łzy 5
Duszę dziewczyny szarpały watpliwości, żałowała,że znów znalazła się w miejscu, który za dobrze znała.Jej przestraszone serce owiął niepokój i znajomy chłód. Bez słowa, szła przed siebie. Dom był oszczędnie i skromnie urządzony, zaprowadzono ja to pokoju, w którym obok siebie znajdowały się jeszcze dwa łóżka, niedbale pościelone.
-Oprócz ciebie, mam jeszcze dwie młode dziewczyny, w twoim wieku- babcia Agata odpowiedziała na pytajace spojrzenie nowej.
-Tak, a gdzie ja mam spać?-spytała, odsuwajac swe walizki i rozgladajac się po schludnym obejściu.
-A Ty będziesz spała, w moim pokoju, na tym rozłozonym łóżku, tam, za mną-niepokój staruszki udzielił się i Zofii.
Zofia bez słowa mościła swe gniazdko w małym lecz znacznie bardziej przytulnym pokoju. Stare łozko jeszcze nadawało się do spania, stól i kilka mebli z książkami i zastawą stołową, nadawało całkiem przytulny charakter nowego lokum.
Jednakże nie zdołała szczerze zaprzyjaźnic się z lokatorkami, były to dwie młode kobiety szczerze się wzajemnie nienawidzące.Niska, chudzinka o mocno rzadkich włosach i wyłupiastych oczach to była Kaśka i wreszcie tęga, niezgrabna, przerosnieta,niegustownie ubrana o naiwnym spojrzeniu Kinga.Zofia najlepiej czuła się w towarzystwie staruszki, lecz niekiedy jej słowa o plotkarskim zacięciu niekiedy irytowały dziewczyny. W tym obcym domu, Zofia nie potrafiła się także zadomowić.Znów była u obcych, znów skazana na łaskę kaprysnego losu. Znalezienie włąsnego, bezpiezcnego lokum,wciąż nie zostało spełnione.
-Co masz w tych torbach?-wypytywały się lokatorki i wścibska staruszka Agata.
-Takie skarby-zbywałą Zofia.
Dziewczyna nie lubiła opowiadać o sobie, nie umiała zmyślać. Nie ufała ludziom. Obawiała się własnych zwierzeń, lecz sama byłą dobrą słuchaczką umiałą innym doradzić i na swój sposób pomóc. Jednakże mentalnie naadl trzymała się na uboczu.Słuchała opowieści młodych lokatorek o nowych chłopakach, miłostkach. Zdecydowanie krępowało ją słuchanie wynurzeń młodych, spragnionych wrażeń i namiętności.
-Zośka a ty masz chłopaka? Musisz sobie znaleźć!-radziły koleżanki.
-Nie potrzebuję-rzekła Zofia, czytając zakończenie pamietnika.
"Nie obawiaj się słuchaczu. Ilekroć poczujesz się zagrożony ilekroć mnie zawołasz przywołaj mnie a przybędę Ci na pomoc. Znasz już moje imię. Zaufaj mi. "
Zofia odłozyła przeczytany stary pamiętnik, jej serce ogarnął smutek i zawód.
Schowała stary zeszyt głeboko do swej wysłużonej walizki.
-Co tam masz?Powiedz dziecko!-domagałą sie znudzona staruszka.
-Mój sekret-kończyła temat zamyślona kobieta.
Wiedziała ponad wszelką wątpliwość iż powinna być ostrożna, współlokatorki, często mówiły do siebie szeptem, cichły natomiast gdy nadchodziła Zofia.
Zofia zdobyła potrzebną pracę w żłobku, po dlugich i mozolnych poszukiwaniach, cieszyła się nowym zajęciem jak dziecko.
Nareszcie da rade spłącić dług za czynsz i nareszcie zdoła się powoli usamodzielnić.
Planowała sprzedać obrazy ażeby nabyć nowe samodzielne lokum, jednakże do wspaniałych obarzów,starych pamiątek była mocno przywiązana.
Dni przechodziły w miesiące, zauważyła że czas nie działa na jej korzyść, starsza pani przyznałą się do podeszłego wieku osiemdziesięciu sześciu lat.
-Szukajcie sobie miejsca innego, umrę wam a to miejsce odziedziczy syn lub córka lecz nie wy-mówiła coraz cześciej.
-Ja wychodzę za mąż-chwaliłą się Kinga.
-Ty taka brzydula kto by Ciebie chciał-ubliżała jej Kaśka.
Staruszka kiwała za kaażdym razem swą siwą głową a Zofia coraz częściej wychodziła do pracy i niezbyt chetnie wracała.
Kilak miesięcy póżnej, zupełnyie przypadkiem przystanęła obok małego zabytkowego kościoła, pragnęłą wejść na modlitwę lecz odczuwała,czyjąś obecność obok.
-Jak masz na imię?-zapytał chudy tykowaty mężczyzna.
-Zofia a ty?
-Jestem Grzegorz-rzucił szybko, mierząc wzrokiem jej mizerną posturę.
Zofia oniemiała, mężczyzna z pewnością nie by przystojny, jednakże szybko dałą się oczarować.
-Co ci szkodzi napijemy się kawy tutaj obok-kusił.
Bez namysłu udała się za nim.
Oczarowana, tym,że życie rozpościera coraz bardziej kolorowe skrzydła i nowe przygody.
Cieszyła się najbardziej z tego,że jej życie towarzyskie rozkwitło;juz nie spędzała wieczorów z tymi fałszywymi lokatorkami wścibską staruszką.
Szukałą i pragnęła miłości, nareszcie chciałą uwierzyć, że los okaże się hojny.
Wybiegałą na spotkanie z Grzegorzem. Opowiadała zmyslone historię o swym dobrym domu, zbudowanym z taty i mamy i udanego rodzeństwa.
Nie wspominałą o Domu Dziecka. Kłamstwa przychodziły Zofii coraz łatwiej.
W sercu żal ściskał Zofię z powodu wymyslonego domu rodzinnego, którego nie miałą nigdy.
Grzegorz nie był wylewny, mówił niewiele. Jeden raz tylko napomknął o wpływowym ojcu i o młodszej łądnej siostrze.
O matce milczał. Zofia po kilku miesiąach dała sie zaprosić do domu Grzegorza.
Zachwyciłą się świezym bogactwem, przepychem wręcz. Do kilku tygodniach wprowadziła się be żalu do tego domu. Nie tęskniła bo nie miałą za czym.
Jej majątek mieścił się w kilku walizkach a jej największym bogactwem bylo jej dobre, miłujące serce.
Poznała beztrosko żujacych rodziców Grzegorza, udających szczęśliwych, pragnacych za takich uchodzić.
Jednakże wcale z nimi nie zdolała nawiazać więzi, oni sami nie zapałali do Zofii sympatią lecz cieszyli się z powodu tego,że ich syn znalazł sobie kogoś.
Oni czuli się spokojni.Jednakże Zofia czuła te samą obcość. Ich samych raczyła połprawdami, nie lubiła zwierzeń.
Gdy patrzyła na rodziców Grzegorza, wiedziałą tylko,że ona nie chciałaby takiej rodziny stworzyć.
Ojciec rządzący twardą ręką, oschły, megaloman, wyzuty z uczuć, z nabrzmiałym poczuciem wyższości, traktujący zonę jak służącą.
Matka Grzegorza okazaałą się prostą, niewykształconą kobietą o bolesnych kompleksach, spragnioną pochwał i uznania za pracę służącej.
Zofia usiłowała nawiąząc kontakt z rodziną męża, lecz oni sami okazywali jej pogardę, wyższość, brak szacunku, brak zrozumienia.
Na swój sposób kochali syna, córkę lecz dla synowej nie mieli nigdy dobrego słowa.
Dziewczyna unikała kontaktu z ta obca dla niej rodziną, w ich obecności czuła się zaszczuta niczym pogardzane zwierzątko.
Okazywała jedynie wrodzona grzeczność, rezygnację, choć w sercu czułą gorycz i boleść.
Niebawem stałą się rzecz niesłychana, która na zawsze miałą zmienić i wywrócić do góry nogami życie ich wszystkich.
Zofia była w ciąży,wiedziała,że spodziewa się dziewczynki.
Nienarodzona kruszyne pokochała całym sercem, jednakże po cichu rozpaczała nad przyszłym losem dziecka.
Urodzic się kobietą to sprawa straszna, nieodracalna.Płakałą nad losem swoim i dziecka.
Złościła Grzegorza swymi humorami, płaczliwością i swą delikatnością.On sam cechował się impulsywnością i diabelską porywczością
Pewnego póznego wieczoru, zdawało się, że najgorszy potwór wszedł w dusze Grzegorza, dopadł ducha winną Zofię.
Tłukł bez namysłu tę bezbronną brzemienną kobietę, do utraty tchu,aż Zofia i jej maleństwo zdawały się wspólnie i bez żalu ducha odddały.
Grzegorz usiadł do komputera i poczuł przewracać bez namysłu sylwetki nowych samochodów, których pragnął zawsze posiadać. Planował obrabować Zofię z jej starych obrazów, spieniężyć pragnął. Jakże i on pożądał bogactwa
Wtem w prawym koncie, rozległ się dźwięk, niewidzialne kroki maszerowały w stronę oprawcy. Nie widział, nie wiedział,że niebawem i jemu zostanie wymierzona kara.Grzegorz padł martwy na ziemię, jegoż ywot dobiegł kresu. Zofia zamknęła oczy, poczuła ulgę, spokój. Została, żyła, dziecko w niej się poruszyły.
Chociaż zostały bez męża bez ojca, one jednak wiedziały, że nie zostaną same.
Sprawiedliwości musi stać się zadość.