równo z dzwonkiem, panował niemozliwy rozgardiasz. Zauważyła przy wejściu do sali,zatrwozoną młoda nauczycielkę, Magdę przydzieloną do pracy jako nauczyciel wspomagający, która nie radziła sobie zupełnie z wrzeszcząca gromadką.
Anna przekrzykując dzieciece wrzaski postanowiła zrobić sprawdzian z wiedzy, z kilku ostatnich lekcji.
Wypisała kreda na tablicy zadania do wykonania, wcześniej rozdała uczniom czyste kartki. Młodsza nauczycielka, jedynie przypatrywałą się zajęciom nieodgadnionym i raczej nieobecnym wzrokiem. Anna nie miała żadnej pomocy i wyręki w osobie młodej pracownicy. Anna czula się tak jakby miała dodatkowe dziecko, którym na swój sposób musi się zająć, lub odobruchać.
Czasem zazdrościła tym nauczycielom wspomagajacym, którym zadaniem było jak się sama się przekonała- jedynie spacerowanie po klasie i udawanie że się coś robi.
Ona sama wiele by dała by mieć taką łatwą funkcję nauczyciela wspomagajacego, który za nic nie odpowiadał a po prostu był.
Kiedy żmudne godziny pracy minęły znów poczuła ogromny niepokój i dygotanie w sercu, albowiem zbliżało się jej spotkanie z policjantem.
Była wyjątkowo przejeta i zestresowana, iż nie była całkiem pewna co dzieciom zadaje i co od nich wymaga, gdy tylko zbliżał się koniec jej lekcji przewidzianych na ten dzień.
Gdy dzwonek nareszcie zadzwonił, wcale nie poczuła ulgi, gdyż wspomagajaca nauczycielka imieniem Magda zaczęła Annie wypominać i wytykać błędy;za duzy wrzask, chaos i nieporządek, złe traktowanie dzieci. Anna była bliska wybuchowi złości, ale w pore się opamietałą, gdyz dzieci bardzo intensywnie przyblądały się rozmawiajacym.
-Wybacz ja skończyłam lekcje, ty masz dyżur-zajmij się dziećmi!-wypaliła Anna kończąc niemiłą rozmowe.
Dzwonek zadzwonił kończąc przerwę, Anna postanowiła jeszcze rozmówić się z policjantem, widziała go jak wchodził do pokoju przesłuchań, przez szybę dojrzała jego sylwetkę pochylona nad laptopem.
Gotowa była tam wejść, porozmawiać, zatopić się w jego spojrzeniu , ale inna młodsza nauczycielka ubiegła Annę, kobieta poczuła pulsujący niepokój.
Anna taktownie odczekała czas, po którym planowała porozmawiać z policjantem na trudne, osobiste temty.
W głowie układała wszelkie możliwe scenariusze i konkluzje-bała się osmieszenia, wzgardy i problemów-jakie niosły za sobą niechybne wyznania.
Mimo to, brnęła w postanowieniu, że powinna wyznać ciążąca jej w sercu bolesna prawdę.
Wreszcie, z sercem na ramieniu udała się do pokoju, w ktorym przebywał poloicjant.
-Słucham panią-mężczyzna nie podnosil nawet wzroku zza ekranu laptopa.
-Chciałabym porozmawiać na temat zaginionej pani Krysi-głos Annie drżał.
-Temat został zamkniety. Nie ma sensu juz do tego wracac. Czym nas pani zaskoczy? słucham-ziewnął mundurowy, wciąż nie podosząc wzroku.
-Co się dzieje z panią Krysią? Ona zaginęła i nie ma odpowiedzi, nie odpowiada na smsy ani e;maile. Martwię się-rzekła nauczycielka po dluższym namyśle.
-Na ten moment nie udzielamy odpowiedzi dla dobra sledztwa-mężczyzna przyknał powieki i spojrzał wymownie na kobiete, dłużej zatrzymał spojrzenie na dekolcie.
Anna wzdrygneła sie, czerwieniąc się z powodu intensywnego spojrzenia mężczyzny.
-Ja jeszcze chciałabym, znaczy się coś do pana czuję, jakbym była zakochana-odpaliła szybko Anna, krztusząc się własna odwagą.
Zapadło niemal grobowe milczenie. Mężczyzna sarknął nieartykułowane słowa i poczał niewyrażnie mowić sam do siebie niezrozumiałym dla Anny językiem.
-Slucham-wyrwalo się Annie, nie wiedziała jak się zachowca, nie poczuła ulgi, bardziej niepokój i coś podobnego do wstydu.
-Po co mi to pani powiedziała? Nie jestem zainteresowany pani osobą, proszę wyjść-odburknał mężczyzna, wprawiając w smutek i popłoch nieszczęsliwie zakochaną.
-Pani zdaje się ma męża-usłyszała za sobą plen przygany tembr glosu.
Anna czym prędzej opuściła, mroczny i przerażający budynek szkolny.W drodze minęła się z portierem, który miał nadzieje rozmówić się z młodszą koleżanka,
Nauczycielka biegła przed siebie, żwawo i nerwowo ile miała sił, ile tchu-parła w stronę przystanku autobusowego. W gorzkim zamyśleniu, okrywając się szczelniej jesiennym płaszczem, czlau dreszcze zimna i niepokoju, pozwoliła sobie na płacz. Łzy spływały strumieniem, chłodząc jej policzek i łamiąc jej serce ma drobne kawałki. Po drodze mijała jak na lscoz samych znajomych, ktorzy z zaciekawieniem patrzyli na biegnącą kobietę i domagali sie wyjasnien.
Anna poczuła wstyd i zaklopotanie, wiele by dała aby cofnąc czas, aby nie doszło do upokarzajacych wyznań. Biła sie myslami, wiatr smaga jej rozpuszczone włosy i suszył mokre od łez policzki.
'Dlaczego ci mężczyzni sa takimi skurwysynami, dlaczego nie mogą zachowac się czule z troską, albo normalnie?"-sarkała coraz głosniej.
Nim dotarła do domu, poczuła bolesne znużenie i wyczerpanie, skłonna była polozyc się do łózka iz amknac powieki na wieki.
Jednakże zastany bałagan, strerta brudnych naczyć, rozrzucone ubrania w nieładzie oraz głodny kot-domagały się pilnego zajęcia i pracy.
Była samotna i zdana na swój los, chociaż miała męża i dziecko a także teściów, tych oststnich zawsze wolała unikać.
Pragnęła sie komus zwiezryć, porozmawiać, lecz nie było z kim. Krystyna zaginęła i do tej pory nie dała o sobie znać.
Własna rodzina miała sto swoich spraw, męza zupełnie nie obchodziła. Córka musiała się sama zająć i nie mogła dziecka obciążac własnymi zmartwieniami.
Najbardziej dotkliwie bolało niekochana serce, nieodwzajemniona miłość, kotre same sobie stanowia tragedie na równi z umieraniem za życia.
Po wejsciu do domu, nadal duchowo tkwila w nieutulonym cierpieniu, nieszczesliwa milosc, jawila sie jak powolne umieranie.
Odzieranie z godnosci, ciche skomlenie, rozpacz porownywalna do najwiekszych duchowych tortur, ktorych wstydzila sie komukolwiek ujawnic, nie liczyla na pocieszenie czy zrozumienie.
Nieszczesliwa milosc byla, bowiem powolnym i ciaglym umieraniem za zycia.
Nie potrafla rozmawiać, wszystko co bylo do ogarniecia bylo straszne i abstarkcyjne, choc pozornie takie proste i zwyczajne.
Gdyby od niej zależalo, gotowa byla zasnąć i nigdy sie nie obudzić, nie widzieć, nie czuć i nie rozmysśać.
Mąż jawil sie jako intruz, z ktorym nie umiala i nie chciala rozmawiac. Jedyna pociecha byla dla niej tulenie corki, zabawa z nia w misie i domek, wtedy na chwile zapominala o wlasnym upokorzeniu i wstydliwym polozeniu.
-Mamo nie mysl tak bez przerwy, tylko baw sie ze mna!-upominala córka matke.
Wowczas Anna, czym predzej wracala do trudnej rzeczywistosci, byla zaledwie wydmuszką z sercem przepelnionym cierpieniem.
Gdy tylko kobieta podala kolacje, sama poczula zmeczenie, chociaz nie czula glodu. Pragnela ponad wszystko zasnac i nigdy sie nie obudzic.
Zycie coraz bardziej tracilo dla niej smak i sens.
Wstydzila sie powrotu do pracy i rozmowy z policjantem, wiedziala, że juz nic nie bedzie takie samo jak wczesniej.
Zanim polozyla sie do lozka obok coreczki, postanowila sparwdzic poczte elektroniczna, albowiem w ciagu dnia zwyczajnie nie byla w stanie ogarnac proze zycie, jej mysli i dusza stale gdzies bladzily.
W półmroku, pogrążonego we śnie kąta sypialni, odpalila swoj stary komputer, natychmiast odczytala wiadomosci na poczcie elektronicznej, których dawno nie śledzila.
Zamarla, gdyz ciemny druk wskazywal na obecnosc korespondencji ze strony Krystyny, wstrzymala oddech, jej serce zabila niemal bolesnie.
Pochlaniala zapisane slowa, nie zważajac na silny ból glowy, ktory znowu dawal jej o sobie znać..
"Droga Aniu
Przepraszam, ze tak dlugo nie dawalam znaku zyciu. Uwierz mi, nie mialam innego wyjscia. Życie mnie zmusilo do ucieczki.
Jak sama sie domyśliłaś nie lubiłam tej pracy w tej nawiedzonej szkole, dzialy sie tam dziwne i zatrważajace rzeczy.
Mnie samej bylo tam coraz gorzej.
Przezyłam tam nieszczesliwa milość, ten dran ksiadz zlamal mi serce.
Nie dość że mnie nie chcial, to jeszcze wyśmiewal sie z mojego uczucia, o moim cierpieniu wiedziala nawet dyrekcja-sam im na mnie donosił,
Ponadto, tak bylam zaślepiona miloscia do niego, że dla niego zapożyczylam sie w "chwilowkach".
Prosil mnie o pieniądze, mowil ze tata jego potrzebuje na operacje, to sie na wszystko zgadzalam.
Dran potrafil mnie szatańsko omamic, bylam gotowa dla niego na wszystko byle tylko zdobyć jego usmiech, zyskać jego aprobate,
Wstyd mi sie pokazywac w tej szkole, dlatego wyjechalam do Wloch, pracuje jako opiekunka do pewnej calkiem sympatycznej staruszki.
Praca jest w porzadku, szybko sie ucze obcego jezyka i obyczajow.
Powoli wracam do zdrowia. Uwierz mi, byla czas, ze stale plakalam bo myślałam o tym draniu ksiedzu, ktory zawojowal moim sercem.
Pracowalam przez 2 miesiace za darmo, aby splacic te lichwe, ktora sama zaciagnelam.
Pisalam do tego klechy wiadomosci, zalilam sie, nawet przepraszałam za wszystko-chociaż to on powinien mnie przeprosic.
On mi tylko odpisal krotko i po chamsku, abym dala mu spokoj i skasowala numer do niego, abym mu sie nigdy nie naprzykrzala, bo on sobie tego nie życzy.
Co za okropny podly bezduszny dran. A jeszcze kilka miesiecy temu zalotnie sie do mnie uśmiechal na korytarzu, boczuł, że mu pożyczę potrzebna sumę.
Ja głupia nie potrafię go znienawidzić. Wiem,ze zmienił parafie i śmieje sie z mojej glupoty.
Dobrze mu życze ale źle wróżę.
Prosze Cie Aniu, nie mów nikomu o moim upodleniu.
Gdyby sie ktoś pytal mów, że nic nie wiesz.
Wolalabym ze by uznali mnie za zaginooną a nawet martwa, niz gdyby na jaw wyszły moje wstydliwe sekrety.
Anusiu, nie planuje powrotu do kraju, teraz Kalabria jest moim domem.
Wlosi to dobrzy i serdeczni ludzie.
Pozdrawiam Cie serdecznie
Kryśka."
Anna czytala przeslanego emaila jeszcze kilka razy, cały czas czula silne pulsowanie w okolicach skroni.
Odczuwała wszakże dziwną bliskość i niemal zrozumienie ze strony przyjaciółki.
Wzrokiem omiotła śliczną śpiącą córeczke. Pogłaskala jej malenka główke.
Znow westchnela, jej serce nadal przepojone bylo bezbrzeżnym cierpieniem.
Pomyślała, ze gdyby nie miala malej córeczki a tylko męża, sama bez żalu pojechałaby do Włoch i tam szukala zapomnienia i lepszego dla siebie miejsca na ziemi.
Anna znów zalogowała się do konta, by znów przeczytać nadesłaną wiadomość.
Czuła w sercu dzwina gulę i niepokój a zarazeem wdzięczność za powierzony sekret. Rozumiała swoja dobra koleżankę, albowiem sama padła ofiarą nieszczęśliwej miłości.
Postanowiła czym prędzej odpisać swojej koleżance.
'Droga Krysiu.
Dziekuję, że do mnie napisałaś.
Jestem Ci niezmiernie wdzięczna za to, że dałas mi znać. Ciesze się, że żyjesz i masz się całkiem dobrze.
Policja dziwnie traktowała sprawę o zaginieciu.
Twój kuzyn bardzo się zaangażował w Twoje odnalezienie.
Trzeba dać mu znać, on się bardzo przejał. Sama mu napisz.
Ja nie chce się mieszać.
Doskonale cię rozumiem, miłość potrafi być ślepa.
Wiem, jak boli niekochane serce.
Kiedyś o tym porozmawiamy.
Bądżmy w kontakcie.
Nikomu nie powiem o Tobie, w szkole będę milczeć jak grób.
Masz rację, szkoła w Chrzanie jest bardzo nawiedzona.
Gdybym miała inne wyjście, chętnie bym porzuciła tę pracę,
Niestety, nie jest to takie proste.
Pozdrawiam serdecznie
Anka"
Kiedy zmęczona obowiązkami kobieta, usiłowała wylogować się ze swojej poczty, nagle tuż przy niej jakby wyrósł jej własny mąż. Spojrzał na żonę wrogo, jego oczy były pełne złości i tłumionego gniewu.
-O co chodzi z ta nieszczęśliwą miłością co?-Paweł spojrzał wrogo na skuloną ze starchu żonę.
-To nie ja, to moja koleżanka, nie znasz jej. Daj mi spokój!-żachnęła się Anna, udając obojetność, jednakże jej serce biło mocno z powodu tłumionych emocji, na twarzy wykwitły niezdrowe rumieńce.Kobieta odwróciła się od męża i czym prędzej wyłączyła pocztę.
-Ostatnio chodzisz taka struta i zamyślona?Ktoś ze szkoły mi doniósl,że podrywasz tam jakiegoś faceta. Kim on jest dla ciebie?-Paweł nerwowo przygladał się żonie.
-Słuchaj, to są plotki i one dotycza mojej koleżanki Krysi, która miała problem. Daj mi spokój!-zagrzmiała Anna, unikając sondujacego spojrzenia Pawła.
-To nie są plotki. Anka ludzie sie z ciebie wysmiewają. Mi wspólczują. Przyznam się w końcu!-twarz Pawła płonęła gniewem.
-Opanuj się! Nic nie zrobiłam.to jakies pomówienia. ta szkołą jest nawiedzona. Jesli nie znajdę innej pracy, będę musiała stąd wyjechać-zagrzmiała, oddalajac się od męża.
Do oczu kobiety cisnęły się łzy, serce cierpiało na skutek niewypowiedzianych słów,z powodu nieodwzajemnionego uczucia i żalu jaki odczuwała, nade wszystko na skutek wstydu, który ja przepełniał.
Udała się do pokoju córki,przytuliła dziewczynkę do swego serca.
Tylko tak wtulona w oblicze dziecka, nasłuchując miłego tętna dziewczynki,na chwile znów ulga i pokój scaliły oprzesyconą troskami duszę kobiety.
Przysiadła obok dziecka, sluchała jej dzieciecego paplania o pani z przedszkola. W tle usłyszała dżwięki nadchodzących smsmów oraz sygnały zbliżajacych się wiadomosci na facebooku.
Pokustykała w kierunku swej torebki, jednak mąż był szybszy, on przechwycił telefon żony.
-Co to za bzdury wypisuje ta twoja Krystyna!-ryknął czytając w milczeniu, po dłuszym pełnym niepokoju chwili.
Anka odetchnęła z ulgą, do oczu wciąż napływały jej łzy, serce dygotało jak po wielkim wysiłku, skronie boleśnie pulsowały.
Usiadła na krzesle, przytulił się do ulubionego pluszowego misia córki.
Odczytała niemal na głos informacje z otwartego mesendźera.
"Ania, jesli nadal szukasz pracy i swego miejsca w życiu. przyjeźdźaj do Kalabrii, tu jest pięknie i kolorowo.
Jest do opieki starsza miła Pani, także Anna będziesz w końcu szczęśliwa.Jest tu blisko nas piekne przedszkole i szkoła. Zabierz córkę i uciekaj od tej nawiedzonej szkoły, meża którego nie kochasz i tesciów, twoich wrogów.
Pozdrawiam Krystyna"
Anna nadal dygotała, serce pracowało nierówno, zadając jej ból. Nie zracała uwagi na męża, wciaz zajętego swoimi sprawami, obojetnego na potrzeby żony Mechanicznie naszykowała kolację dla córki i męża, jednakże myślami błądziła daleko.Postanowiła przespać się z tą nowa informacją.
Decyzji nie potrafiła jeszcze podjąć. Biła się ze sprzecznymi myślami. Cierpiała potajemnie. Nie potrafiła podjąć ostatecznej decyzji.
Nie miała się nawet kogoś poardzic. Jej rodzina nie była zainteresowana sprawami swej krewnej. Mąż był jej zupełnie obojetny. Dbał tylko o włsne potrzeby.
Żona służyła męzczyźnie tylko do obsługi, cięźkiej pracy w domu, przynoszenia pieniędzy i utrzymywania rodziny.
Anna tej nocy dlugo nie mogła zmróżyć oczu, przez jej głowe niczym straszne błyskawice przelatywały sprzeczne myśli.
Liczyła wszystkie za i przeciw opuszczeniu męża i swojego smutnego losu.
Kalabria-brzmiała fantastycznie, rozpalała wyobraźnię.
Kiedy obudziła się w środku nocy znów zasiadła do komputera postanowiła czym predzej napisać do przyjaciółki, jej serce nosiły ogromne ciężary z którymi sobie nie potrafiła poradzić.
" Droga Krysiu.
Dziekuję Ci za życzliwośc i pamięc o mnie.
W sumie nic mnie nie trzyma w kraju-do męża już nic nie czuję, stał mi się obojetny. Teściowie tylko mna pogardzają.
W szkole mam marną, niezbyt ciekawą pracę.Czuje,że nie jestem szanowana.
Do tego doszła niszczęśliwa miłość. Jedynie córka trzyma mnie przy życiu.
Dam Ci znać odnośnie mojej decyzji.
Jeżeli nic sie nie zmieni na lepsze-skorzystam z twojego zaproszenie i przyjadę.
Niech ta oferta pracy, czeka na mnie. Skorzystam na pewno.
Pozdrawiam Ciebie
Anna"
Anna po napisaniu listu do przyjaciólki, usiłowała wylogowac się ze swgo konta, nie zauwazyła nawet,że jej mozolnemu pisaniu przyglada się zatrwozony mąż.
Niemal podskoczyła jak oparzonaa, kiedy napotkala jego spojrzenie znad ramienia.
-Anka, znam twoje wstydliwe sekrety. ty jestes tak pochłonięta swoimi sprawami,że nawet nie wiesz, kiedy tu wszedłem i a teraz no stoje za tobą-krzyknał, spogladajac nieodgadnionym wzrokiem w stronę oniemiałej żony.
Kobieta oniemiała, zaczęła oddychac spokojnie, miarowo-wiedziała, ż etylko spokojny i zdrowy oddech pozwoli jej opanować wzbierajacy sie niepokój połaczony z silnym gniewem.
-Daj spokój! nie mam żadnych sekretów i nic do ukrycia. Chodzi o moja zaginiona koleżankę, która się odnalazła i tyle-rzuciła oschle, usilując się czym predzej wylogowac z konta.
-O co chodzi z tym zakochaniem? Powiedz, w kim sie zabujałaś?-głos męża był groźny i nieprzejednany.
-W nikim wiesz ale bardzo bym chciała, tylko, że nie ma w kim!-krzyknęła kobieta,oddalając się od męża.
Anna nie miałą ochoty rozmawiac z mężem, w jego obecności czuła się nieswojo i coraz bardziej samotnie.
Bardzo pragnęła znależć bratnią duszę i zaprzyjaznic się z kimś, kto będzie jej bliski i jedyny.
Roczarowanie osoba męża,było bolesne i raniące dzien po dniu.
Jedynie osoba córki dawała jej namiastkę potrzebnej otuchy i nadziei.
Jednakże kiełkowała w kobiecie coraz wyraźniejsza myśl,że powinna ratowac się wyjazdem. Powinna znależć dla siebie inne, własne miejsce.Z dala od ludzi coraz mniej jej życzliwych i miejsca pracy, które od poczatku raziło swoja specyfiką i mroczną atmosferą.
Tymczasem pragnęła odciąc się od bolesnego zycia, pełnego cierpienia i niezrozumienia ze strony bliskich. Była niemal zdeterminowana, aby rozpocząc nowy rozdział w życiu. Praca zawodowa coraz barzdiej rozczarowywała. z męzem juz niemal nic ja nie łączyłom tylko wspólne przebywanie, tylko wspólna niedola,
Cierpiała, przezywałą wewnętrzny ból i wielki dylemat. Dałaby wszystko aby uwolnic się od dotychczasowego życia. Samotność mocno dojmowała. Jednakże pewnej nieprzespanej nocy tuz nad ranem, postanowiła napisać do przyjaciólki wiadomość z facebooka.Zanim jednak zdobyła się na wyznanie, postanowiła sprawdzić wszystko na temat czlowieeka,który takż enie dawał jej spać a o którym myslała bezustannie.
Widziała idealne zdjęcia z żoną i dziećmi podczas wszelkich możliwych wypraw i wyjazdów rodzinnych. Poczuła bolesne ukłucie zazdrości. Cierpiała. Ile by dała,ażeeby to jej zycie było takie kolorowe i pełne szczęścia. A może tylko na obrazku każdy udaje lub dobrze odgrywa wybrańca losu w rzeczywistości jego zycie pełne jest cierpienia i rozpaczy. Miała kiedys takich znajomych. Jednakże obiekt jje westchnień ponad wszelką watpliwość był szczrze szczęsliwym i spełnionym człowiekiem.Jego wybranka takż eprezentowała się idealnie. Dobrze ubrana, ufryzowan wysoka, smukła blondynka. Dwójka dzieci chlopicec i dziewczynka sprawiali wrażenie idealnych i szczerze szczęsliwych. wszyscy dookoła Anny zdawali się byc wybrańcami losu z pieknie poukładanymi życiorysami, tylko ona sama nie pasowała do nikogo. Miała jedynie córeczkę, której jakby miał coraz mniej. Dziewczynka była zabierana przez rodziców mężą, dokładnie wtedy kiedy chciała spędzic z nia miłe popołudnie. Mąz miał swoje osobne sprawy, z którymi z nikim sie nie dzielił, Jedyna ulubiona kolezanka wyjechała, zostawiła ja samą z mglista obietnicą zaproszenia i zamieszkania w dalekim miescie we Włoszech. Napierajace ja mysli i dylematy zajmowały coraz więcej miejsca w jej sercu i umysle. Mąz powoli budził sie po dobrze przespanej nocy, w pokoju obok. Córeczki nie było z nia, dlatego mogła zająć mysli sprawami, które odrzucała od siebie jak najdalej, spychając je do podświadomości. Napisała zatem do Krysi tylko krótka wiadomość 'Kochana w przyszłym miesiącu zaczynają się wakacje i wtedy już postanowiłam- przyjeżam. zabieram córkę. Nikt nie moze się dowiedzieć. Prosze podaj mi adres. Pozdrawiam Anka"
Anna z biciem serca zamknęła komputer, poczuła dziwny spokój, jakiego od dawna nie czuła.
-Anka, do auta, zawioze was-ciebie do pracy a Amilenę do pzredszkola, no juz!-krzyczał Paweł głosem pozbawionym współczucia.
Kobieta dłonia otarła twarz, czym predzej zdołała wylogowac sie ze swej poczty elektronicznej. Dzis nie marnowałą czasu na dodatkowy makijaż czy lepszą odzież, szła skromnie ubrana. Jej serce było przepełnione smutkiem ale gdzieś w duszy odczuwała nadzieję.
-Anka, czym ty się w skrycie zajmujesz? Jakie skrywasz tajemnice przede mna? No powiedz!-domagał się Paweł, kiedy juz z całą rodziną wyruszał w stronę nowych obowiązków.
-Co ty masz z tymi tajemnicami? Moja koleżanka ma kłopoty i próbuje jej pomóc-odparła kobieta, przytulajac dziecko do piersi.
-Zmyślasz mi z tą koleżanką. Ale dobra, nie dociekam, każdy ma swoje sekrety-odparł mężczyzna wymijając autobus na podwójnej ciągłej.
-Zatrzymaj się, bo miniemy przedszkole!-krzyknęła kobieta, równocześnie z nerwowym podjazdem auta w kierunku parkingu.
Dziecko bez zbędnych słow dało się poprowadzic do placówki i kobieta z duszą na ramieniu, pobiegła znów do auta i dałą się zawieżc do szkoły, w której pracowała.
Kobieta tego dnia zcuła wewnętrzne rozedganie, jej niepokój narastał. Biła się ze sprzecnymi myslami.
Mąż bez słowa odjechał spod szarego budynku, wypełnionego nowym wrzaskiem, którego tak nienawidziła.
Z wnetrza budynku wyszedł pan policjant z młodszą od siebie kobietą, raczej przeciętnej, mysiej urody-oboje trzymali sie za ręce.
Anka poczuła bolesne ukłócie w sercu. Odwróciła się na pięcie, aby nie ogladać szczęścia przeznaczonego innym.
W pracy panował ogromny chaos, ktoś cos od kobiety rzadał, jakis nauczyciel pouczał, jakies dziecko skarzyło na inne dziecko. Nie miała obok siebie nikogo zyzcliwego, brakowało jej nawet wspólnego narzekania z nieobecną Krysią.
Było coraz trudniej, cięzej i samotniej.
Nic jej tu nie trzymało. Nie miała nikogo z kim mogłaby po ludzku i zwyczajnie porozmawiać.
Podjęła decyzję, że wyjedzie najpierw na wakacje a potem na zawsze rozstanie sie z dotychczasowym, nieudanym zyciem.
Pieniądze miała wystarczajaco uzbierane aby zacząc nowe, lepsze zycie.
Córeczce należa się solidne wakacje i nowe przygody.
Tymczasem jednego była pewna-najboleśniej zawiedli ją mężczyżni.
Mimo, iz sama kochała, zabiegała, dbała, troszczyła się o inych.
Dla niej serca ze strony bliskich zabrakło.
Nie było kochana przez nikogo. ta bolesna prawda przelała czarę goryczy.
Pozostał jej ostatni plan-ucieczka po lepsze jutro.
Czekała ją długa i trudna rozmowa z mężem na temat wakacji, które spędzi z córka we Włoszech.
Tak, to były sekrety, które obciążały jej serce i bolały duszę.
Nie lubiła pracy w szkole w Chrzanie.
Pan Adam, który byl dobrym duchem szkoły nagle złozył wymówienie. Ponoc wraz z żoną przeprowadził sie do inego miasta.
Wikary, do którego wzdychały chyba wszystkie parafianki, wcale nie okazał się taki świety jak sądzono.
Prowadził dośc swobodne życie erotyczne, wiele kobiet od czasu do czasu dotzrymywały mu nocą towarzystwa.
Kobirty, które były przez niego porzucane i odrzucane, mocno znienawidziły przystojnego kapłana,
Kuria nic nie wskórała, przystojny ksiądz wikary został przeniesiony na inna parafię, gdzie otrzymał awans na proboszcza.
Anna nigdy więcej nie spotkała swojego policjatna, powoli z jje serca i pamięci znikała pamięc o dawnym zakochaniu.
Kobieta czuła sie coraz bardziej wolna od nieszczęsliwej i ciężkiej miłości, która miesiącami zalegała jej na sercu.
Pozostała jeszcze sprawa wyjazdu do ukochanych Wloch, o których marzyła ostatnimi miesiącami.
Nic jej w kraju nie trzymało. przyszłośc córki także nie rysowała sie kolorowo.
Z mężem od dawna zyła jakby osobno. Nie czuła do niego zupłnie nic, o czym świadczy fakt,że często przezywała zauroczenia do innych mężczyzn.
Kiedy nastał pózny wieczór, położyła córke do snu i długo czytała jej ulubione bajki na dobranoc.
W jej sercu narastała ogromne napięcie i niepokój, bała się rozmowy z mężem.
Kiedy Milenka odpłynęła w objęcia Morfeusza, Anna czuła jak jej serce podchodzi do gardła. Na zewnątrz wiatr dął nerwowo i groznie jakby chciał dopasowac się do nastroju kobiety.
Juz ona sama niemal zasypiałą, kiedy podsłuchała tłumiona rozmowę mężą przez telefon,
-Wiesz,że ciebie kocham. Z Anką sie rozwiodę. Co kiedy. Niedługo. Ona nic już dla mnie nie znaczy. Córka, córka, zawsze chciałem syna, to może moglibyśmy sie bardziej postarać-Paweł wstał z wersalki i zarechotał nerwowo, podskoczył, gdyż napotkał napastliwy wzrok swojej żony.
-Ty skonczony draniu! Od dawna podejrzewałam,że kogoś masz-krzyknęła, krzysząc się własnymi myślami.
-A ty wcale nie jesteś lepsza. Znam twoje skrety. Czytałem twoje żałosne emaile. Wiesz co-jedz ty sobie do tych Włoch i zapomnij o mnie.
Tak dobrze słyszałaś. po co mamy się męczyć?-wyrzucił potok głuchych słow, nad wyraz spokojnie. Jakby od dawna ćwiczył i przygotowywał rozstanie z rodziną.
-To tak, nie zalezy ci na nas, ani nawet na córce-kobieta poczuła się dziwnie spokojna, była gotowa niemal objąć swego mężą. Poczuła niewysłowioną ulgę, tak sie obawiała tej chwili.
Życie samo odpowiedziało kobiecie na jej rozpaczliwe wołanie.
-Dobrze, zabieram Milenkę i wyjezdżamy na poczatku przyszłego miesiąca. Wiesz co, dobrze,że tak się stało. Nie będę tęsknić. To co nas czeka może byc piekne i ekscytujące-odparła odchodząc.
Przypadła do starego komputera i poczuła jak łzy spadają jej z oczu grube niczym grochy, obmywając lica i oczyszcając jej zbolałą dusze.
Anna czekała niecierpliwie na koniec roku szkolnego, nie mogła się doczekać wakacji i nowego rozdziału.
z mężem niemal nie rozmawiała, mijali sie niczym dwoje obcych sobie ludzi. Miło,iz rozpaczliwie brakowało jej ciepła i przyjażni, nie potrafila zdobyc sie na dawną szcerośc wobec Pawła.
Zbyt wiele sie wydarzyło, mnóstwo tajemnic i spraw spowodawało ogromna wyrwę w trudnych relacjach pomiedzy małżonkami. W wolnych chwilach metodycznie pakowała walizki dla siebie i córki.
W szkole nie szukała kontaktów z inymi nauczycielami, rozmawiałą jedynie ze sprzataczkami i panią z kadr. unikała kontaktu z nauczycielami, którzy wydawali się jej coraz bardziej obcy. Dawny znajomy portier, również zdawał sie zapaśc pod ziemię. Unikała towarzystwa teściów, nie miała z nimi nic do powiedzenia. Jakby przezorny los, przygotowywal kobietę do nowego rozdziału.
Cierpiała po cichu, w samotności.
Po wypłacie, udała się do biura podrózy gdzie nabywał bilet w jedną strone dla siebie i dziecka. W jej sercu rozgrywał się nowy plan, ekscytacji, rezygnacji i niepewności.
Jeszcze tydzień i rozstanie się ze starym, nieudanym życiem.
Przytuliła córkę, chciałaby z nia porozmawiać o tym co nieuchronne, dziecko wiedziało, czuło.
-Mamo, nie będę tęsknić, nie lubiłam tego pzredszkola, ani dzieci ani pań, które zawsze na nas krzyczały i nie lubiły nas-odparła z powagą dziewczynka.
-A za tata bedziesz tęsknić?-głos kobiecie drżał.
-Z tata jest róznie. raz jest dobry a raz krzyczy. On ma nowa koleżankę, widziałam ją- dziewczynka odpowiedziała z wahaniem.
-A jaka ona jest? No gdzie ją spotkałaś?- Anna nie chciała pokazywac po sobie jak bardzo jest zawiedziona.
-No na parkingu i w sklepie, raz tu nawet do domu przyszła, jak ciebie nie było-odparłą szczerze dziewczynka.
Anna usiadła obok dziecka, czuła jak ogromny ciężar miązdzy jej serce, poczuła ciarki na plecach i mdłości.
Nie tak miało być. Płakała długo zewnymi łzami, za tym co bezpowrotnie mineło, z atym co było jej dobrze znane albo nieznane.
-Nie płacz mamusiu, ty tez sobie znajdziesz kolegę tam we Włoszech-dziecko spojrzało w zapłakane oczy matki.
-Nie wiem kruszyno, nie mam szcęścia do ludzi. Najwazniejsze, że mam ciebie i to sie nigdy nie zmieni-matka trwała wtulona do córeczki.
Nastał długooczekiwany dzień wyjazdu-matka z córką opusciły bez słowa pogrążonego we śnie Pawła, same zaś udały się na dworzec, stamtąd miały już autokar do wymarzonych Włoch.
Czekała na nie Krysia z podopieczną, zawsze szczere, gościnne i gotowe przygarnać do obszernego i zacnego domu należącego do starszej włoszki, pani, która nie odmówiła swej gościny nawet znajomym opiekunki.
Rok póżniej.
Anna wraz z córką zamieszkała w nowym mieszkaniu, nieopodal domu przyjaciółki i kochanej starszej pani.
Nie żałowała wyjazdu, ani matka ani córka. Obie znalazły swoje miejsce, potrafiły rozmawiac płynnie po włosku. Milenka miała duzo przyjaciólek w pierwszej klasie. Anna pracowała w przedszkolu. Poznała samotnego ojca małej Emmy.
Natomiast Anna podsłuchiwała rozmowy córki i byłego mężą- dowiedziała się, że Paweł został zdradzony, popadł w alkoholizm i wrocił do domu schorowanych rodziców. Nie czuła do niego nic, los sam dopisał brakujące elementy
Po raz pierwszy Anna była zakochana szcześliwie i z wzajemnością. Lubiła swoją prace z dziećmi a najbardziej kochała swoje niemal dwie córeczki Milenkę i jej najlepsza przyjaciólkę Emmę, córkę bardzo opiekunczego Mario.