wiersze o cierpieniu
"Jestes tu"
Puste płacze, zmysłe smutne
ciepłych słow zabrakło
gdzies przepadły wyznania nasze
zawisły na ksiezycu nocą
z Tobą łączę mysli moje
one chciały objąć serce
Ty mnie wcale nie pamiętasz
nie posyłasz mysli wokól
pokaż czasem swe oblicze
wskaż krainę blasku spiew
my będziemy gnać bez końcu
dniem co igra swiatłem swiec
"Czemu Ty matulu?
Czemuź Ty matulu wydałas mnie swiatu?
Pełnego niedoli, nadmiaru płaczu i żalu.
Czemu Twoje łono zadało Ci wygnnanie?
Twój slubny gardził dochowanym wianem
Twe serce uswieccone miłowało ciernie.
Skryte modły ku niebu niosło nieustanne
Pragnęło czysty los, rozkoszą swiętować
Lsnić szczęsciem i duszę całą radować.
Z Twego lica nie wyzierały by złe udręki
Twe ramiona by nie dźwigały takiej męki
Serce Twe swiadczyłoby spokojną dolę.
Kłaniały by sie Tobie łany zbóż na polu.
Sadzałabys słoneczne azalie w kaplicy.
Naboźną mszą,wolniej czas by się liczył
Twój usmiech witał by pokorne mniszki.
Ty wciąż byłabys wsród swoich i bliskich..
'Oczekuję oddechu"
Oczekuję oddechów cichych, lekkich.
I by żywot pojał jak mógłby być wielki.
Niech zacne motyle otulą puste oczy.
By zaznały,jak żyjacych ból jednoczy.
Chcę wypatrywać znaków swiatłosci.
Kiedy pełzną wraz z mocą jasnosci.
Co przeszywaja na wskros polany
Wyrywaja chwasty złe nienazwane,
Oczekuje błogich chwil i przyjaźni.
Nie powstałych w iluzji i wyobraźni.
Kładę u stóp prosby i zawierzenia.
Niechaj żal w ukojenie się zmienia.
Pragnę oddychać życia tchnieniem.
Które by zawierały nutę natchnienia.
Szybowało ku nowym.wciąż mglistym
Wiodło ku nieodkrytom i wiekuistym.
'Gdy los uparcie nie sprzyja"
Gdy los uparcie upiera się przy niedoli.
Gdy cięzki krok,czołga się i serce boli.
Gdy los nielitosciwy pozbawia i szydzi.
Sprawia,że trwanie upokarza i wstydzi.
Nie ma dla nas ratunku,zawodzi płacz
Losie zwróć nam nadzieję,drogę znacz.
Nie bładźmy co rusz, porzućmy ten znój.
Co lgnie do upadku, wywołuje tępy ból.
Nie pozbawiaj nas, przydatnych mocy.
Pragniemy swiatła gdy mkniemy po nocy.
Prowadź ku wziosłym, blaskom swiatłym
Wskazuj bramy,kieruj nami i od zguby ratuj.
Dodawaj nieco otuchy, nam wędrowcom.
Wyboiste sciezki i zapadłe dukty prostuj.
Ukazuj naszym szlakon horyzont słońca.
Niech nam wygnanie,nie trwa bez końca.
"U mnie żałoba wielka.."
Gdybys była tu przy mnie,sercem widoczna
Zima najsurowsza kwitła by kolorem wiosny
Pustka przy stole znaczyła by że zasiądziesz.
Cisza w duszy słuchałaby jak Ty się smiejesz
A u mnie żałoba wielka i gorzkie płyną żale.
Gdybys podarowała mi promyk słońca nocą.
Dawała otuchy że łzy wylane Niebo jednoczą
Gdybys wsród chmur pokazała mi życia blask.
Ukazała mi tęcze utkaną z radosci Twych barw.
A u mnie żałoba wielka i gorzkie płyną żale.
Gdybys opowiedziała jak Tobie płyną złote dni.
Czy wsród wielkiego wesela czasem teskno Ci?
Gdybys we snie w swym majestacie przybyła,
Garsc tajemnego szczescia dla nas bys zdobyła,
A umnie żałoba wielka i gorzkie płyną zale.
"Twoje serce Matulu"
Twoje serce Matulu Niebem mi było na ziemi.
Milować mogło bez umiaru w darze w nadziei.
Oddawałas codzien za mnie swoje ciche trudy.
Twe miłosierdzie leczyło mnie z gniewu i obłudy.
Własne bolesne udręki ofiarowałas Ty za mnie.
Gdy tonęłam w bagnie,ratowało mnie Twe ramię.
Przynosiłas mi pociechę najswiętszą bo Matczyną.
Ty mi stanowiłas na zawsze ucieczkę moją jedyną.
Dzis kosztujesz Niebiańskiej uczty przy swej Matuli.
Sliczny bławatek,lisc maliny Twój usmiech błogo tuli
W Twym ogrodzie wyzierają żywotne owoce i kwiaty.
Wszelkiej rasy szczenięta pragną byc Twym bratem.
Przy złotym pastwisku wypasają się krówki mleczne .
Wraz z Tobą Swięci tańczą i trwa szczęscie Wieczne.
Matulu wyczekuję całą swą duszą spotkania z Tobą,
Tak mi Ciebie brak,Tys najbliższą mi Swietą Osobą.
'Nie udało się"
Nie udało się, znówu i nie tym razem.
Przegrana otwiera starą, tę samą ranę.
Mijaja wieki a ty toczysz bój pokonany.
Los twój bezkresny na piasku zapisany.
Zaklinasz planety, gwiazdy pozywasz.
By Ci sprzyjały i były gdy je wzywasz.
By sciezki twe usłane zostały różami.
By jutro nie było groźne i takie same
Nie udało się,znów i nie tym razem.
Bolejesz nad słowem niezapisanym.
Nad gniewem natury Tu rozpostartej.
Nad ciemnym księzycem niedotartym,
Modlisz się gorliwie,duszą namacalną.
Spiewasz w sercu hymnem błagalnym.
Przyjdz Królestwo Twoje i Wola Bądź.
Do lepszych czasów mnie stąd wznies.
'Tkwimy w iluzji"
Tkwimy ze sobą w pustce i osamotnieni
Planem o bogate jutro,myslą otumanieni.
Nastanie dzień kolejny i nic się nie zmieni.
Pozostaniemy,obdarci z idei i wykolejeni.
Potem spełnią się nie nasze oczekiwania.
Obcym tęcza złotem ukazuje błogi poranek.
Nam co dzień groźny wiatr huczy do słuchu.
Skwarne słońce poraża pioruna obuchem.
Uparcie liczymy na miłosć, odwzajemnienie.
Zaklinamy gwiazdy by przyniosły spełnienie.
Im usilniej wzywamy dostatku zapewnienie.
Tym fatum daruję puste miejsce i więzienie.
Radosc tyczy tych co poznali edenu strony.
Zaznali miłosci w objęciach boskiego tronu.
Kres trwania jest narodzeniem na wieki całe.
Wyrazem prawdziwej miłosci i wielkiej chwały.
"Niech kres złego nastanie- dla Tomasza N."
Niechaj nastanie kres tylko tego co podłe..
Z mych powiek już nie popłyną te same łzy.
Niech odejdzie na zawsze ten kto sieje zło.
Dlaczego nikczemnosć tworzy do życia tło?
Odejdź i przemiń ty co zamęt wytwarzasz.
Ty co łżesz i wyższych uczuć nie posiadasz.
Ty co ubliżasz słabym, istotom bezbronnym.
Bądź potępiony na zawsze- odczłowieczony.
Dzis zdaje ci się,że swiat jest ci uległy i lekki.
Wyzbywaj się twych złudzeń ich czas przeszły.
Nadchodzi już czas gdy i ty gorzko zapłaczesz.
Dla Prawdy twe trwanie przekleństwem znaczy.
Nie masz litosci, wspóczucia dla obcego bólu.
Przepadniesz ty na zawsze do potępień wtóru
Przyszłosc twa straszy w ciemnych kolorach.
Nadchodzi wyrok, piekłem zbliża się twa pora.
"Czekałas..."
Czekałas jako sucha trawa na swit wiosny.
Z powiek płynęły Ci łzy wzrokiem radosnym.
Oni nie przybyli,życzenia jakże liche ułożyli.
Choć ich przy Tobie brak, sercem jakby byli.
Czekałas na cud Pana Zmartwychwstania.
Cud się ziscił dla Twojego dla nich trwania.
Za Twoje udręki zadane codzienne i ciche.
Na ołtarzu wiernosci składane także dzisiaj.
Czekałas na promyk słońca z wyżyn Nieba.
Na podzielony na stole nikły okruch chleba.
Twe starcze dłonie paciorki skrycie składały.
By rozproszoną rodzinę swietą mocą scalały.
Czekałas uparcie na nastanie Wielkiej Nocy.
Z Tobą najpóźniejsze dziecię jest ku pomocy.
Starsze pociechy posyłają swe pozdrowienia,
A życie nasze się nie kończy lecz się zmienia.
"Do krainy .."
Do krainy gdzie płaczu już nie ma.
Tam gdzie nie zatrzęsła się ziemia.
Do dnia w kolorze pąsowej tęczy.
Gdzie smutek duszy już nie dręczy.
Gdzie słychać barwny lot motyla.
Tam gdzie iskra czaru pomknęła.
Gdzie księżyc złotem łunę sciele.
Do żarliwych hymnów w kosciele
Gdzie czuła mać tuli swe dziecię.
i kwiat usłany u stóp nutą wleci.
Chmury kołyszą do błogiego snu.
A łzy Twe użyźniają cierpki grunt
Do krainy basni nieskończonych
Do zdroju pragnień spełnionych,
Do powitań utkanych z pejzaży.
I do raju utworzonego z marzeń.
"Niebyła'
Nie powstaniesz a i tak się zbawisz
Nie złączone ciała w mgle nie scalisz.
Nie przydarzysz się daremno z bólu.
Nie wyszlochasz jak matka do wtóru.
Nie popełnią cię liche żądze czarta.
Ni małżonków łoże w nucie Mozarta.
i nie sfruniesz na dźwięk maszyny.
Nie wydarzą się wcale twe urodziny
Nie poczniesz się dla smug swiata.
I dla niespełnionych życzeń brata.
Nie zaznasz co znaczy upodlenie.
Trwanie bezkresne i przewinienie.
Nie poznasz ludzkiego poniżenia.
Bo życie to marzeń niespełnienie.
A bycie nie warte jest zaistnienia.
Potrzebne jak smierć bezimienna.
"Życzenie"
Nie spełniają się wytarte twe życzenia
Nie wywieram na tobie litego wrażenia.
Cierpkie słowa scielesz u startych stóp.
Swym jadem wykrętnym zadajesz ból.
Cieszy cie najbardziej ma gorzka łza
Raduje twoją bezdusznosc mój płacz.
Kpisz gdy na skutek ciężaru opadam.
Gdy tobie, pokonany cicho opowiadam.
Smiejesz się z mojej niemocy i troski.
Mój cios poniżenia tobie nie jest obcy,
Dzis cierpię ja, jutro to będziesz już ty.
Widzisz ty swiat głucho jak przez mgłę.
Wytykasz mi same przywary i przewiny.
Człowieku ulepiony z tak kruchej gliny.
Nic ty nie wiesz a sądy srogie wydajesz.
Niech los mój i twój wart życia zostanie.
"Oda do smierci"
O smierci zabierz mnie ku swej wolnosci
Wskaż mi drogę ku błogo czystej miłosci.
Gdzie nie masz cierpkich, zadanych ran.
Gdzie u szczyty wzniesień wita nas Pan
O smierci w ramiona czułe utul mą duszę.
Za srogie, za okrutne doznaje ja katuszę.
Wyjdź mi na przeciw,prowadź przez drogę.
Wskaż kierunek, bo ustaję trwać nie mogę.
Objaw mi nieznane, odległe, tajemne moce.
Pokaż jak swiatłe gwiazdy rozbłyskują nocą.
O czym grają ptaki,tańczące nad kepą róż?
Jak kołyszą się w polu falujące łany zbóż?
O smierci Swieta,niewiędnący wieńcu chwały.
Uwolnij moją niedolę, ulecz serce moje krwawe.
Utul mnie hojnie za życie co szczęscia nie dało.
Płyn ze mną do portu, na które tęsknie czekało
"Miłosci daremno szukasz"
Ciało Twe drga,dygocze tęsknym wejrzeniem.
Dusza wykrzykuje, tańczy i klęczy cierpieniem.
Gdybys szczere serce miał i nie pożądał więcej.
Mógłbys płaczących pocieszać,rozradować serce.
Mógłbys zaniesc słowa tym co czekają na spiew.
Tym co liczą na wzruszenia i lekki wiatru powiew.
Tym co liczą gwiazdy te nieosiągalne i na niebie.
Tym co nie marzą o codziennym,zwykłym chlebie.
Zaniesć szept otuchy tym co nie widzieli słońca.
Podarować bukiet stokrotek i tej polnej biedronce.
Zerwać grono owoców i smakować uschłymi ustami.
By dusza i ciało poznało ile dobra jeszcze przed nami.
'Samotny człowieku".
Wyciągasz dłonie po daremne miłowanie.
Wzdychasz i roisz po martwe kochanie.
Wypłakujesz powieki i serce rozdzierasz.
Tęsknisz i czekasz by ciosy znów zbierać
Błądzisz,szukasz maleńkiej iskry polotu.
Uczciwy i ugodzony dżwiekiem grzmotu.
Chciałbys odczuwać błogie uniesienie.
Po radosne i ciepłe wzbić się marzenie.
Warujesz u bram po szczytne cudze cele.
Tam wznieca się tęsknoty, na duszy i ciele.
Tam pochowane są łzy co miłosci nie znały.
I płaczą przyjaźnie, co daru serca nie dały.
"Ja się na swiat"
Ja się na ten swiat nie prosiłem wcale.
Nie sniem o koszmarze, który zastałem.
Nie takiego losu, nie tego zamawiałem.
Jedynie pobytu życzliwego zechciałbym.
Sniłbym o słońcu i chmurce maleńkiej.
Za lichy deszczyk składałbym podzięki.
Nawet za smutek własny i cudze żale..
Gdyby chwilą były,nie bluźniłbym wcale.
Mnie jednak pisane były same zgliszcza.
Trwanie w jaskini,w opuszczeniu czysca.
Bez płomyka nadziei, skazany na rojenia
Żale,bóle,straty otrzymały miano marzenia.
Chciałem jak inni spełnione mieć pociechy.
Chciałabym zakosztować i sennej uciechy.
Dotyk ciepłej dłoni w duszy czasem poczuć,
Przejsć na jasną stronę życia z darem uczuć.
"ja i mój krzyż"
Ja i krzyż mój ze sobą, do siebie przybici.
Sobie pisani, sobie wierni, ze sobą zżyci.
Cierpieniem i bólem torujący stałą drogę.
Duchowo objęci,oddani w tułacza trwogę
Na siebie skazani, do smierci stale razem.
Ból i sąd ludzki,zbija nas,ciężkim głazem.
Osadzeni we wnętrzu, ugodzeni zarazem.
Póki życie trwa, dopóty zostaniemy razem.
Karę odbywamy bo na życie nas skazano
Z jęku i wysiłku wykonani i tu nas oddano.
Ugodzeni, odarci z życia ofiarę składamy.
Za dar męki, bólu,dłonie kornie składamy
Miłuje Cię krzyżu mój,Ty przy mnie stale.
Gdy upadam Ty mi pozwalasz isc dalej.
Ty mi slesz nadzieję dalej niż do gwiazd.
Z Tobą ujrzę wieki całe, aż po kresu czas
"Smutek w duszy'
Niechaj smutek duszy już nie zamieszkuje.
Niechaj Twe serce spokój, lekki, błogi czuje.
Tu w pobliżu się weselą nie wiedzą o trwodze
Nie pojmują, jak błądzimy wciąż my w drodze.
Nie znamy ni dnia i godziny co dla nas zadano
Nie zgadniemy czy gdzies tam nas oczekiwano.
Trwamy w strachu na wyrok co zapadł na amen.
Z nami i bez nas ludnosc gna slepo, na pamieć.
Szukamy,sensu otuchy, nadziei jak potrafią inni.
Tam skryło się cudze wybranie,a my wciąż winni.
Tam rozdano trafione wygranie, my zas skresleni.
Być może los slepy się pomyli i ich z nami zamieni.
"Mam łzy nie żywe"
Mam łzy nie żywe co nadzieją zawieją
Poszukując zgody powieką się smieją
Płyną, boleją, wzbierają i powstają.
Żwawe płacze z ulgę się zamieniają
Nic ich nie ugasi, nie zatrzyma,utuli.
Ból serca pamięcią żywota rozczuli.
Przybędą dni spokojne, umocnione.
Ugaszą twe serce, obolałe, zranione/
Nastąpią dni gdy łzy już nie popłyną.
Szlochania w duszy nocą odpłyną.
Stracony zostanie ten co zabił brata.
Niewinni zatańczą melodią Mozarta
"Nie masz miłości"
Nie masz miłości w świecie całym
Są tylko ciernie,roje a potem już łzy
Szukasz sercem kochania daremno.
Gnasz, błądzisz,dotykasz niewiernosc.
Z oczu gorzkie łzy spływają po twarzy.
Miłość tęsknotą zmierzona nie zdarzy.
Nie masz Ty litości w świecie całym.
Czuwa ona w kręgu ukrytym, stałym.
Widzisz Ty rozpacz, piekła bez miary.
Klniesz świat za błądy w nim zadane.
Za życzeń,marzeń niespełnianych.
Za płaczów dziecka zasłyszanych.
Nie masz dobroci w świecie całym.
Świat zawiera tylko pył swój marny.
Nie czekajmy na raj,On się ie stanie.
Edenie spójrz na nas, bliżej,błagamy..
" Milczące pola Katyńskie"
Nie skrywajcie żałoby, milczące pola Katyńskie.
Szlochajcie niemo skrywając ciała męczeńskie.
Płaczcie nad losem żywych, co czci nie mają.
Rozpaczajcie nad Tymi co honor Wam kalają.
Miłujcie najbardziej Tych, którzy przy Was konali.
Utulcie Tych co ostatnie tchnienie,tęskne oddali.
Obrońcie cześć niewinnych co przy Was zostali.
Nućcie słowa tym co młodymi na wieki się stali
"A gdy się wypełniły dni i przyszło zginąć wiosną.
Wybrańcy narodu do Nieba przeszli droga prostą
Z łez co padały brzozom-płaczkom żonkile wyrosną".
Dziś pola katyńskie szepczą ze sobą pieśń podniosłą.
"Czekanie"
Wiatr rozrywał uschłe gałęzie, nie czekając.
Pozrywał suche odnogi o oblicze nie dbając.
Zieleń oczekiwała do wiosny co trud niesie.
Liczyła na lot słowika co śpiew przyniesie
.
Misternie marzyła o kolejnym słońca lecie.
Wzdychała patrząc aż kwiat się wzniesie.
Dobywała swe dźwięki w cichym koncercie
Gdzie cud życia nastąpić nie musi na świecie.
"Pomyłka Stwórcy"
Przodkowie Twoi olbrzymie pokładali w Tobie nadzieje.
Bóg na myśl o Twym zaistnieniu do rozpuku się śmieje.
Chrzestni dumni,żeś jedynym został dziedzicem rodu.
Imię Stanisław Ci dopasowano podczas Twego porodu.
Gdy ujrzane Twe zmyślne oczodoły i poskręcane włoski.
Rojono,że wyrośniesz zrazu jak Stanisław Poniatowski.
Gdy niebawem później przystawiłeś dłonie do mostka.
Krzyczano,że zostaniesz święty jak Stanisław Kostka.
Gdy Ty niepilnowany wcale wydłubałeś ze słoika dżem.
Twój wzruszony przodek twierdził to" Stanisław Lem"
A gdy podczas prac rolnych ubodła Cie krasa krowa.
Znachorka szepnęła "to Stanisław ze Szczepanowa"
Ludowe gusła sprawiły że pusta stała się Twa głowa.
Przez złe czary nie ziściła się nawet marzeń polowa.
Ty wyrastałeś wyzuty z lichego talenta i bez mądrości.
Z wiekiem nie nabywałeś rozumu, rosły Ci tylko kości.
Nie podarowano ci choćby skromnej z życia radości.
Zamiast przywilejów, wyposażono Cię w armię złości.
Cokolwiek dotykały Twe jakby przyprawiane koniczyny.
Zdawało się, że już znalezione klątwy i klęski przyczyny.
Dziś Twoi liczni potomkowie stawiają daremnie pytanie.
Dlaczego wypuściłeś na świat takie stworzenie o Panie?.
Stwórca milczy lecz zdaje się być wesoły i uśmiechnięty.
"Mój zamysł wobec Was niech zostanie dla was niepojęty"
"O Matko nasza"
Twe ziemskie bólem poczęte istnienie, Ofiarą zostało.
na Ołtarzu Miłości odprawiane, Słowa Ciałem się Stalo
Nie wybrana lecz naznaczona Ty Duszo Chrystusowa.
Twe obolałe ciało zdobi niewidzialna korona cierniowa.
Tyś drogą Ukrzyżowanego ofiarnie najwierniej podążała.
Tyś doczesne uciechy, zbytki cielesne do grobu schowała.
Tyś nie zaznała wcale ni grama dobra rozdanego na ziemi.
Nie chciałaś Ty swego domu,wybrałaś koczowanie w sieni
Tyś zabiegała jeno o mistyczne doznania i duchowe sprawy.
Duszą szepczesz melodię modlitwy dla Większej Chwały.
Każdym porem swej ogorzałej skóry tęsknotę manifestujesz.
Za cudami Odległymi, Czemu tym światem się nie zajmujesz?
Czemu sobie uczty ludzkiej i radości potrzebnej nie folgujesz?
Czemu sobie i dla siebie nagród zaszczytnych nie przyjmujesz?
Gdyby tylko Bóg Łaskawy cofnął czas do siedemdziesiątych lat?
Pozwolił Tobie skosztować Zakonnych Królestw i Hojnych Łask.
Gdyby przyjął Cię w Konsekrowane Wybraństwo Twe spragnione.
Twe nagie ciało w Najwyższe Bogactwa zostałoby Ubóstwione.
"Czekanie"
Wiatr rozrywał uschłe gałęzie, nie czekając.
Pozrywał suche odnogi o oblicze nie dbając.
Zieleń oczekiwała do wiosny co trud niesie.
Liczyła na lot słowika co śpiew przyniesie.
Misternie marzyła o kolejnym słońca lecie.
Wzdychała patrząc aż kwiat się wzniesie.
Dobywała swe dźwięki w cichym koncercie
Gdzie cud życia nastąpić nie musi na świecie.
"Rwący szloch"
Rozsadzał Cię szloch tonący we łzach smutku
Rozkroił mnie cios, usypany z jadu po cichutku.
Dosięgnął mnie znój pracy bez należnej zapłaty.
Bez znaczenia są moje cierpienia i dopięte łaty.
Nie gnam do przodu bo daremna to przygana.
Mój ukłon poniża mą godność od samego Pana.
Nie znaczę już nic, skopany przez lud mi srogi.
poniżony przez podły, obcy mi lud tylko wrogi.
"Gdy godność umrze"
Nie karz mi trwać gdy moja godność minie.
Gdy odejdzie chęć by wstać i iść we mgle.
Gdy zagubię choćby w sobie nadziei garść
Chcę podążać dalej, nie padając na twarz.
Chcę jak inni cieszyć się dopóki jestem tu.
Chcę radować się ścieżką choć brak tchu.
Niech poplątane drogi wiodą do spełnienia.
A kres mego cierpienia w Raj się zmienia.
Życie to ból.
Czujesz w sobie przejmujący ból?
to jest skaza wroga jak zimny mur.
Czujesz rozpacz głęboko w sercu?
To jest stygmat bycia na miejscu
Czujesz cierpienie na dnie duszy?
Oznacza to że byt to zbiór katuszy.
Czujesz się poniewierany przez klęski?
Oznacza,że przezywasz wiek męski.
Czujesz jak gorzkie łzy żłobią Twe lica?
Kobietą się stajesz i trwasz męką krynica.
Dopóki Twe życie ziemskie się wolno toczy.
Mnogie cierpienia oglądać będą Twe oczy.
Czołgam się po świecie.
Duch mój słaby pełza strumieniem bladym.
<p style="color: #333333; font-family: Arial, Helvetica, sans-ser&
Dodaj komentarz