wiersze egzystencjalne.c.d
"Miłujemy"
Nieodwzajemniona, bolesna ta trwoga
co odrywa serce z zapomnienia
tkwi niczym, drzazgu, placzem odziana
zaplatana, cierpka i bez pocalunku
jednak brniemy w miłosci co nie ma dna
"Nic nie jest pewne"
Trwasz niczym pióro na wietrze
podmuch przenosi cie w dal
nie jesteś pewien czy bliżej
czy dalej zmierzasz do celu
nie ma pewnosci jutra i nocy
nie wiesz co będzie potem
czy kogoś ujrzysz nazajutrz
ludzie istnieją tylko na chwilę
Twoje trwanie jest wieczne
oni przychodzą i odchodzą
witaja lub żegnają w pośpiechu
ludzie są coraz bardziej na niby
Trwasz samotnie z palętą pytań
bez barw i świateł na drodze
Ktoś ciebie woła najciszej
jak łza co popłynęla najbliżej.
'Bez polotu"
Bez polotu i bez marzeń
żywot czołga się bez wrażeń.
Nie ma słów tęsknych
zapachów i czynow nieulękłych.
Brak naszego spotkania
zbyt gęsto płaczu i narzekania
Nie widać jutrzenki,
Trwanie upodabnia się do drzemki.
nie masz już powrotu
Twoje serce wciąż dudni bez polotu.
"Smierć czy to już życie?"
Co znaczy życie co smierc wyznacza?
Kędy swe granice oddech przekracza?
Dopóty bije serce i cichnie tchnienie.
To wtedy zaczyna sie przeznaczenie,
Jestes tu, czy tylko się tobie zdaje?
Smierć życiu sekrety swe wyznaje
Płacz cichnie stając się smiechem
Niemoc z sił opada, zostaje echem,.
Wróg twój wydaje się być bliskim.
Nienawisc wyłania się z miłostki.
Nedzą może być żywot krezusa.
gdy ból jego dumy nie wzrusza.
Bieda bogaci się przy pomocy
Dzień upodobnia się do nocy
Gdy smierc zaglądnie ci w oczy.
Nadzieja spotkania wtem wkroczy
'Ten kres"
Obóstwiam ten kres za tajemnice i prawdę.
Raduje ta pewnosć,że po ludzku przepadnę
Nie bedzie mi teskno za tym co tak uwierało.
Za przemijającym ochłapem bo i ono bolało.
Zapomnę o bezdusznych co palcem wytykali
Patrzyli slepo w mrok i nie dostrzegali bieli.
Szydzili, kpili po cichu, na głos sami,z tłumem.
Znali cudze winy i nie grzeszyli tylko rozumem.
Pociesza mnie pewne z wami rozstanie na amen.
Żywot pełen strat za wczasu spisuje testament
Wiem,nie będę pamietać i wspominać was wcale.
Nie wnoscie mi wieńca specionego z jadu i żalu..
Nie było żywego co by mi dawał z serca otuchy.
Na moje zawołania i litania człowiek był głuchy.
Nadchodzi kresów kres ,duszy czas umiłowany.
My zas kamienie rzucane przez Boga na szaniec
"Ofiarowana"
Ofiarowałas się innym, duszą całą na tacy.
A oni byli niewdzięczni, zawistni i podli tacy.
Oddawałas im swe tajemnice i liche swe siły.
Trwoniłas im zdrowie,dla nich serce Twe biło.
Uczynki Twe najpiękniejsze dla siebie rwali
Najcichsze Twe dobro,oni sobie przypisywali.
Tym co piekła zaznali, niebo chyliłas sercem
Słowa podzięki Ci nie okazali,już nigdy więcej.
Już ciało Twe żywi się dobrem najswiętszym.
Serce Twe na Ołtarzu, darem największym.
Piesnią chwały żyjesz i modlitwą się stajesz
Dobry chlebie, który innym Miłosc rozdajesz
"W ciszy"
Trwam w ciszy co porusza obłoki na górze.
Co przeszywa, ból zastaje i osiada na dłużej.
Koją mnie umilkłe dźwięki brzozowej głuszy.
Uspokaja i kocie mruczenie gdy nikt nie słyszy.
Trwam w zapomnieniu, tu lęk mnie nie tyczy.
Ukrywam się przed tłumem, on się nie liczy.
Ciemny wrzask gubi się w krzyku i zapada.
Oswobodzony ze zgiełku,do uczty zasiadam.
Karmię się ciszą i spokojem do syta najadam.
Oddech wiatru i łyk strumienia tajnie skradam.
Serca samo ożywia i już na duszy lżej i ciszej.
Sięgam po lek, co leczy rany zadane życiem.
'Bez wzajemnosci'
Coraz mniej Cię miłuje,bos Ty życie bez miłosci.
Coraz więcej Cie przechodzę aż do szpiku kosci.
Ja ci oddaję mą pasję i skrywane na dnie radosci.
Ty się odwdzięczasz uczuciem bez wzajemnosci.
Czekam cała duszą na spotkanie marzeń mych.
Codzień rysuje plan poprawy, opłakuje mój byt.
Przyglądam się swiatu, który o mnie nie pamiata.
Nie przynosi bukietu róż, choćby w moje swięto.
Proszę o to co nie kosztuje nic, a nie ma ceny.
Wokół wciąż narasta ludzi tłum; podły niewierny.
Ochłapy rozrzuca,rozdaje ciernie i rozczarowuje.
Bo wsród ludzi miłosci i życzliwosci tylko brakuje.
'Do portu spełnienia"
Do słów co znaczą więcej niż marzenia.
Do portu spełnienia bez ich smugi cienia.
Do mety najbliższej co dogania życzenia.
Wznieca, dobywa, zsyła miłe wspomnienia.
Do oczy bez płaczu i ust bez słowa żalu.
Do słońca promieni, skrytych jak całus.
Do miłosci popartej czystymi czynami.
Do swiatłych idei, które zostają z nami.
Do snów niesionych skrzydłami motyla.
Do mysli pogodnych, niech wiatr rozsyła.
Do spokoju w duszy i w sercu ukojenia.
Niech, że firmament nieba nam przychyla.
'Polały się łzy"
Polały się łzy me czyste, rzęsiste.
Za lata dziecięce, odległe, mgliste.
W tańcu nieutulonej iskry młodosci.
Za czas damski wyzuty z madrosci..
Za czasy najdalsze i coraz bliższe.
Polały się łzy me czyste rzęsiste..
"Do kraju tego.."
Do kraju tego gdzie kruszynę nadziei
podnoszę z ziemi by się dobrem podzielić.
i by wsród ludu znosne było przebywanie.
Tęskno mi Panie.
Do kraju tego gdzie chlubą wyziera uczciwosc
Gdzie mieszkańca tchnie czasem nobliwosc.
I wtedy najmilsze z nim staje się przebywanie
Tęskno mi Panie.
Tęskno mi wszakże gdy widok ludzkiej niedoli.
Wzruszenie nieboraka i najmniejszy gest ukoi.
Nędzarza jeno nie stać na miłych słów litanie
Tęskno mi Panie..
Tęskno mi jeszcze do tych co wzruszeń nie kryli
I do tych co zapamiętali jak chleb w bólu zdobyli.
Do tych udręczonych nieustannym kołataniem
Tęskno mi Panie.
Do kraju tego, gdzie bliźnich szczere pokłony.
Brzmią jak najswiętsze, ton dźwięków dzwony.
Do mocy uderzeń serc i modlitw dusz czuwanie.
Tęskno mi Panie.
Do tych co słowa danego,i najwyższego honoru
bronić pragną z godnoscią nie wstrzynając sporu.
Do działań wielkich i małych co na wieki pozostanie.
Tęskno mi Panie
'Tonę we mgle"
Tonę we mgle co spowija mój sen.
Nasłuchuję dźwięk póki drga spiew.
Konam przy swiatłach tęczy barw.
Tam wyziera jutrzenką połysk dnia.
Księżyc co noc melodię tkliwą zanosi
Gwiazdom własne sekrety w dal głosi.
Wznieca swój dar w rozległej ciszy.
Spogląda na ziemię i nic nie słyszy.
Chmury spowija tajemny gwizd mroku
Wpatrzone nadziwić nie mogą widoku
Spoufalając się z rozdygotanym wiatrem.
Siarczysty deszcz panuje nad swiatem
'Wyczerpałem limit '
Wyczerpałem limit bezdennych żali,
Limit strachu wyzierających z oddali.
Przechodziłem więcej gnusnej nędzy.
Od łzawych kropli potu posród miedzy.
Wyczerpałem limit przegranych skarg.
od dźwigania swych niedoli,zgięty garb.
Przez kołatanie do niespełnionej nadziei.
Inni ludzie naprzykrzali, smierci chcieli.
Zatopiłem blask niespełnionych szans.
Przysporzyłem igrzysk rzeszy mas.
W uprzykrzonym klęskami żywocie.
Oglądam odmianę losów na odwrocie
"Nie spocznę"
Nie spocznę, nim to co żyje nienazwane
Zostanie ku serc pokrzepieniu pokazane.
Jak niewinne, zbolałe twarze smaga wiatr.
Jak o smutek nędzarza upomina się płacz.
Nie spocznę nim to co żyje nienazwane
Upomni się o to co nie zostało pokarane.
Zamówi melodię słowika głodzonej ziemi.
Skieruje blask gwiazd w koronę z cierni
Nie spocznę nim to co żyje nienazwane.
I co było znieważane,bez tchu zabijane.
I to co pochłaniał grad zawistnych strzał.
Ugodzi siebie, zgładzi przerażeń zła kat.
Nie spocznę nim to co żyje nienazwane.
Żar chwał pozna stworzenie zapomniane.
Tym dla których czysciec na ziemi trwa.
Niechaj pojmą mnogosc swiata szans.
"Nagrodą jest smierć"
Gdy w życiu swym odczuwasz brak nadziei.
Gdy żywot mknie wbrew i na czworo dzieli.
Gdy upadasz, zataczasz i kłaniasz nisko,
A każdy kolejny krok boli upadkiem blisko.
Podnosisz się a inni opluwają Twe siły.
Zgasły już swiatła te co niegdys się tliły
Płaczesz pokonany, obolały i samotny.
Rozpaczasz nad losem przewrotnym.
Gdy żywot wraz z cierpieniem dławi.
Gdy człowiek okrutnosć innych sławi.
Ziemia do piekła podobna się staje.
Wtedy gdy smierc nagrodą zostaje.
"Ocalmy nasze serca"
Nie masz nic bardziej dotkliwego.
nie poznasz nic co ugodzi żywego.
Tym co splata się zimą i parnym latem
Co targa za dnia i nocą groźnym wiatrem.
Tym jest doznanie ciernia w sercu człowieka.
Co sprawiedliwie ugodzi a potem znów ucieka.
Tym jest zaznanie znoju, niczym opadła powieka.
bo tylko miłosc w życiu tym z przybyciem zwleka.
Nie masz napoju co pragnienia twe ugasić może.
Nie masz żyznego kwiatu zasianego na ugorze.
Nie widzisz chmury co deszczu nie zwiastuje.
Czekasz i cierpisz i tylko to naprawdę czujesz.
"Do krainy tej.."
Do krainy tej gdzie pokój trwa.
Gdzie zgoda ze spokojem gra.
Gdzie kwitną zimą liście drzew.
Gdzie panoszy się ptasi śpiew.
Tam gdzie nie ma jęku i płaczu.
Gdzie człowiek sobie wybacza.
Gdzie szczęście nie przemija,
gdzie nikogo się już nie zabija.
Zamieszkajmy i przetrwajmy.
Duszę własną w ciele scalmy.
Tam Kraina Rajska na wieki trwa..
Tu ziemskiemu padołu jutra brak.
'Walka .."
Wojny toczą ludzie bez serca
I bez duszy bo ich zło zwiesza,
Kładą klęskę światu i marności.
To jest przegrana mas ludzkości.
To jest piekło brudnej nienawiści.
gdy w gruzach się klątwa ziści.
Gdzie zionie gniewem potwarz
tam sięga zenitu potępień twarz.
Nie masz życia są cmentarze.
Co swe życie oddają w darze.
O poległych płoną żywe znicze.
Pieśni ołtarza są mszą kotwicą.
"Wynagradzaj mi'
Za ludzi co me lica obrzucają kamieniami
Co skracają mi oddech cierpkimi biczami
Co ganiają by uderzyć twarz mą rękami.
Po co płaczemy gdy poczujemy się sami?
Towarzystwo zła bardziej szkodzi i zabija.
Ludzka namiętność czym prędzej omija.
Nic co ludzkie stałością nie przetrwa.
Zostanie z człowieka to co sens ma.
Ludzkość mierzy krótkie bytowanie.
Dziś jesteś żyw a jutro nie z nami.
Świat traci na podłości człowieka.
którego po śmierci nic już nie czeka.
"Czasie łaskawy bądź"
Czasie mój, nielitościwy, nie obliczalny
Za prędko liczysz me wiosny, bezkarny.
Ze mną rozprawiasz się źle i szkaradnie,
Marnuję dany mi dar,cierpiąc niemoralnie.
Daj mi żyć tylko właściwie i nie na brudno.
Podpowiadaj gdy żyje się mi zbyt trudno!
Czasie- stawaj się porą znośną,pokorną.
Spraw bym widział stronę nocy pogodną.
Czasie! zatrzymaj się, trwaj gdy wesoło.
Czasie! smutki bolesne sprawnie koloruj.
Czasie! zlituj się bądź TY sprawiedliwy.
Tych, co już opuszczasz bądź litościwy.
"O śmierci! podłych zabieraj"
Śmierci, niezgłębiona żywym po wsze czasy tajemnico.
Wysłanniczko piekieł, hadesu, raju, usłużna dziewico.
Przybywaj jedynie po pyszniących się, starców złych
Co za życia gnębią słabszych, zbieraj ze świata tych.
Co mają się większymi bo dary zgromadzili większe.
Co czynią się władcami bo panowanie mają jeszcze.
O śmierci pukaj do sumienia,duszy świata bogacza.
Zbieraj rychło z zapłakanej ziemi starego pieniacza.
Przynoś raju z daleka cierpiącym nieustannie ziemian.
Zlituj się nad bezbronnymi i ucz ich dobrych przemian.
O śmierci podaruj życie tym co nie zaznali oddechu.
Wybawiaj tych, których ludzie pozbawiali uśmiechu.
"Sensem życia jest"
Sensem życia jest pojenie kota na nowo.
Sensem jest cierpienie gdy innym wesoło.
Sensu nadaje tez czekanie na spełnienie.
Powstaniesz gdy dostąpi myśl ziszczenie.
Sensem jest patrzenie na maleńkie ziarna.
Gdy nie widzisz kędy przekracza miarka.
Gdy spoglądasz w wygrzewające słońce.
Przyglądasz się wyzierającej biedronce.
Sensu dodaje dziecko Twemu istnieniu
Bo sam wiesz, znikniesz w jego cieniu.
Sensem jest znoszenie nawet niedoli.
Kres kresu największy sens wyzwoli.
"Trwam, stroskany, pokonany"
Nie wstaję bo siły brak mi wcale
Czarna noc wdziera się bardziej.
Otchłań nicości poszerza miary.
Staję się nagi, obdarty zbyt mały.
Na świecie całym nikt marniejszy.
Nikt kogo żywot cierniem większy.
Nikt kogo nędza okrywa i kładzie.
Nikt komu żywot tak krótki, wadzi.
Rozpacz na manowce prowadzi.
Ubóstwo i bezsens wiernie służy.
Przyjdź, poratuj mnie Aniele Stróżu
"Tam jest nadzieja'
Utykam, niosąc ciężar swego istnienia.
Opłakuję swe liczne przegrane mienia.
Cierpię bezustannie, bo na tym polega.
Życie na łez padole, które i tak ucieka.
Czasem samotnie lub z tymi co ubliżą.
Zawsze wśród tych co dążą by poniżyć
Niech przemija, niech zakończy się rejs.
Gdzie jest ciągły brak pierwszych miejsc
Choć Odyseusz do Itaki wszak powrócił.
Niech i mój zły los na dobre się odwróci.
"Z żalem"
z żalem i bezwstydnie niesiesz swój los
jesteś jak pusty, wyschły w słońcu kłos.
Brniesz bez celu do kresu swych dni.
gdzie na mecie nie oczekuje Cię nikt.
Leziesz naprzód jak kulawy, zły pies.
lecz on wiernie wyczekuje zmierzch.
Ty jesteś wypełniony żalem i goryczą.
Twój ślepy los stał się zepsutą pryczą.
"Ten ból życiem jest'
Dopóty trwa cierpienie i znój.
Dopóty dźwigasz istnienia ból.
Dopóty kroczysz poszarpany.
Dopóty maszerujesz Ty ranny.
Znaczy to,że żyjesz prawdziwie.
Znaczy że oddychasz właściwie.
Ziemski pobyt znaczy męki czas.
Odchodzenie to rozpaczy kres.
"We mgle"
Gdzie opad nie dopuszcza suszy.
Gdzie płacz nie nadbiega z głuszy.
Gdzie szmer miesza się z echem.
Tam głupiec porusza się śmiechem
Wyszydza, kpi z nierządu i popełnia.
winy i grzechy,a pamięć duszę gnębi.
Brnie upodlony, w bagnie marności.
Wyrażając usilną potrzebę miłości
" Kroczymy nadzy"
Kroczymy nadzy, bezlitośni, samotni.
Sterowani tylko światem przewrotnym.
Zdążamy znieczuleni, bez bólu i twarzy.
Zbłąkani, wyzuci, którym dobro się marzy.
Patrzymy w niebo wysokie, ono nas omija.
Odmawiając godności, gdzie wróg zabija.
Spójrzcie niebiosa na piekło nam nadane.
Okażcie nam Litość Królestwa Wybrane.
"Racje miałeś Platonie"
Wiekopomne mądrości zawarłeś Platonie.
Opisując nieśmiertelność duszy w Fedonie.
Poznałeś,że ciało jest więzieniem dla duszy.
Dlatego dusza w ciele doznaje zrazu katuszy.
Miłośnicy materii wyrzekli by się zbawienia
Byle im dobrobyt służył tylko do bawienia.
Świat żyje, stale odradzając się przemienia
A dusza pierwiastek boski jest niezmienna.
Ciało nasze żywot ma ściśle tu zapisany.
Na krótkie wygasłe wspomnienia opisany.
Troszczmy się najlepiej by dusza wygrała.
By ze zmarłego ciała Ona zmartwychwstała.
"W poszukiwaniu sensu"
Jesteś tu jakby na chwilę a jednak za krórko
Tkwisz w tym bezładzie, opływasz obłudą.
Cierpisz wciąż niezmiennie, głębiej, ciemniej
Na tym polega trwanie w kostnicy błędnej.
Chcesz się wydostać, na zawsze wydobyć.
Dla siebie i sobie spokoju wiecznego zdobyć.
Jak będzie w przyszłości wolnej od bezsensu?
Wiedz, iż to nastąpi w pełni świadom zmysłów.
"Jeszcze tli się nadzieja"
Póki oddech mój zaledwie cicho szeleści
Póki serce me cierpień bez liku pomieści.
Póki będę udawał uśmiechem spełnienie.
Póki wierzył będę w sens bytu ziszczenie.
Zamieszka w mej dusza widmo nadzieja.
Rozsierdzi swym oczekiwaniem lot cienia.
Myślę o marzeniach opadłych dnem na dnie.
Zakrytych kurzem czasu co bólem się rwie.
Niechaj przyjdzie dla nich pora i ich trwanie.
Spraw Mocarzu, Mocny niechaj tak się stanie.
"Tęcza zawisła"
W pogardzie deszczowym i w nieznośnym brzasku przyrody.
Zawisła Tęcza kolorami mieniąc swe soczyste nastroje.
Płowy uśmiech brzozy nabrał koloru dosięgając jej urody.
Wiatr zazdrościł jej barw i sam poszarpywał życia zdroje.
Słońce wzeszło już jakby chciało scalić mękę gnuśnej pogody.
Tym pachnie życie co przeżyło więcej nim zdoła kres położyć.
Potrzebne wiatry i burze co smagają wędrówkę bez wygody.
Miej siłę i patrz wyżej a ujrzysz otuchę by jeszcze i znów dążyć.
Dzięki Ci składam Boże.
Żeś zgodził się wydać światu moje istnienie.
Bym płaczem znaczył me wrota tchnienie.
Bym rozpaczą zaczynał dzień, niezmiennie.
Bym cierpiał i niewinny poczuwał się winny.
Za to że mą dusze gnębi pobyt w lichej norze.
Za to wszystko Dzięki Ci składam Boże
Za to ze utrzymujesz mnie przy żywocie.
Choć oczekuje szansy jak kot przy płocie.
Za to że pamiętasz abym miał zmartwienie.
Choć nie otrzymuje zapłaty a tylko kamienie.
Choć porzucony, zdeptany nadal się korzę.
Za to wszystko dzięki Ci składam Boże.
Choć wiesz ze każdy cios odbiera mi mowę.
Pozbawia mnie godności, opluwa mi głowę.
Depcze mi piety, policzkuje bym nie skarżył.
Bym opuszczony nadal Cię miłością darzył.
Choć Wszechmogący tak wiele możesz.
Za to wszystko dzięki Ci składam Boże,
Choć rozdajesz nierówno talenty losowo.
Dobra oddajesz tym co otrzymali zdrowo.
Rozpieszczasz tych co niegodni oznaczeń.
Tym co wdzięczności hojnej Ci nie raczą.
Za to ze z powodu ubóstwa, rojenia tworzę.
Za to wszystko dzięki Ci składam Boże.
Za to żem nie zaznał najmniejszej miłości.
Za to żem nie wiedział jak smakują radości.
Za to żem nie smakował poważania i dumy.
Jako żywy czułem przywiązanie do trumny.
Już mi nawet Twa litość niewiele pomoże.
Za to wszystko dzięki Ci składam Boże.
"Czemu akurat ja"
Gdy widzę rozpacz własną, rozmazaną po twarzy.
W której ludzkie upodlenie się stygmatem waży.
Nie mam ja nic oprócz swych marzeń obcych.
Oprócz pragnień wymarłych, pognanych, obłych.
W uszach słyszę już swoją niedolę wystawioną
Do wiatru i ludziom czasem wydaję łzę ugodzoną.
Płaczę honorowo za tych co śmiech i wolność mają.
W moim sercu jeno szloch a w duszy smutki graja.
Chciałbym poczuć co to oddychać znaczy wesoło.
Co znaczy stawić przeszkodom cierniowe czoło.
Życie bądź dobre dla tych co dobro hojnie rozdają.
Tym co chcą poznać sens tego czego nie dostają.
"Marzenia nie spełnione"
Istnieją marzenia i tylko takie bez spełnienia.
Gwiazdy nie świecą za dnia, bez urojenia.
Błyszcza nocą tym co mają moc wejrzenia.
Tym co wierzą tylko nie we własne życzenia
Marzenia mają sens by istniały w wyobraźni.
Dzięki iluzji otrzymujemy namiastkę przyjaźni.
Zycie nie będzie bankietem na Twoją cześć,
Istnienie; to bólów ból które należy sobą wieść.
Dopóki trwała będzie Twego płaczu życia pieść.
Dopóty trzeba Ci będzie krzyż Pański słono nieść.
"Istniej dlatego.."
Rozpoznaje swe istnienie tylko po smagającej mnie męce.
Dlatego rozróżniam wszelakie, cierpienia poddana udręce.
Wiem jak łza smakuje żłobiona słono po policzku słonym.
Przywykłam do razów od tych co grali dobrocią skłonnych.
Ci co jeszcze wczoraj schylali przede mną niskie ukłony.
Wyrzucają sobie w ukryciu groźne,fałszywe zabobony
Dodaj komentarz